Dni pełne miłości: 20. Gangsta

Akashi upił łyk kawy i skrzywił się od jej nazbyt słodkiego smaku. Eleganckie, czarne brwi zmarszczyły się lekko, kiedy na chwilę oderwał wzrok od książki, by spojrzeć na zamknięte drzwi łazienki. Szum prysznica skutecznie odciągał jego uwagę od lektury, a sama myśl o osobie, która właśnie marnowała wodę, podśpiewując radośnie "Nasty girl", doprowadzała go do obłędu i nie chodziło nawet o okropne fałszowanie. Odetchnął cicho, spuszczając ciemne spojrzenie na powieść o samotnym ojcu wychowującym dwóch synów. Miał zamiar przeczytać tę książkę wczorajszego wieczoru, ale niespodziewany telefon od jego gościa, zaburzył mu idealny harmonogram i tak skończył z nią o godzinie piątej nad ranem.

 

Siedział w swoim ulubionym, szerokim fotelu, opatulony w ciemnobrązowy koc i ubrany w grube, dresowe spodnie i koszulkę. Mimo takiego zabezpieczenia wciąż czuł, że mu zimno. Czuł brak przyjemnego ciepła, które towarzyszyło mu całą noc wraz z umięśnionym ramieniem, oplatającym jego ciało w pasie. Westchnął, zamykając książkę, uprzednio zaznaczając zakładką w postaci jakiejś wizytówki, ostatnio czytaną stronę. Podniósł się z siedzenia, szczelnie zaciskając koc na swoim ciele, byle tylko nie dopuścić do niego choćby odrobiny zimna. Odłożył powieść na półkę przy drzwiach i spojrzał na otwierające się wejście łazienki. Para buchnęła w jego kierunku, przez co po plecach przebiegły go ciarki.

 

-Tego potrzebowałem!- rzucił od razu mężczyzna, który wyłonił się z kłębów, omal nie wpadając na Akaashiego. Keiji spojrzał na niego. Oklapnięte, szare włosy ociekały wodą, a pojedyncze krople spływały po jego nagich ramionach i spadały na beżowy dywan. Czarnowłosy powoli śledził jak woda ścieka na jego dywanik i tworzy tam odrobinę ciemniejsze plamki.

 

-Powinieneś już wyjść, Bokuto-san.- powiedział opanowanym tonem, spoglądając w złote oczy mężczyzny. Koutarou uśmiechnął się szeroko, pochylając się nad nim. Keiji przymknął na chwilę oczy, czując miękkie wargi na swoich i gorące po prysznicu dłonie wślizgujące się pod koc, burzące tym samym jego bezpieczną, ciepłą przestrzeń.

 

-Bokuto...- mruknął między pocałunkami, ale szarowłosy nie zwrócił na to większej uwagi, mocniej wpijając się w jego usta. Akaashi w końcu poddał się jego dotykowi i nieświadomie objął go w pasie, oddając pocałunki. Przyjemne ciepło przeszło również na jego osobę, więc puścił koc, który opadł na podłogę. Koutarou zamruczał zadowolony, wsuwając język do jego ust, ale Akaashi oderwał się od niego, pociągając przy tym lekko za kolczyk w jego dolnej wardze.

 

-Mam pracę.- szepnął, odwracając się zgrabnym ruchem, przysuwając przy tym wierzch dłoni do ust jakby zażenowany i ruszył w kierunku sypialni. Bokuto westchnął cierpiąco, ale podreptał za nim. Usiadł na łóżku, wycierając włosy i przy okazji przyglądając się czarnowłosemu.

 

Keiji otworzył szafę i przez kilka sekund wertował wieszaki. W końcu wyjął jeden z nich i powiesił go na rączce szafy. Zdjął spodnie i koszulkę, pozostając w samych bokserkach. Założył białą koszulę i czarne, garniturowe spodnie. Szelki, do którym przyczepione były dwie kabury z bronią, założył ze znudzeniem patrząc w podłogę. Zawiązał pod szyją atramentowy krawat i zarzucił marynarkę na plecy. Spojrzał w lustro na drzwiach szafy i zapiął jeden guzik, po czym spojrzał na Bokuto, który wciąż bezmyślnie pocierał włosy.

 

-Będziesz tak na mnie patrzył?- zapytał spokojnie czarnowłosy, wyjmując z komody eleganckie buty. Bokuto uśmiechnął się krzywo.

 

-Osobiście wolę z ciebie zdzierać garniak.- zażartował mężczyzna, którego oczy błysnęły jak dwa reflektory. Akaashi wypuścił powietrze, z pełnym opanowaniem spoglądając na niego.

 

-Bokuto...- westchnął, ukrywając zirytowanie jego zachowaniem. Koutarou zahukał jak sowa w rytm jakiejś piosenki, przez co Keiji drgnął lekko.

 

Hukanie Bokuto zawsze wprawiało go w stan przemyśleń. Sowy były ulubionymi zwierzętami szarowłosego i towarzyszyły mu na każdym kroku. Jednak Akaashi kojarzył je nie tyle ze swoim towarzyszem, co z ich poznaniem. Bo od sów się w sumie zaczęło.

 

W półświatku Akaashi był znany jako Czarna Sowa. I to tym chyba wzbudził zainteresowanie Bokuto. W jego pseudonimie była sowa, więc Koutarou od razu do niego przylgnął. Może nie do końca. Sam Koutaro był w końcu Puchaczem i od paru lat należał do jednego z najlepiej prosperujących gangów. Właśnie to ich połączyło. Spotkali się w pracy. Gang Bokuto i gang, w którym pracował Akaashi mieli wspólne zadanie. W pewnym sensie. Obaj mieli załatwić tę samą osobę i Akaashi zastrzelił faceta pierwszy. Jakie było zdziwienie, gdy Bokuto wyskoczył mu zza rogu, wykrzykując kilka wyzwisk i obelg za zlikwidowanie jego celu. Keiji był tym tak zszokowany, że omal nie upuścił wtedy pistoletu. Co prawda, Koutarou zniknął równie znienacka, co się pojawił i kolejny raz spotkali się, gdy ich szefowie mieli do obgadania interesy. Akaashi dobrze pamiętał jak na jego widok zareagował szarowłosy. Oprócz przeraźliwego krzyku, w jego kierunku skierował też swoją spluwę, na co szef czarnowłosego omal nie popluł się ze śmiechu, widząc znudzoną minę Keijiego. Kiedy w końcu się uspokoił, jak gdyby nigdy nic, przedstawił Akaashiemu słynnego Puchacza z Czerwonych Kotów, a jego samego przedstawił jako równie słynną Czarną Sowę. I wtedy uderzyło Bokuto. Dosłownie i w przenośni, bo jego kolejny krzyk został uciszony przez jego szefa, Czarnego Kota. I w sumie już następnego dnia Koutarou zadzwonił do niego z prośbą spotkanie.

 

Keiji spojrzał na szarowłosego w lustrze, który za jego plecami zaczął ubierać się we wczorajsze ciuchy. Zerknął na niego kątem oka, by w pamieci ponownie zapisać jego tatuaże, kierując się do drzwi.

 

-Pamiętaj, żeby wyjść drugą stroną.- przypomniał mu. Złote oczy śmignęły na niego szybko, a ich posiadacz prychnął urażony.

 

-Nie jestem idiotą. Dla mnie druga strona jest tą główną.- odparł ze skrywaną urazą, wydymając wargi do przodu. Naciągnął na siebie spodnie i zarzucił na plecy skórzaną kurtkę. Akaashi zatrzymał się w przejściu, by móc przyjrzeć się jak zakłada również skórzane rękawiczki bez palców i zapina je zwinnie. Zaraz po tym Bokuto podszedł bliżej niego i łapiąc jego twarz w dłonie, złożył na jego ustach jeszcze jeden soczysty pocałunek, którego Keiji po prostu nie mógł odmówić.

 

-Zadzwonię wieczorem. Kuroo mówił, że mam jakieś zadanie.- powiedział na odchodne, znikając za drzwiami wyjściowymi z mieszkania Akaashiego. Keiji westchnął. Dzięki znajomości z Bokuto dowiedział się całkiem sporo o ich gangu. Kilka razy myślał o tym, co by się stało, gdyby jego szef poznał prawdę. W pewnym sensie grał na dwa fronty. Koutaro był jego wrogiem. Tak przynajmniej stanowiły ciągłe wojny między ich szefostwem. Głównie przez to Puchacz musiał wymykać się z jego domu jak złodziej i kontaktował się z nim tylko raz dziennie jednorazowym numerem telefonu.

 

Keiji po raz ostatni poprawił krawat i zgarniając jeszcze klucze i telefon ze stołu w kuchni, również wyszedł.

 

***

 

Bokuto wszedł do gabinetu swojego szefa, pogwizdując pod nosem. Minął siedzącego na kanapie hakera, Kenmę Kozume, który nie zwracając uwagi na otoczenie, klepał w klawiaturę laptopa i wskoczył wesoło na biurko, za którym siedział jego przyjaciel. Kuroo zaśmiał się tajemniczo, jak zwykle podając mu rękę.

 

-Jak zawsze w skowronkach, bro.- powitał go, rozwalając się w swoim krześle. Koutaro odchylił głowe do tyłu, nieomal kładąc się przed swoim szefem i odetchnął pełną piersią.

 

-Dzień jeszcze młody, a ty masz dla mnie jakąś fuche.- szarowłosy wzruszył ramionami, wyciągając rękę w kierunku Czarnego Kota, jakby naśladował pistolet i zrobił ciche "puf". Tetsuro parsknął śmiechem, wykonując ten sam gest w jego stronę. Koutaro niewiele myśląc padł na jego biurko, podkładając sobie ręce pod głowę i zamachał nogami w powietrzu.

 

-Widzę, że aż palisz się do pracy.- Kuroo pochylił się lekko, przez co jego nastroszone włosy przysłoniły mu nieco twarz. Kenma prychnął z drugiego końca pokoju, na co Kuroo jedynie zmarszczył się odrobinę. Koutarou pokiwał ochoczo głową.

 

-Nudzi mi się. Ciągle masz tylko jakieś wymiany, jakieś sprzedaże i przemyty. Kogo mam kropnąć?- przekręcił się w jego kierunku, a jego złote oczy wbiły się w niego w oczekiwaniu pełnym ekscytacji. Szef zaśmiał się cicho.

 

-Oyaoya.- zamamrotał pod nosem, na co Bokuto aż zadrżał z podniecenia.

 

-Oyaoya?- powtórzył jak echo, przyglądając się przyjacielowi. Czarny Kot wygiął usta w uśmiechu zadowolenia, potakując. Szarowłosy zsunął się zwinnie ze stołu.

 

-Kenma poda ci dokładne dane. Pamiętaj, że masz go kropnąć pierwszy inaczej nie dostaniemy kasy.- czarnowłosy podniósł do góry palec i udał, że grozi szarowłosemu, na co ten niewiele sobie z tego robiąc, rzucił się na plecy siedzącego spokojnie Kozume i zajrzał mu przez ramię na ekran komputera.

 

-Jak nazywa się ta perełka?- spytał, wyciągając dłoń do klawiatury. Syknął głośno, gdy blondyn trzasnął go po palcach skórzanym biczem, który Bokuto widział chyba tylko w filmach porno, które oglądał za czasów liceum i posłał mu mordercze spojrzenie. Puchacz wystawił mu język i opierając brodę o czubek jego głowy, czekał aż Kozume pokaże mu jego cel.

 

-Nazywa się Nobuteru Irihata. Nielegalny handlarz bronią, narkotykami i ludźmi. Kilka dni temu doprowadził do przejęcia naszego przemytu przez policję. To jego główna siedziba.- Bokuto zmarszczył brwi, przyglądając się budynkowi na zdjęciu. Pokiwał głową, żeby Kenma mógł już pokazać mu plany korytarzy tak, żeby Bokuto zaplanował sobie trasę przejścia.- Ma sporą grupkę ochroniarzy. To on.- zdjęcie mężczyzny w podeszłym wieku wypełniło ekran. Koutarou ponownie kiwnął.- Jego główni ochroniarze to Oikawa Tooru i Iwazumi Hajime. Na pewno ich kojarzysz. Dawniej współpracowali trochę z Shiratorizawą i mieli liczne starcia z Karasuno aż nie kropnęli brata jednego z Kruków.- wyjaśnił po krótce blondyn, nie odrywajac czujnego spojrzenia od komputera.

 

Szarowłosy skrzywił się, widząc zdjęcia obu wspomnianych mężczyzn. Swego czasu nawet on pracował z Iwazumim, zaś Oikawę znał tylko z historyjek Kuroo. Podobno był również jednym z lepszych strzelców, tak samo jak Bokuto, choć według Czarnego Kota sporo mu jeszcze brakowało do osiągnięcia takiego respektu w gangsterskim świecie.

 

-Nie ma problemu. Prześlij mi plany, idę się przygotować.- machnął im entuzjastycznie dłonią na pożegnanie i wybiegł z gabinetu, pohukując pod nosem. Kuroo nie był pewien, ale chyba rozpoznał cover wykonywany przez Mansona.

 

-You're so vain... You probably think this song is about you... You're so vain... I'll bet you think this song is about you...- zaśpiewał pod nosem razem z oddalającym się Puchaczem.

 

Koutarou przemierzył szybko korytarz siedziby i wszedł do swojego pokoju. Wciągnął głęboko powietrze i zrzucił z siebie kurtkę, pozostając w czarnej bokserce. Poprawił włosy w lustrze, żeby były bardziej nastroszone i wysunął szufladę z komody pod nim. Zaśmiał się do siebie, widząc swoją ukochaną kolekcję broni. Wziął jedną z nich i przesunął po niej ręką z czułością.

 

-Wybacz kochanie, ale dzisiaj nie pracujemy razem.- zachichotał, odkładając ją na miejsce. Zasunął szufladę i otworzył drugą. W środku była przyszykowana już torba, w której czekała nie niego spluwa razem z resztą potrzebnego mu sprzętu. Rzucił ją na łóżko i przysiadł się do komputera, otwierając kolejno pliki od Kenmy. Wyciągnął się przechylając głowę. Może i był napalony, ale planować lubił.

 

***

 

Akaashi westchnął z irytacją. Ostatnimi czasy przemyty, które organizował jego szef były dla niego zwyczajnie nudne. Przesunął wzrokiem po swoich ludziach, którzy pakowali skrzynie do tirów i ponownie westchnął. Rozejrzał się po stojących wokół niego kontenerach. Port był właściwie pusty, więc nikt nie zwracał na nich większej uwagi. A nawet jeśli, Akaashi był przygotowany na wszystko. Mógł to załatwić bez rozlewania krwi. Odpowiednio sfałszowane papiery dawały władzę.

 

-Zaraz kończymy. Możesz szykować hale.- powiedział do założonej na ucho słuchawki. Mruknął cicho, słysząc odpowiedź i machnął dłonią na resztę. Podszedł prężnym krokiem do swojego auta.

 

-Jedźcie za mną.- rozkazał, zanim zamknął za sobą drzwi. Odpalił auto i spojrzał na czekające za nim tiry i dwa inne samochody, które miały pilnować tyłów. Ruszył przed siebie powoli. Przez miasto przejechali dość szybko, ale Akaashi był coraz bardziej znudzony. Dojeżdżając do hali, w której mieli zapakować skrzynie myślał już tylko o tym żeby odpocząć w domu. Wydał jeszcze kilka poleceń i wrócił do samochodu. Miał jeszcze złożyć wizytę swojemu szefowi i chciał mieć to jak najszybciej za sobą.

 

W siedzibie przywitał się cicho z mijanym na korytarzu Aone skinięciem głowy. Mężczyzna odprowadził go wzrokiem aż do drzwi gabinetu ich lidera, a później podążył za nim, żeby stanąć przy nich, by nikt nie zakłócał ich rozmowy.

 

Keiji ukłonił się grzecznie przed swoim szefem, Takuro Oiwake i podał mu plik dokumentów.

 

-Wszystko zostało załatwione. Nie było żadnych komplikacji.- oznajmił jak zawsze opanowany, patrząc na starszego mężczyznę. Takuro skinął wolno głową, przyglądajac mu się uważnie.

 

-Wyśmienicie. Spisałeś się jak zawsze. Nie mam dzisiaj dla ciebie żadnych innych zleceń, więc możesz uznać, że masz wolne.- mruknął, machając na niego ręką, by wyszedł. Akaashi ponownie się skłonił i opuścił pomieszczenie.

 

Aone spojrzał na niego, gdy tylko znalazł się na korytarzu.

 

-Ciężki dzień?- zapytał od niechcenia, wsuwając dłonie do kieszeni spodni. Keiji skinął. Poprawił krawat i naciągnął dokładniej skórzane rękawiczki.

 

-Jak każdy Aone-san.- odparł zmęczonym tonem, ruszając wolnym krokiem przed siebie.

 

Keiji wrócił do domu dość późno. Korki panujące w mieście dawały się we znaki każdego dnia, więc normalnym było dla niego przychodzenie dopiero około godziny osiemnastej. Czasem tylko wracał szybciej, gdy prosił go o to Bokuto.

 

Rozebrał się z garnituru. Wziął szybki, ciepły prysznic i przebrał się w ukochane, ciepłe dresy. Włączył wodę na herbatę i wrócił do salonu by chwycić z półki niedokończona książkę. Usiadł z nią w kuchni i otworzył na zaznaczonej stronie, odrzucając wizytówkę na blat stołu.

 

Westchnął zirytowany słysząc pukanie do drzwi. Woda zaczęła gwizdać w tym samym czasie, więc wstał żeby ją wyłączyć i podreptał do wejścia. Uchylił drzwi i zamarł szeroko otwierajac oczy ze zdziwienia. Zmrużył powieki, przyglądając się stojącemu przed nim brunetowi.

 

-Hej, hej, hej.- powitał go wesołym podśpiewywaniem Kuroo Tetsuro. Akaashi zacisnął dłoń na klamce, którą wciąż trzymał.

 

-Przyszedłeś mnie zabić?- zapytał od razu bez cienia strachu. Czarny Kot parsknął cicho, wchodząc do środka bez pozwolenia. Keiji mruknął gardłowo, przyglądając się skórzanej kurtce z wyszytym kotem na plecach. Kot opadł zadowolony na jego kanapę zakładając nogę na nogę.

 

-Ależ skąd. Jestem tu bardziej prywatnie niż służbowo.- odparł machając lekceważąco ręką.- Albo coś pomiędzy...- dodał po chwili namysłu i wyszczerzył zęby w uśmiechu.

 

Keiji zamknął drzwi i przekręcił klucz na wypadek, gdyby ktoś chciał im przeszkodzić. Podszedł bliżej niego i spojrzał na nań w oczekiwaniu.

 

-Więc czego chcesz?- zapytał, patrząc jak szef Kotów porusza lekko głową nucąc pod nosem. Mruknął zastanawiając się nad czymś.

 

-Napiłbym się herbatki. Słyszałem, że woda już się zagotowała.- podniósł się zwinnie jak na kota przystało i podążył do kuchni. Akaashi bez słowa poszedł za nim i przyglądał się jak ten szuka herbaty i zaparza ją w dwóch kubkach. Wziął jeden i oparł się tyłem o blat kuchenny. Dmuchnął w gorący napar, by zaraz upić łyk.

 

-Pyszna. Jakaś znajoma... Hmmm...- ciemne oczy Czarnego Kota spojrzały na niego znad napoju. Keiji przygryzł wargę, ale nie odezwał się nawet słowem, domyślając się co chce powiedzieć mu przez to Kuroo.

 

-Mów czego chcesz.- rozkazał tonem nie znoszącym sprzeciwu. Tetsuro nadął się.

 

-Psujesz zabawę, ale dobrze.- odstawił kubek i przeczesał włosy palcami.- Chodzi o Bokuto.

 

Czarna Sowa drgnął. Wiedział. Kuroo wiedział o nim i Bokuto.

 

-Nie wiem co czym mówisz.- mruknął w odpowiedzi, siadając przy stole. Szef wywrócił znudzony oczami.

 

-Wiesz dobrze. Nie rób z siebie idoty. Nie przychodzę tu żeby zakazać wam spotykania się czy żeby cię kropnąć.-wzruszył ramionami, siadając naprzeciwko niego. Akaashi uniósł brwi w geście zdziwienia. Musiał przyznać, że prędzej spodziewał się śmierci.

 

-Więc po co?- spytał z nutą zaciekawienia w głosie. Kuroo uśmiechnął się połowicznie i odwrócił wzrok do okna.

 

-Chcę żebyś go wykupił.- mruknął nad wyraz cicho i spokojnie. Keiji przechylił głowę nie będąc pewnym czy dobrze usłyszał.

 

-Co?- mruknął po kilku minutach, nadal nie rozumiejąc zaistniałej sytuacji. Tetsuro sapnął zirytowany i spojrzał na niego hardo. Keiji rozumiał dlaczego to on jest szefem. Jego oczy były porażające i w pewnym sensie budziły szacunek.

 

-Jak chcesz odejść z mafii masz dwa wyjścia. Albo zapłacisz, albo zginiesz.- mruknął, opierając łokcie o blat, pochylając się przy tym bardziej w jego stronę. Akaashi kiwnął. On też był w tym gównie, więc doskonale o tym wiedział.

 

-I co z tego? To normalne.- stwierdził krótko. Tetsuro znowu wywrócił oczami, aż go gałki zabolały i podparł się na jednej dłoni.

 

-Chcę żebyś wykupił od nas Bokuto w zamian za wykupienie ciebie od Oiwaki.- wyjaśnił.

 

-Co ma jedno do drugiego?- syknąl Czarna Sowa, kryjąc swoją złość. Kot odsunął się, ochylając się na krześle.

 

-Wiem o tobie i Bokuto. Wiem, że się kryjecie dlatego nic nie robię. Ale Bokuto jest dla mnie jak brat, więc chce dla niego jak najlepiej. My wykupimy ciebie, ty jego. I będziecie wolni. Urządzicie sobie jakieś gniazdko gdzieś daleko od tego gówna.- powiedział lider Kotów, wpatrując się znudzony w okno.

 

Keiji przygryzł wargi. Był oszołominy, zaskoczony, przerażony i zarazem podekscytowany.

 

-Po co to?- szepnął, przyglądając się Kuroo. Tetsuro westchnął.

 

-Bokuto ma dość tej zabawy. Może i bierze kolejne zlecenia, ale zrobił się bardziej potulny odkąd jest z tobą. Chcę żeby zaznał trochę radości z życia zanim przez przypadek oberwie kulkę. A skoro już ma ciebie to najwyższa pora.

 

-Kuroo-san. Wybacz, ale czy ty coś do niego...?- Keiji nie mógł się powstrzymać przed zadaniem tego pytania, ale Tetsuro wybuchł gromkim śmiechem.

 

-Nie żartuj. Obaj mamy nierówno pod sufitem. Oszalelibyśmy razem. Ja już mam swoją połówkę i prawdopodobnie nam się nie uda uwolnić od mafii.- wymruczał.- Ja i Kenma nie mamy na to szans. Ja jestem ciągle na celowniku. Sporo osób wie o nas, więc i on jest ławym celem. Prędzej czy później któryś z nas zginie i nie wiem jak Kenma, ale ja bez niego nie dam rady. Bokuto tego potrzebuje. Może i zmarnuje się jego talent, ale chyba szczęście jest tutaj ważniejsze.- przerwał na chwilę i oderwał wzrok od szyby. Wbił w Akaasheigo ponure spojrzenie.- Wiesz co zrobię, gdy Kenma zginie?- zapytał, uśmiechając się znudzony.- Samodzielnie strzelę sobie w łeb, bo nie potrafiłem go obronić.

 

Keiji przełknął ślinę. Zrobiło mu się przykro.

 

***

 

Akaashi zadrżał, czując ciepłe palce na swojej talii. Oderwał ciemne spojrzenie od deszczu za oknem i przechylił lekko głowę w bok, by dać Bokuto lepszy dostęp do swojej szyi, którą szarowłosy właśnie obdarzał pocałunkami.

 

-Stęskniłem się.- zamruczał mu do ucha Koutarou. Keiji westchnął drżąco. Dłonie Puchacza były ciepłe i duże. Czuł się nienaturalnie wręcz spokojny, gdy jego ramiona oplotły go wokół szyi, a sam złotooki przytulił się mocno do jego pleców. Akaashi przytknął policzek do jego przedramienia równocześnie zaciskając na nim palce.

 

-Ja też.- szepnął drżącym głosem. Koutarou opuścił ręce i powoli go do siebie odwrócił. Keiji spojrzał w lśniące nawet w półmroku jego sypialni oczy. Przez chwilę obaj milczeli, wpatrując się w siebie. Akaashi czuł jak od wewnątrz trawi go niepokój, ale nie mógł pozwolić, by Koutarou cokolwiek dostrzegł. Odpiął wolno zamek jego skórzanej kurtki, odsłaniając tym samym opięty koszulką na krótki rękaw tors mężczyzny. Koutarou pozwolił mu zdjąć z siebie kurtkę, wpatrując się w niego z pewną dozą czułości, której Akaashi nie chciał widzieć. Keiji przesunął palcami po jego szyi, na której wytatuowane były dwa najprawdopodobniej sowie skrzydła, po czym zszedł opuszkami palców na jego ramię. Spod rękawa wystawała dolna część tatuażu. Czarnej sowy.

 

-Keiji...- mruknął w końcu Puchacz, odrywając jego uwagę od swojego ciała. Czarnowłosy podniósł na niego lekko zamglony wzrok. Słodki zapach ciała Bokuto działał na niego lepiej niż afrodyzjak. Wyciągnął ręce w górę i oplótł nimi szyję mężczyzny, przysuwając wargi do jednego z wytatuowanych skrzydeł.

 

Szarowłosy nawet się nie zastanawiał nad jego zachowaniem. Objął go, delikatnie się kołysząc jakby w rytm melodii, którą słyszał tylko on sam i zamruczał w jego włosy. Rozpiął rękawice i odrzucił je w kąt, chcąc dotykać skóry Akaashiego wyłącznie swoimi dłońmi. Podciągnął jego koszulkę. Keiji wykrzywił usta w uśmiechu, gdy Bokuto dotknął czubkami palców rany po własnych paznokciach i uśmiechnął się triumfalnie.

 

Koutarou pociągnął go bardziej do siebie, robiąc przy tym krok w tył. Padli razem na łóżko. Akaashi podniósł się na łokciach, by spojrzeć z góry na szarowłosego. Para złotych, dużych oczu śledziła każdy jego ruch z zaskakujacą czujnością. Lewa dłoń Bokuto podniosła się w jego kierunku, a palce wplotły się wolno w jego czarne włosy. Keiji przymknął powieki i westchnął cicho, czując jego dotyk na swoim policzku. Otworzył oczy, gdy szorstki kciuk przesunął po jego dolnej wardze. Pochylił się ku Koutarou i złożył na jego ustach szybki pocałunek. Złotooki złapał go jednak mocniej, przyciskając swoje wargi do jego. Objął go mocno. Po chwili Czarna Sowa leżał plecami na łóżku, a Koutaro leżał miedzy jego nogami, całując go zachłannie. Keiji objął go nogami, przyciskając go do siebie. Słyszał nierówny oddech Bokuto, gdy ten wolno zjechał ustami na jego szyję. Akaashi przekręcił głowę w bok, wzdychając. Kiedy Koutarou podniósł się klękając tym samym między jego nogami i spojrzał na niego płomiennym wzrokiem, Keiji przygryzł wargę. Bokuto zdjął z siebie koszulkę, dając mu tym doskonały widok na szeroki umięśniony tors, a ciało czarnowłosego zadrżało. Chciał tylko jego.

 

***

 

Akaashi rozszerzył oczy w zdziwieniu, widząc swojego szefa w towarzystwie Kuroo. Spojrzał na niego nerwowo, po czym przeniósł ponownie wzrok na Oiwakę. Przełknął przekleństwo i ukłonił się lekko.

 

-Wzywałeś mnie?- zapytał, cierpliwie czekając aż jego szef coś powie. Zadowolony uśmiech błąkał się na jego ustach wypchanych cygarem. Keiji nie znosił jego zapachu. Lider pokiwał głową.

 

-Zostajesz przeniesiony.- mruknął szef, patrząc na niego znudzony. Keiji drgnął.

 

-Dokąd?- zapytał spokojnie. Miał ochotę trzasnąć szczerzącego się Tetsuro w pysk.

 

-Dokąd chcesz. Szef Kotów zapłacił za twoją wolność.- wskazał ręką na czarnowłosego i zaśmiał się pod nosem.- Podziękuj ładnie.

 

Keiji spojrzał na Czarnego Kota, przełknął ślinę. To wyjaśniało walizkę z pieniędzmi leżącą na biurku jego szefa. Skinął lekko. Nie było sensu się kłócić. Jeśli został wykupiony był wolny od Oiwaki, ale tym samym miał dług u Kuroo. Z deszczu pod rynnę.

 

-Dziękuję.- powiedział usłużnie. Tetsuro odstawił szklankę z whiskey na stolik przed nim, słysząc dzwonek swojego telefonu. Spojrzał na wyświetlacz, ale rozłączył się. Wstał zgrabnie, wsunął dłonie do kieszeni spodni czerwonego garnituru.

 

-Nie dziękuj. Mam w tym swój interes.- rzucił rozbawionym tonem, kierując się do drzwi.- Dzięki za rozmowę Oiwaka. Miło było robić z tobą interesy.- pożegnał się, wychodząc.

 

Keiji stał chwilę w bezruchu, wgapiając się w drzwi i nie wiedząc co właściwie ma zrobić. Dopiero chrząknięcie lidera obudziło go z tego transu.

 

-Możesz zabrać swoje rzeczy. Jesteś teraz wolny.- powiedział. Keiji pokiwał powoli, ukłonił się lekko i opuścił gabinet.

 

Na zewnątrz jak zawsze stał Aone. Spojrzał na niego kątem oka i uśmiechnął się lekko.

 

-Brawo brachu. Jesteś wolny.- powiedział kładąc mu wielką dłoń na ramieniu. Czarna Sowa który chyba wciąż nie bardzo wiedział co się przed chwilą wydarzyło, mruknął cicho na potwierdzenie.

 

-Ta, wolny.- po czym odszedł korytarzem w kierunku wyjścia.

 

Szklane drzwi zamknęły się za nim. Keiji patrzył w chodnik, który był od kilku dni regularnie zalewany deszczem. Wszędzie było pełno wody. Brakowało tylko kaczek, a całe miasto można by uznać za jezioro.

 

-Ej!- podniósł wzrok i zmrużył oczy. Stojące przed nim auto było znajome, ale w pełni rozpoznał je dopiero, gdy zerknął na osobę siedzącą w środku. Tę która do niego krzyknęła. Drobny, blond włosy chłopak z ciemnymi odrostami patrzył na niego jasnymi, ostrożnymi oczami.

 

-Tak?- mruknął przyglądając mu się bacznie. Chłopak kiwnął głową, by wsiadł do auta. Akaashi wbrew głupocie tego pomysłu, wyszedł w jego stronę. Ciepłe krople spadały na jego włosy i twarz, mocząc również czarny garnitur. Wsiadł do samochodu całkowicie przemoczony i spojrzał na chłopaka.

 

-Jestem Kenma. Przysłał mnie Czarny Kot.- powiedział, odpalając silnik. Keiji nie odpowiedział na to.

 

Wlepił spojrzenie w drogę przed nimi i milczał aż dojechali do jego mieszkania. Nawet nie chciał pytać, skąd chłopak wie o jego adresie. Otworzył drzwi.

 

-Dzięki.- mruknął na pożegnanie. Kozume skinął mu tylko i odjechał z piskiem opon, gdy tylko czarnowłosy opuścił pojazd. Spojrzał za nim, nie przejmując się deszczem, który przemoczył go już do suchej nitki i dopiero po kilku sekundach wszedł do budynku.

 

W mieszkaniu było cicho. Akaashi czuł się z tym odrobinę nieswojo. Mimo że Koutarou bywał u niego tylko w nocy, zdążył się już przyzwyczaić do tego, że potrafił pół nocy przegadać o ostatnich zleceniach. Rzucił marynarkę na kanapę i od razu udał się do sypialni. Nawet się nie rozbierając, padł na łóżko. Zapach ciała Bokuto wciąż unosił się w powietrzu. Keiji wtulił nos w poduszkę, wciągając tę przyjemną woń głębiej. Chciał żeby teraz tutaj był. Żeby gadał do niego o ostatnim zabójstwie, żeby mruczał albo hukał mu do ucha. Ale Bokuto pracował. Wspomniał mu wczoraj przez telefon, że ma dziś nocne zlecenie.

 

Czarnowłosy przekręcił się lekko, okrywając się przy tym kołdrą. Był wolny, uwięziony i zmęczony.

 

***

 

Keiji wzdrygnął się wybudzony z półsnu dźwiękiem telefonu. Warknął pod nosem, wyplątując się z kołdry i podniósł się do siadu. Przetarł oczy wierzchem dłoni i przemknął oczami po pokoju. Zegarek na komodzie wskazywał trzecią dwadzieścia jeden. Czarnowłosy zauważył, że za oknem jest ciemno, ale już nie pada. Telefon wciąż dzwonił. Akaashi podniósł się z posłania i wyszedł do salonu, gdzie leżała jego marynarka. Wyjął z jednej kieszonki komórkę i zmarszczył się lekko nie rozpoznając numeru.

 

-Halo?- mruknął, będąc pewnym, że Bokuto znowu zmienił numer telefonu. Spojrzał w okno salonu.

 

-Mówi Kuroo.- czarnowłosy spiął się od razu, słysząc jego głos, ale nie dał tego poznać po swoim głosie.

 

-O co chodzi?- zapytał idąc do kuchni z komórką przy uchu. Włączył elektryczny czajnik i wyjął z szafki kubek.

 

-O Bokuto.- odparł tajemniczym tonem Tetsuro. Keiji wrzucił do porcelany torebkę herbaty i oparł się tyłem o blat.

 

-Co tym razem?- spytał czując, że Tetsuro ponownie zaskoczy go czymś w rodzaju wykupienia Koutarou. Ale Czarny Kot milczał chwilę i Keiji był pewien, że pociągnął nosem, co tylko wprowadziło go w dziwny stan niepokoju.

 

-Bokuto wrócił ze zlecenia. Kenma już po ciebie jedzie. Oberwał.- powiedział szybko mężczyzna i rozłączył się.

 

Keiji trzymał komórkę wciąż przy uchu nawet, gdy połączenie zostało zakończone. Jego serce momentalnie przyspieszyło i nie zwrócił większej uwagi na to, że woda się zagotowała.

 

Zamiast tego wybiegł z mieszkania, zakładając tylko buty i stanął na ciemnej ulicy. Po drugiej stronie dostrzegł samochód i wpadł do niego ciężko oddychając. Kozume nie przywitał się z nim, tylko od razu docisnął pedał gazu ruszając przed siebie. Przerażone oczy Akaashiego sprawiły, że on sam zdenerwował się jeszcze bardziej.

 

Drogę pokonał w zastraszającym nawet jak dla niego tempie. Kiedy podjechał pod siedziebę Keiji nie zapytał co teraz. Wyskoczył z pojazdu, wpadając od razu do budynku.

 

Z oddali dojrzał postać Kuroo. Jego czerwony garnitur doskonale odznaczał się od jasnego koryatarza. Keiji podszedł do niego szybkim krokiem, omal nie potykając się o własne nogi.

 

-Gdzie on jest?- zapytał łapiąc Tetsuro za poły marynarki. Stojący obok niego wysoki mężczyzna o szarych włosach, zerknął na nich niepewnie. Czarny Kot spojrzał na niego pochmurnie i skinął na drzwi sali obok. Keiji nie zapytał co się dzieje. Wpadł do środka i zamarł w pół kroku.

 

-Bokuto!- wrzasnął, dopadając do łóżka. Dwóch mężczyzn złapało go jednak z ramiona i odciągnęło pod drzwi. Keiji słyszał w uszach ohydne pikanie aparatury i krzyk jakiegoś mężczyzny, który biegał wokół Koutarou razem z drugim, prawdopodobnie lekarzem. Serce czarnowłosego szalało. Nie mógł tego znieść. Widział już tyle śmierci, do tylu sam doprowadził, ale nie spodziewał się tego. Nie spodziewał się takiej ilości krwi. Zacisnął dłonie na ramionach dwóch dryblasów, widząc jak czerwone strużki skapują ze metalowego łóżka i spadają na podłogę tworząc niewielką kałuże.

 

-Koutarou!- krzyknął ponownie, szarpiąc się. Zobaczył czerwony rękaw, Kuroo pociagnął go do tyłu, próbując go uspokoić. Rzucił się znowu. Przestał dopiero, gdy usłyszał długie, nie ustające piknięcie.

 

***

 

Chmury przysłoniły mu widok na słońce. Deszcz przestał padać kilka godzin temu, ale wilgoć wciąż unosiła się w powietrzu. Odetchnął głośno i odwrócił się do osoby siedzącej za nim. Kuroo poprawił krawat i wziął od stojącego obok niego Kenmy szklankę z wodą. Blondyn usiadł po tym na jego kolanach i spojrzał na Akaashiego.

 

-Jaki jest jego dokładny adres?- zapytał Keiji, naciągając rękawice bez palców na dłonie. Zapiął je powoli z nabożną wręcz czcią, obserwowany przez dwie pary kocich oczu. Kozume spojrzał na ekran trzymanego tableta.

 

-Wysłałem ci już razem ze zdjęciem.- poinformował go. Akaashi kiwnął, poprawiając słuchawkę w uchu.

 

-Jesteśmy w ciągłym kontakcie.- oznajmił, kierując się do wyjścia. Zatrzymał się z dłonią na klamce i odwrócił do nich.- Jak się nazywał?

 

Blondyn zerknął kątem oka na Kuroo, który skinął tylko wpatrując się nienawistnie w szklankę.

 

-Wakatoshi Ushijima.- szepnął Kozume. Keiji nacisnął klamkę.

 

-Wakatoshi Ushijima.- powtórzył jak echo.- Będzie do niego pasowała bolesna śmierć.

Średnia ocena: 2.5  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Pan Buczybór 14.11.2016
    Nie mogłaś dodać odrazu czterdziestu rozdziałów?
  • Nazareth 14.11.2016
    Albo pięćdziesięciu? Dodając teksty w ten sposób możesz mieć pewność, że nikt ich nie przeczyta.
  • LilianaCross 15.11.2016
    Nazareth Nie zależy mi na tym. :) nie po to je tutaj dodałam. O to chodzi, żeby nikt ich nie czytał. I Ciebie nie zmuszam.
  • detektyw prawdy 15.11.2016
    Dziwne imiona, niefajny styl...

    Nie chodzi mi tutaj o czestotliwosc tych rozdzialow

    ,,oto chodzi, zeby nikt ich nie czytal" To po co tutaj dodajesz te teksty? Kurwa, tu chodzi o to zeby sie ludzie podzielili opinia na temat tekstu a nie zebys miala go tylko dla siebie.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania