Dni pełne miłości: 1.Nie mogę zasnąć, gdy Cię nie ma.
Było sporo po dziewiętnastej, gdy Kuroko wrócił do domu. Zaraz po pracy postanowił wybrać się na zakupy i właściwie wyszło na to, że kupił wszystko na co najmniej tydzień. Był okropnie zmęczony, ale z nadzieją na obiad, czekający na stole, przytargał ze sobą cztery wielkie siaty, które przyciągały go do ziemi lepiej niż łóżko każdego poranka. Zdjął buty w przedpokoju i wszedł do kuchni.
Nie zastał tam jednak żywej duszy, więc postawił torby na stole i poszedł odwiesić szary płaszcz do szafy. Sypialnia również była pusta, co jednak nie zdziwiło go tak jak pusta kuchnia, która zawsze o tej porze była okupowana przez Kagamiego, szykującego obiad dla niego i kolację dla siebie.
Błękitnowłosy rozpakował torby nie śpiesząc się z tym za bardzo. Nigou leżący dotąd w sypialni, przytupał do kuchni sprawdzić czy jest coś do jedzenia. Usiadł w drzwiach i przyglądał się jak jego pan krząta się po pomieszczeniu, aż w końcu szczeknął głośno. Kuroko odwrócił się w jego stronę.
-Wybacz Nigou. Musisz zaczekać aż coś ugotuję. Niestety.- powiedział klepiąc huskiego po łbie. Pies polizał go po palcach i położył się na podłodze, chowając pysk między łapy. Tetsuya westchnął cicho rozpinając jeden guzik koszuli pod szyją.
Wyjął z lodówki zamarynowanego przez Kagamiego dzień wcześniej kurczaka i wstawił go do piekarnika. Nastawił czas i wyszedł do łazienki. Spojrzał w lustro.
Czuł się dziś wyjątkowo wypompowany. Jak zawsze w piątki, jedyne o czym marzył to pójść spać, żeby odpocząć od dzieciaków i hałasu. Jednak brakowało tutaj Kagamiego. Coś musiało się stać. Taiga nie spóźniał się nigdy, gdy wracał z pracy.
Zawsze kiedy Kuroko wracał z przedszkola, Kagami witał go w kuchni obiadem i buziakiem w policzek, po czym jedli wspólnie posiłek, sprzątali w domu, oglądali telewizję do dwudziestej pierwszej i szli spać. Tetsuya był zadowolony z takich dni. Kagami miał wystarczająco pracy w straży, więc błękitnowłosy starał się jak najwięcej sprzątać, zwłaszcza w weekendy, gdy Taiga miał dłuższe dyżury.
Kuroko oparł się plecami o zimne kafelki, gdy woda przyjemnie zmywała z niego trudy ostatniego tygodnia. Sam nie wiedział, ile tak stał, ale gdy wyszedł kurczak był już upieczony. Owinięty w szlafrok wszedł do kuchni i chwycił za telefon. Wybrał numer do Taigi i wcisnął zieloną słuchawkę. Czekał chwilę, ale czerwonowłosy nie odebrał. Kuroko wyjął kurczaka i nałożył sobie trochę na talerz. Nigou usiadł przy jego nogach, gdy Tetsuya wziął się za jedzenie i patrzył na niego błagalnie.
Kuroko pogrzebał widelcem w jedzeniu i wziął kilka kęsów, ale myśl o tym, że Taiga jest teraz gdzieś w terenie i może walczy z ogniem sprawiła, że ścisnęło mu żołądek.
Wstał wolno i postawił talerz ze swoim posiłkiem na podłodze obok psa. Nigou zamerdał radośnie ogonem, biorąc się za jedzenie.
Błękitnowłosy zgasił światło w kuchni i poczłapał wolno do sypialni. Zdjął szlafrok i naciągnął na siebie bokserki i za dużą, białą koszulkę, po czym padł na łóżko i zakopał się w pościeli. Odruchowo chciał się odwrócić i przytulić do drugiego ciała, ale trafił tylko na zimną poduszkę, więc przyciągnął ją do siebie, jakby była żywą istotą. Chwilę tak leżał samotnie, aż drzwi się uchyliły i na podłodze słychać było ciche stukanie pazurów Nigou. Pies położył się na dywaniku przy łóżku po stronie Tetsuyi i westchnął głośno.
Kuroko przymknął oczy, ale jego wyobraźnia nie dawała za wygraną i wciąż podsuwała mu obrazy szalejącego ognia i Kagamiego gaszącego pożar. Nagle w jego głowie jeden z płonących budynków zawalił się wprost na czerwonowłosego.
Kuroko poderwał się do siadu, słysząc szmer na korytarzu. Pies podniósł uszy i wstał, by podejść do drzwi. Wyjrzał zza nich i zamerdał ogonem. Dla Tetsuyi to był dobry znak. Wstał wolno z łóżka i podszedł do wyjścia, by zajrzeć do korytarza.
Taiga siedział na krześle stojącym w holu, oddychając ciężko z głową spuszczoną prawie na kolana. Miał na sobie brudne od smoły, śmierdzące dymem ubranie. Jego włosy były w kompletnym nieładzie, a na twarzy miał kilka zadrapań.
-Kagami-kun?- odezwał się w końcu Kuroko. Taiga poderwał głowę do góry i spojrzał na niego zmęczonymi, ciemnymi oczami.
-Kuroko, obudziłem cię?- zapytał wstając z krzesła, by do niego podejść. Tetsuya skrzywił się czując dym, ale pocałował lekko zraniony policzek ukochanego.
-Nie. Nie mogłem zasnąć, kiedy cię nie było. Co się stało?- zapytał patrząc na wyczerpanego mężczyznę.
-Ktoś podpalił jedną z fabryk Akashiego. Wyciągaliśmy pracowników.- westchnął ciężko. Kuroko pokiwał ze zrozumieniem.
-Idź do łóżka. Za chwilę przyjdę.- powiedział strażak ruszając do łazienki. Tetsuya wrócił posłusznie do pokoju i ułożył się na poduszce.
Przez kilka minut leżał, wsłuchując się w szum płynącej za ścianą wody i przekleństwa Kagamiego, gdy przewrócił jakieś butelki z żelami pod prysznic. Nigou leżący przy łóżku, szturchnął nosem wisząca nad jego głową dłoń i Kuroko odruchowo zaczął delikatnie głaskać psa. W końcu drzwi się otworzyły i wszedł Kagami w samych bokserkach. Przeszedł dookoła łóżka i położył się na swoim miejscu przykrywając się aż po szyję kołdrą. Objął Kuroko umięśnionym ramieniem i przyciągnął do siebie. Błękitnowłosy odwrócił się do niego przodem i spojrzał w półmroku na twarz ukochanego, który patrzył na niego.
-Coś nie tak?- zapytał Tetsu, widząc jak brwi Taigi lekko się marszczą w ciemności. Kagami przysunął się do niego tak, że Kuroko wtulił twarz w jego szyje.
-Kocham cię, Tetsuya.- powiedział cicho Kagami zanim zasnął.
***
Rano, gdy Kuroko się obudził, Kagami chrapał tak głośno, że błękitnowłosy miał wrażenie jakby całe mieszkanie drżało. Tetsuya wstał przecierając oczy i poczłapał na boso do kuchni, delikatnie zamykając za sobą drzwi sypialni. Nigou dreptał za nim jak cień oczekując jakiegoś przysmaku.
Błękitnooki wstawił wodę na herbatę i wziął się za szykowanie śniadania. Pies siedział na środku pomieszczenia i przyglądał się, jak mężczyzna kręci się od szafki do lodówki z nożem w dłoni, aż w końcu stanął obok szafki, na której Tetsuya układał kanapki na talerzu i wyciągnął nos w górę.
-Masz karmę w misce.- westchnął odganiając psa, by nie wtykał pyska do posiłku. Nigou opuścił zawiedziony uszy i wyszedł obrażony z uniesionym ogonem. Tetsuya przewrócił oczami domyślając się, że później będzie musiał dać psu przysmak, żeby się "odobraził".
-Dzień dooobry...- ziewnął Kagami wchodząc do kuchni. Błękitnowłosy uśmiechnął się delikatnie, stawiając talerz z kanapkami na stole.
-Dzień dobry, Kagami-kun.- powiedział, po czym pocałował wyższego w policzek. Taiga odwzajemnił uśmiech i opadł ciężko na drewniane krzesło. Cień zalał dwa kubki z herbatą. Jeden zwykły, jasnoniebieski, należał do niego; drugi, również jasnoniebieski, ale ozdobiony jeszcze rysunkami piłki do kosza, należał do Kagamiego.
-Dzięki.- westchnął czerwonowłosy zapychając się kanapką, gdy napój stanął przed nim. Kuroko usiadł naprzeciwko niego.
-Co się wczoraj stało?- zapytał bez zbędnych podchodów. Taiga wypuścił wolno powietrze mieląc w ustach ostatni kęs pierwszej kanapki. Popił trochę i spojrzał na Kuroko.
-Zginął facet, którego wyciągnąłem.- powiedział patrząc w niebieskie oczy ukochanego. Tetsuya pokiwał ze zrozumieniem głową.
-Wiesz, że to nie twoja wina.- powiedział cicho wyciągając nad stołem dłoń, żeby pogładzić lekko szorstki policzek mężczyzny.
-Wiem, ale miałem szansę go uratować.- mruknął podnosząc wzrok z kubka na twarz towarzysza.
Kuroko uśmiechał się. Wczorajsze wyznanie Taigi przed snem było dla niego zaskakujące, bo jego chłopak nie należał raczej do wylewnych pod względem uczuć. Teraz już wiedział o co chodziło. Taiga miał te same obawy co on. Kiedy Kuroko bał się, że Kagamiemu coś się stanie w pracy, Kagami bał się, że może stracić Kuroko z dnia na dzień.
-Nie można uratować każdego.- powiedział szeptem.
-Dziękuję, że cię mam.
Komentarze (1)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania