Do you did that? - Prolog
Po raz kolejny spojrzałam na Travisa, mimo woli uśmiechnęłam się sama do siebie. Był idealny w każdym calu i do tego cały mój. Za każdy razem widzę nas razem jako staruszków którzy patrzą na wnuki i widzą w nich swoje młode odbicia, którzy są dumni że są dziadkami, czy można by było chcieć czegoś więcej ? Kocham Travisa, a on kocha mnie...jesteśmy swoim dopełnieniem, pasujemy do siebie... na pewno.
Westchnęłam.
___________________________________________________________________________
- Czy ty zawsze musisz być taki beznadziejny ?!
- A co miałem pozwolić, żeby ten typ się do ciebie przystawiał ?!- nie wytrzymałam, rzuciłam się na niego jak szalona okładając go pięściami.
- Wszystko psujesz...- złapał mnie za nadgarstki i mocno ścisnął- jak zwykle.... Czemu ty i nie ufasz ? Cały czas rzucasz się z pięściami na ludzi... to.. to... nie jest normalne, czasami się ciebie boje.... masz takie ciągłe zmiany humoru....- przestałam się szamotać i po prostu rozpłakałam. Poczułam się bezsilna, nie mogłam dłużej udawać, że wszystko jest w porządku, kiedy nie było.
- Przepraszam kochanie... tak bardzo cię przepraszam- przeciągnął mnie do siebie i przytulił co wzmogło mój płacz.
Westchnęłam.
___________________________________________________________________________
- Jeszcze zatańczmy !!- pokręcił głową z rozbawieniem- Proszę !!- chwyciłam go za rękę i pociągnęłam w stronę parkietu. Chwycił mnie w pasie i zaczęliśmy się bujać w rytm muzyki.
- Jest idealnie- powiedziałam cicho tuląc się do jego piersi.
- Cieszę się, że zgodziłaś się przyjechać tu ze mną i poznać moją ciotkę- mruknął całując moje włosy
- Żartujesz Teksas jest piękny chciałabym się tu kiedyś przeprowadzić mieć własne ranczo i życz dnia na dzień.- przytuliłam się mocniej do niego.
Westchnęłam.
___________________________________________________________________________
- Muszę wyjechać na parę dni- podparłam się łokciem i oglądałam jak zakłada spodnie.
- Gdzie ?- odwrócił się w moją stronę i chwilę patrzył jakby nie wiedział co odpowiedzieć.
- Mam kilka spraw do załatwienia w Nowym Yorku- nachylił się i lekko pocałował
- Znudziło ci się życie w Millbrook ?
- Być może- powiedział ze śmiechem
- Ale musisz obiecać, ze szybko wrócisz- przyciągałam go znów do siebie i mocno pocałowałam.
___________________________________________________________________________
Spojrzałam na zegarek, Travis powinien już tu być jakieś 20 minut temu. Spojrzałam na ekran obok, ewidentnie pisało, że jego samolot wylądował 30 minut temu ! Coś na pewno jest nie tak, bo co można robić tyle czasu ?
Zaniepokojona zaczęłam chodzić w te i powrotem cały czas patrząc na wychodzących ludzi z sali przylotów, mając nadzieje że za chwilę wyjdzie z nie Travis i uśmiechnie się do mnie uspokajająco.
Przesiedziałam już dobrą godzinę, mając dosyć czekania podeszłam do kobiety za biurkiem.
-Dzień dobry, chciałam zapytać czy wszyscy pasażerowie samolotu L-550 już opuścili pokład samolotu- kobieta chwilę sprawdzała coś w komputerze
- Wszyscy pasażerowie opuścili pokład jakieś 40 minut temu.
- Czy mogłaby pani mi powiedzieć czy był w śród nich Travis Red ?- kobieta wstukała coś do komputera
- Z tego co tu pisze pan Red nigdy nie pojawił się na pokładzie tego samolotu- szybko podziękowałam pani i wyszłam z lotniska. Teraz byłam jeszcze bardziej zaniepokojona, wyciągnęłam telefon i wybrałam jego numer.
Leżałam zapłakana w łóżku, Travis nie odbierał telefonów od mnie, swojej mamy ani przyjaciół. Musiało się coś stać !
___________________________________________________________________________
- Dzień dobry nazywam się Adriana Ford i jestem detektywem- spojrzałam zdziwiona na kobietę stojącą na progu domu mojego chłopaka - Chciałabym porozmawiać z Daniellą Red - szybkim ruchem zaprosiłam ja do środka.
- Jest w salonie, ale proszę uważać jest w bardzo złym nastroju od kilku dni nic nie je i cały czas płacze, na pewno pani wie, że jej syn zaginął...
- Właśnie o nim przyszłam porozmawiać- weszłyśmy do salonu, pani Red stała odwrócona do ans plecami, zapatrzona w okno popijając whiskey .
- Proszę pani detektyw Adriana Ford chciała porozmawiać- mama Travisa powoli odwróciła się od okna i jakby wybudzała się z transu spojrzała trochę nieprzytomnie an detektyw Ford.
- Proszę usiąść
- Nie ma dla pani zbyt dobrych wieść, od razu przejdę do sedna sprawy.- po krótkiej ciszy powiedziała coś czego nigdy żadna z nas dwóch nie chciała usłyszeć- Pani syn nie żyje, został zamordowany, dziś znaleziono jego ciało koło rzeki Hudson. - Pani Red wybuchła głośnym płaczem , a ja czułam jak milion noży naraz wbija mi się w serce.
___________________________________________________________________________
- Pożegnajmy naszego przyjaciele Travisa... niech spoczywa w pokoju- po moich policzkach spływały gorzkie zły, straciłam go...straciłam. Patrzyłam jak jego trumna powoli zjeżdża na dół i miałam ochotę wskoczyć to tego dołu razem z nim, wiedziałam, że jego śmierć zabrała nie tylko jego dusze, ale także i moje serce. d chwili, gdy dowiedziałam się, ze nie żyje przestałam żyć normalnie... nic nie było takie samo, nic nie sprawiało mi radości... czułam jedynie czarną rozpacz i wielką dziurę w sercu.
___________________________________________________________________________
Od chwili kiedy nie żyje mam tylko jeden cel. Dopaść drania który mu to zrobił, dopaść tego sukinsyn syna który zniszczył jego i moje życie ! Nie mogę siedzieć i myśleć, że zabójca mojego chłopaka życie i jest na wolności.... zamierzam przeprowadzić się do Nowego Yorku i zacząć moje własne śledztwo.
Wiem jedno na pewno muszę go dopaść !
Komentarze (4)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania