Dobrej nocy moja ruda małpo niepocieszona

Są rzeczy piękne, nijakie, trudne do zapamiętania.

Jesteśmy i my; zblazowani, nafaszerowani koksem,

dzieci nie swojej matki, niechciany kwiat.

 

Miałem nie pisać, zamilczeć na chwil tyle, ale masz:

sąsiadka z parteru powiła syna, a mąż tej rudej co wiesz,

wypadł oknem, cholera, jak ja nie lubię dzisiejszego dnia.

 

Sałatka jarzynowa, tak, ta kurwa mi zaszkodziła, a co,

stać mnie było na gest, ten jeden, pełen czystej i sen.

 

Zabalowałaś malutka, a ja tu czekam, jak stetryczały cieć.

Nie wyglądam? A mój pesel widziałaś? I co? Przeżyłaś?

Napisałem bajkę dla wnuka, przemyciłem kilka prawd,

których pewnie nigdy nie zrozumie, ale ty oczywiście

tak.

 

Piję pomarańczowy dżin – uwierzysz, że coś takiego

pozwolili wyprodukować? Zaraz odpadnę, ale mam pytanie:

czy ten, wiesz, cieć, był naprawdę twoim kochankiem, czy też

sobie to wszystko ubzdurałem? Moja pani doktor twierdzi, że

niegroźnie się starzeję. A można inaczej?

Średnia ocena: 3.7  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania