Dobrej nocy moja ruda małpo niepocieszona
Są rzeczy piękne, nijakie, trudne do zapamiętania.
Jesteśmy i my; zblazowani, nafaszerowani koksem,
dzieci nie swojej matki, niechciany kwiat.
Miałem nie pisać, zamilczeć na chwil tyle, ale masz:
sąsiadka z parteru powiła syna, a mąż tej rudej co wiesz,
wypadł oknem, cholera, jak ja nie lubię dzisiejszego dnia.
Sałatka jarzynowa, tak, ta kurwa mi zaszkodziła, a co,
stać mnie było na gest, ten jeden, pełen czystej i sen.
Zabalowałaś malutka, a ja tu czekam, jak stetryczały cieć.
Nie wyglądam? A mój pesel widziałaś? I co? Przeżyłaś?
Napisałem bajkę dla wnuka, przemyciłem kilka prawd,
których pewnie nigdy nie zrozumie, ale ty oczywiście
tak.
Piję pomarańczowy dżin – uwierzysz, że coś takiego
pozwolili wyprodukować? Zaraz odpadnę, ale mam pytanie:
czy ten, wiesz, cieć, był naprawdę twoim kochankiem, czy też
sobie to wszystko ubzdurałem? Moja pani doktor twierdzi, że
niegroźnie się starzeję. A można inaczej?
Komentarze (1)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania