Dobranoc
Mam już dosyć pierwszej zmiany, wolę pracować nocami
Kawy nie spożywam wcale, posiłkuję się sokami
Nie zaparzam też herbaty, dawno zepsuł mi się czajnik
A w tych z pracy po kamieniu zaraz wyrośnie trawnik
Energetyk jest szkodliwy, poza tym na mnie nie działa
Chyba tylko kokaina mogłaby odciąć od spania
Siłą woli dzisiaj walczę z organizmem znacznie cięższym
Chociaż pewnie będąc w domu teraz grałbym na PlayStation
Chciałbym przestać szarogęsić, w głowie mi się tylko pieprzy
Mglisto robi przed oczami, jestem znów taki nieszczęsny
A godziny, cóż, leniwie przesuwają się do przodu
Mógłbym dziś zostawić pracę, przecież przyjdę tutaj znowu
Wypłukany dzień z kolorów, światło bije z telefonów
Lampy białe rażą w ślepia bardziej niż te od neonów
Nie chcę dzisiaj słuchać sporów, warkot maszyn mi wystarczy
Oraz radio nastawione wiecznie na tą samą stacje
Wściekam się na tą robotę, znowu zaszła zmiana planów
Towarzyszy mi ten zakład nieraz wśród moich koszmarów
Mam wybuchy szczęśliwości, większość to smutnawe głąby
Niezadowoleni wiecznie jakby spaść miały tu bomby
To jest tak bardzo typowe dla istot na polskim wschodzie
Jeśli ktoś ma mnóstwo forsy znaczy pierdolony złodziej
Całe życie przepracują nieraz pod tym samym szyldem
W związku z czym czują się lepsi wyrażając to nagminnie
Kiedy wracam po południu muszę zjeść a później drzemka
Trwa mniej więcej trzy godziny przez co snu zanika ciężar
Za to w nocy jest przeróżnie, raz się prześpię jednym duszkiem
By gdy indziej toczyć boje z nieposłusznym mi łóżkiem
Sen jest jak preludium śmierci, zatem bardzo relaksuje
Źle się czuję, gdy brakuje go na co dzień, to rzutuje
Na emocje i na nerwy, jestem złem tak nasiąknięty
Mam ochotę w pewnych chwilach komuś wybić wszystkie zęby
Nigdy więc nie byłem święty i krochmalę sakramenty
W tym procesie jest zamknięty obwód życia, są momenty
Gdy objęcia Morfeusza jako jedne dają szczęście
Już nie mogę się doczekać, gdy położę się nareszcie
Komentarze (3)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania