Do zimy
Po co, szare widmo nas obtaczasz?
Klin udając między złotem, a zielenią
Białą cię widzą, a obskurność stajasz
Monotonią zarażając wrzechwieczną
Ujrzawszy się przyćmiony, szkłem przeszywasz
Skórę mą piórkową, rewersie natury!
Jak meteor, istnienia istnieniem zabierasz
Do Ra odrodzenia, a po nim stchórzysz
Godziny z twych minut olśnionych udajesz
Ciągnąc je do doby, gdybyś tylko mógł, sadysto
Minus na plus dać, jak twi bracia dalej
I daleko na równik odlecieć, egoisto!
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania