Dni pełne miłości: 4. W włochatych laczkach
Kise odłożył telefon na szafkę i odwrócił się z uśmiechem do siedzącego na sofie Aomine. Ciemnoskóry pstrykał pilotem szukając jakiegoś meczu, ale w końcu ze złością wyłączył telewizor i rzucił pilotem o biały stolik do kawy. Ryouta zmarszczył brwi z niezadowoleniem.
-Aominecchi! Odrobinę szacunku do moich mebli! Możesz sobie rzucać czym chcesz u siebie w domu!- krzyknął blondyn, podnosząc pilot, który zsunął się na puchaty dywan. Daiki wzruszył ramionami.
-Nie bądź baba Kise. Co masz jutro na obiad?- zapytał wstając. Ryouta warknął na niego i przez chwilę zastanawiał się nad czymś.
-Nie mam obiadu. Kuroko i Kagami zaprosili mnie do siebie na obiad.- odparł z satysfakcją, obserwując grymas niezadowolenia, który pojawił się na twarzy ciemnoskórego policjanta.
-No wiesz co? A ja to co? Pies?- burknął urażony, wychodząc na korytarz. Blondyn zachichotał.
-Kaczka.- parsknął, opierając się ramieniem o framugę drzwi i obserwując, jak Daiki zakłada buty.
-Co?- mruknął podnosząc na niego wzrok nie rozumiejąc.
-Kaczka to maks co może z ciebie wyjść.- zaśmiał się Kise, ale zaraz jęknął głucho, gdy Aomine trzepnął go w tył głowy swoją policyjna czapką.
-Lece do roboty. Na razie.- prychnął wychodząc.
-Aominecchi! Też jesteś zaproszony na jutro!- krzyknął za nim Ryouta, ale Daiki machnął tylko ręką i pobiegł do samochodu. Blondyn uśmiechnął się do siebie patrząc jak ciemna koszula marszczy się na szerokich ramionach jego przyjaciela.
Zamknął drzwi i wrócił do mieszkania. Przeciągnął się lekko i uśmiechnął do siebie. Miał wolne najbliższe trzy dni, więc był gotów żeby przez cały ten czas spotkać się i pobawić ze znajomymi. Chociaż nie... Dzisiejszy wieczór postanowił spędzić w domu.
-Może gorąca kąpiel, maseczka, jakiś drink... I film. Idealny odpoczynek po tygodniu pełnym lotów...- mamrotał do siebie zdejmując krawat. Wchodząc do sypialni, zatrzymał się w progu.
Było tu dziwnie czysto. O ile dobrze pamiętał, kiedy wyjeżdżał na ostatni lot, na podłodze walało się mnóstwo brudnych ubrań, kwiatek na oknie był zupełnie wyschnięty, a na biurku walało się od groma zdjęć z jego sesji. Ryouta rozejrzał się dokładnie. Wszędzie było czysto, nawet kurz nigdzie się nie unosił. Smugi na lustrze, które jak pamiętał, zrobił wylewając odżywkę do włosów, zniknęły, podobnie jak ubrania, które teraz były ładnie ułożone w szafie, co zauważył przez jej uchylone drzwi. Kise uniósł brwi.
-Czyżby Aominecchi...?- mruknął do siebie, przypominając sobie, że przez czas jego nieobecności to Daiki opiekował się domem. Pstryknął palcem liść stojącego na parapecie świeżego storczyka w kolorze delikatnego różu i uśmiechnął się szeroko.
-Kochany Aominecchi...- zachichotał. Odwrócił się szybko i pobiegł do kuchni po telefon. Wybrał numer policjanta i czekał.
-Co jest Kise?- głos Aomine był jak zawsze znudzony życiem. Ryouta zaśmiał się.
-Aominecchi, co robisz dziś wieczorem? Może wpadniesz do mnie?- zapytał z bananem na twarzy, przyglądając się swojemu odbiciu w srebrnych drzwiach lodówki.
-Sorki Kise. Umówiłem się z chłopakami z pracy na piwo. Zadzwoń może do Kasamatsu.- odparł ciemnoskóry, na co blondyn zmarkotniał lekko.
-W porządku. Zaraz do niego zadzwonię. Pa!- powiedział udając wesołego i rozłączył się szybko.
Jednak zamiast zadzwonić do przyjaciela odłożył telefon i rozbierając się po drodze, poszedł do łazienki. Usiadł na brzegu wanny, odkręcił ciepłą i zatkał odpływ. Zdjął bieliznę i stanął przed lustrem czekając aż wanna się napełni.
Z szafki wyjął pojemniczek z maseczką do twarzy i nałożył na siebie cienką warstwę. Odstawił pojemnik na miejsce i wyłączył wodę. Zajrzał do szafki obok wanny i przejrzał płyny do kąpieli których miał pokaźną kolekcją przez swoje zamiłowanie do wszelkich zapachów. Przyjrzał się dokładnie etykietom i chwycił jedną z butelek.
-Dzisiaj wezmę arbuz i melon...- uśmiechnął się do siebie, odkręcając ją i wlewając trochę do wody. Przyjemny słodki zapach rozniósł się po pomieszczeniu, a Kise schował butelkę i wsunął się do wody, wzdychając z zadowoleniem. Czuł, że wszystkie jego mięśnie odpoczywają, a w jego głowie nawet pojawiła się wizja małego ludzkiego serca, które siedząc w wannie jak on popija drinka przez słomkę.
Poderwał głowę i wlepił wzrok w kran.
-Muszę jechać na wakacje.- powiedział do siebie, jednak zaraz pokręcił głową jakby chciał odgonić tę myśl i zanurzył się w wodzie po szyję, zamykając oczy.
Kiedy uchylił powieki woda była już zimna, przez co Ryouta wyszedł z wody dygocząc, szybko się wytarł i wskoczył w długie spodnie od piżamy i krótki szlafrok. Zarzucił na mokre włosy ręcznik, wsunął stopy w puchate kapcie, które dostał na któreś święta od Kasamatsu i w takim domowym wydaniu poczłapał do kuchni zrobić sobie coś do picia.
Wybierając herbatę pożałował przez chwilę, że Aomine tak często spędza u niego czas, bowiem było tutaj mnóstwo najróżniejszych pudełeczek, które policjant namiętnie kupował zawsze, gdy znalazł nowy rodzaj herbaty. Przejrzał tylko kilka pierwszych i w końcu znalazł swoją ulubioną zieloną, którą od razu wrzucił do kubka i zalał wrzątkiem. Przeczłapał do salonu jedną ręką pocierając włosy, drugą starając się balansować tak, by herbata się nie wylała.
Rozsiadł się na białej kanapie i włączył telewizor. Wydął zniesmaczony wargi, widząc wieczorne wiadomości i przełączył na kanał przyrodniczy, gdzie akurat leciał film o pingwinach.
Podskoczył z piskiem, słysząc dzwonek do drzwi. Wstał wolno łapiąc po drodze leżącą na stoliku gazetę i starając się nie szurać kapciami podszedł wolno do drzwi. Złapał za klamkę i wyjrzał na zewnątrz.
-Ej, otwieraj te drzwi! Policja!- prychnął Aomine wchodząc z impetem do środka, przez co blondyn aż poleciał do tyłu i łupnął pośladkami o panele.
-Aominecchi! Co ty tu robisz?- spytał, patrząc jak Daiki zamyka za sobą drzwi na patent. Dopiero później zarejestrował sześciopak piwa w jego drugiej dłoni.
-Chciałeś żebym wpadł.- czarnoskóry wzruszył ramionami i podał mu wolną rękę, żeby pomóc mu wstać. Kise podniósł się z jego pomocą i skinął głową na wejście do salonu.
-Miałeś iść z chłopakami na piwo.- zauważył złotooki szurając w kierunku kanapy. Daiki prychnął rozpinając cienką bluzę, którą miał na sobie. Kise krytycznie zmierzył jego dresowe, szerokie spodnie, ale nic nie powiedział na ich temat.
-Miałem, ale...- Aomine zmierzył blondyna od odzianych w błękitne papucie stóp po mokre włosy i zmielił w ustach język.- Ale zdecydowałem się pojechać do staruszki we włochatych laczkach.- prychnął.
Kise poczerwieniał ze złości nabierając powietrza w płuca.
-Sugerujesz, że jestem stary!?- ryknął piskliwie Ryouta, opadając na poduszki kanapy.
-Gdzie bym śmiał...- burknął siadając obok blondyna. Kise spojrzał na niego kątem oka.
-Twój sarkazm się rozwija Aominecchi.- powiedział już spokojniej. Aomine otworzył jedną z puszek i podał złotookiemu, a drugą otworzył dla siebie.
-Zamknij się i pij.- warknął ze złością.
Kise spojrzał na puszkę, po czym uśmiechnął się do Aomine najpiękniej jak potrafił, przez co ciemnoskóry aż zakrztusił się złotym napojem, ale Ryouta już był zajęty piciem. Daiki uśmiechnął się półgębkiem tak, by jego towarzysz tego nie zauważył.
-O, Aominecchi! Dziękuję.- złote oczy wlepiły się w twarz Aomine. Mężczyzna uniósł brwi nie rozumiejąc, o co chodzi pilotowi.
-Za co?- zapytał odstawiając puszkę na stolik.
-Za posprzątanie w moim domu.- odparł Kise i szybko cmoknął Daikiego w policzek, po czym wyszedł do sypialni, żeby się przebrać.
Policjant zamarł w bezruchu z radością stwierdzając, że jego skóra jest na tyle ciemna, że nie widać na niej zbyt mocno rumieńca. Chwile tak siedział, ale w końcu chwycił piwo i pociągnął solidny łyk.
Ryouta w tym czasie stał oparty o zamknięte drzwi sypialni. Na jego ustach błąkał się lekki uśmiech, policzki były nieco zaróżowione, a powieki przymknięte do połowy jakby był w jakimś amoku.
-Aominecchi...
Komentarze (4)
Dzi...Dziecko?
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania