Dobrze i Źle
Początek noworocznych wysprzedaży odzieży jest dla klientów, a właściwie klientek dniem startu po wymarzone ciuszki po obniżonych cenach. Handlowcy doskonale wykorzystują słabość ludzi, niepotrafiących powstrzymać się od zakupów w atrakcyjnych ich zdaniem cenach. Kolejny raz zostałem wciągnięty w magię wysprzedaży, jedynym wyjątkiem było to, że po raz pierwszy towarzyszyłem mojej nowej dziewczynie. Ona też podobnie jak wszystkie jej poprzedniczki nabrała ze stojaków tony ciuchów, które to ja musiałem zanieść do przymierzalni. Kabin do przebierania było kilkanaście, oczywiście wszystkie pełne i jeszcze kolejka chętnych samych pań przed nimi. W środku każdej przebywały też panie i stale się ubierały, wychodziły do czekających na siedziskach przed kabinami facetów. Następnie przeglądały się w dużym lustrze, pytały swoich partnerów.
- Podobam ci się, jak wyglądam, pasuje mi to, nie za grubo wyglądam.
Część mężczyzn była na tyle rozkojarzona, że udzielała odpowiedzi całkiem obcym paniom. Przeważnie jak opinia była pochlebna to pytająca się uśmiechała i swojemu mężczyźnie najczęściej mówiła.
- Ty skrytykowałeś, a panu się podoba, po prostu ma dobry gust.
Gorzej było jak komentarz był niepochlebny, wtedy w najlepszym przypadku odpowiadający usłyszał od pani.
- Dupek.
Właśnie w takiej roli siedziałem na siedzisku i próbowałem wzrokiem poszukać jakiegoś ciekawego widoku. Najprawdopodobniej handlowiec odpowiedzialny za dekorację pomieszczenia przymierzalni w tym dniu zrobił sobie wolne i tak już na stałe pozostało, a jak nie to był zwyczajnie złośliwy.
Nie uciekło mojej uwadze, wejście nowej pary. Kobieta szła pierwsza w rekach trzymała wieszaki z dwiema sukienkami, już na oko oceniłem na sporo za małe. Dwa kroki z tyłu szedł facet w średnim wieku z naręczem garderoby damskiej do przymierzenia. Wszystko wniósł do kabiny i usiadł obok mnie przecierając chusteczką spocone czoło, następnie wyciągnął rękę do powitania i powiedział.
- Marek jestem.
W odpowiedzi odpowiedziałem Irek, wymieniliśmy kilka grzecznościowych zwrotów i słów powstrzymujących w takich przypadkach mężczyzn na duchu. Właśnie w tedy z kabiny wyszła moja dziewczyna i powiedziała.
- I jak wyglądam.
Zacząłem w trybie pilnym przeszukiwać posiadany zasób słów odpowiednich do tej sytuacji i mogących służyć za odpowiedź. Miałem szczęście, ponieważ mój rozmówca za mnie błyskawicznie odpowiedział.
- Bluzeczka śliczna tylko dodaje pani sporo lat, a pani jest taka młoda szkoda to psuć.
Przeglądnęła się jeszcze w lustrze trzy razy, wydymając przy tym policzki, następnie wróciła do kabiny przebierać się w kolejną kreację. Natomiast Marek człowiek światowy stały bywalec wszystkich wysprzedaży przyszykowany na wszystko, wcisnął mi w rękę butelkę piwa, zapakowaną w dwie torebki papierowe od chleba.
- Spokojnie możesz wypić, tutaj nie ma kamer, a te przymierzanie trochę jeszcze potrwa – powiedział.
Spokojnie odpowiadał na moje liczne pytania, przecież wiedział z wyprzedzeniem, kiedy z kabiny wyjdzie jego żona, lub moja dziewczyna, Jak sam mówił nie były to żadne zdolności tylko lata doświadczeń w małżeństwie i aktywny udział we wszystkich wysprzedażach. Potrafił udzielać takich odpowiedzi, że żona kupowała tylko to, co on wybrał i na dodatek ona była całkowicie przekonana o własnym wyborze. Kocha jak sam twierdzi te swoje osiemdziesiąt kilo bezguścia. Nawet pogodził się z koniecznością omijania wszystkich stoisk z męskimi gadżetami, ponieważ żonie to przeszkadza, a na pożegnanie mi jeszcze powiedział.
- Zapamiętaj sobie w małżeństwie masz racje albo spokój wybieraj, bo to zależy od ciebie. Masz jeszcze szanse pokierować swoją przyszłością tylko nie zostawiaj niedomówień w rodzaju „ jakoś będzie, lub samo się rozwiąże”.
Przypadkowe spotkanie w galerii handlowej dało mi wiele do myślenia, a najbardziej to, że w przyszłości mogę stać się podobnym do Marka i mieć takie życie. Musiałem coś zmienić żeby do tego nie doszło, nie chciałem zmieniać dziewczyny zależało mi na niej. Chciałem sobie i jej pokazać świat mało popularny w naszym środowisku. Okazja szybko się nadarzyła w długi majowy weekend, dokładnie pierwszego pojechaliśmy do Kazimierza Dolnego zwiedzić te piękne zabytkowe miasto. Wszędzie łatwo było trafić pod warunkiem, że było to miejsce bardzo popularne, lub będące w samym centrum atrakcji turystycznych. Najgorzej, gdy chce się zwiedzić wąwóz, do którego nie dowożą pojazdy elektryczne, na próżno można szukać kierunkowskazów z informacją. Podobnie bardzo ciężko jest trafić do muzeum Kuncewiczów, omija się dom dziennikarzy polskich. Kolorowa reklama przed wejściem przyciąga wzrok i nie zauważa się takiej małej czarnobiałej, że tu mieści się muzeum. Dopiero dalej na bramie prywatnej posesji dostrzega się odręczną informację, żeby iść chaszczami do muzeum.
Moja dziewczyna odpoczywała po trudach zwiedzania do popołudnia drugiego maja, po tym czasie poczuła silną potrzebę odwiedzenia galerii handlowej. Zostałem prawie sterroryzowany, że mam jej towarzyszyć. Wyraziłem zgodę pod warunkiem jutrzejszego zwiedzania zespołu pałacowego Czartoryskich w Puławach. Wydaje mi się, że więcej kilometrów zrobiliśmy w galerii handlowej niż zwiedzając Kazimierz Dolny i w tym przypadku nie słyszałem żadnego narzekania mojej przyjaciółki na obolałe nogi od chodzenia. Trzeciego maja zwiedzaliśmy muzeum Czartoryskich i każde z nas znalazło tam coś dla siebie. Partnerka podziwiała klejnoty, a ja zgromadzone przez Czartoryskich pamiątki po wielkich polakach dla potomnych, czyli takich jak ja. Wcześniej myślałem, że stara szlachta podobna była do współczesnych polityków, którzy stale kreują się na lepiej urodzonych. Wystarczyła jedna wizyta w muzeum i zmieniłem swój punkt widzenia, czy ktoś normalny wystawiłby do gonitwy osła ze szlachetnym koniem. Magnaci i szlachta swoje pieniądze bezinteresownie przeznaczali dla społeczeństwa, a osły tylko ryczą, stale domagając się więcej. Natchniony polskością postanowiłem jeszcze zwiedzić muzeum Jana Kochanowskiego. Moja dziewczyna szybko sprawdziła adres w Internecie i kierujemy się na Policzno. Nawigacja uruchomiona, o prawidłowym kierunku jazdy upewniały kierunkowskazy. Niestety były one tylko w samych Puławach, z każdym mijanym kilometrem droga stawała się coraz gorsza, mijamy drogowskaz Czarnolas w lewo, a w prawo Policzno. Przy drodze brakuje informacji, widocznie Kochanowski tylko tworzył w Czarnolesie, lecz muzeum wystawili mu w Policznie. Droga dziurawa i z wybojami zrobiona prawdopodobnie tak, żeby przyszłego zwiedzającego muzeum uświadomić, jaka skomplikowana jest nasza historia i teraźniejszość. Potrzeba było dojechać do Policzna, żeby zorientować się, że jakiś cymbał tworząc stronie internetową nie wpisał, Muzeum Jana Kochanowskiego w Czarnolesie poczta Policzno.
Pomimo trudów podróży warto było zobaczyć miejsce gdzie powstawały pierwsze dzieła w języku polskim, teraz można tylko patrzeć jak on powoli znika.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania