Do Sabakowa — adres nieznany
głęboki oddech
mówisz że ci już przeszło
nie myslisz o nim
i jesteś szczęśliwa
tylko dlaczego
bierzesz głęboki oddech
za każdym razem
gdy widzisz parę trzymającą się za dłonie
Wczoraj wieczorem potykając się o wstręt do rzeczy, które przypominają przeszłość.
Ryzykując życiem, udałem się na tyły chińskiej restauracji.
Szedłem tam parkiem przylegającym do ulicy, przy której stoi dom. Dom, w którym byłem przetrzymywany — tak dobrze przeczytałeś — byłem więziony i wykorzystywany do celów rozrywkowych. Ale o tym opowiem Ci innym razem.
Wychodząc z Więziennej, bo pod taką nazwą figuruje ta ulica w mojej głowie, skręciłem w prawo — a tam jak co dzień, ten sam cyrk. Łańcuchowe przy pełnej misce, o sercach nieznających piękna wolności, odnoszą się do mnie z niezrozumianą mi nienawiścią. Obelgi takie jak: śmierdzący burek, bezpański pchlarz — to normalność... Nie, do zęboczynów nie dochodzi, gdyż z ostrożności trzymam się, poza zasięgiem ich łańcuchów... à propos pańskości — oczywiście, rozumiem wiernopoddańcze nastawienie, pozwoli zbliżyć się do koryta — jednak, wole być "bez", brudny, głodny, niźli syty pięknie im służyć i dobrze aportować. Wolny, jestem wolny i jeszcze raz wolny — huczało po mojej głowie.
Co się tyczy miłości, mój drogi przyjacielu — bez zmian — miałem nadzieje, że po posiłku porozmawiam z czystej rasy Pudelką Bellą. Niestety, Włoski charcik Molinari przyczepił się do niej jak pijawka. Gdy mówił, owijała nogi wokół jego słów, a serce biło jej tak głośno, że kelner wyszedł przed lokal i rozgonił towarzystwo — nie miałem sposobności. Gdybym był Rozwajlerem bądź Pit-bólem, przegryzłbym mu gardło z rozpaczy.
Z poważaniem
Burkosław Azorowski.
Komentarze (1)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania