Do samozwańczego władcy
Wybacz mój mistrzu
brak sznurków i wyłącznika,
nadmiar zdrowych zmysłów
i nadziei.
Przepraszam za kolorowanki,
znajdywane pod mym łóżkiem.
Wiem, ile poświęciłeś gumek
na zamazanie tych bohomazów.
Widziałam, ile utopiłeś serca
w stworzenie utopijnego świata,
którego ujrzeć nie potrafię.
Opowiadałeś barwne ptaki,
śpiące w konarach
kryształowych drzew.
W zamian chciałeś
ofiarę z padliny umysłu
i oczu wydrapanych,
ja bezczelnie patrzę w okno
i nie widzę żadnych barw
ani kryształów.
Żaden uśmiech czy jedwabny głos,
nie zmyje ze mnie brudów,
które tak tępisz.
Nie stworzysz rozpuszczalnika,
co zmieni wspomnienia w biały proszek:
biały, jak koszula,
pod którą prześwituje zgnilizna.
Komentarze (2)
Ładny wiersz i w zasadzie dający do myślenia ;)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania