DODATKOWY ONESHOT - Joe vs randki

*21 lat wcześniej*

A więc właśnie realizuję jeden ze swoich najgorszych pomysłów. Idę na randkę z dziewczyną, choć nawet nie jestem pewien, czy rzeczywiście to dziewczyny mi się podobają. Naprawdę miałem nadzieję, że nie będę musiał się do tego posuwać, ale jednak to chyba jedyny sposób, by się przekonać, czy jestem dziwolągiem, czy jednak nie. Wziąłem głęboki oddech i chwyciłem kluczyki do samochodu. Chciałem pojechać po Carly, ale odmówiła. Powiedziała, że skoro to pierwsze spotkanie, możemy spotkać się w restauracji, bez konieczności tego całego przywożenia dziewczyny na miejsce. Może nie powinno, ale spodobało mi się takie podejście. W końcu mógłbym być psychopatą. Nic dziwnego, że dziewczyna woli dotrzeć na miejsce sama, zanim mnie pozna.

Jadąc, powtarzałem sobie:

- Joe, tylko niczego dziś nie odwal, błagam. Przekonaj się wreszcie, czy jesteś tym cholernym gejem, ale zrób to po cichu. Dziś ma być bez żadnych wtop.

…I na gadaniu się skończyło. Restauracja była naprawdę świetna. Miałem nadzieję, że pomoże mi się to rozluźnić, ale gdzie tam. Wyszliśmy z Carly na zewnątrz, bo tam też były stoliki. Widać było zachodzące słońce, a dziewczyny chyba lubią takie bajery. Grała nawet jakaś muzyka i już widziałem ten maślany wzrok Carly. Patrzyłem na nią i… nic. Była naprawdę ładną dziewczyną, z pełnymi ustami, brązowymi oczami, delikatnymi loczkami w kolorze blondu. Nic jej nie brakowało, wszystko miała na swoim miejscu. Szczupłe nogi, ładny biust. Wszystko to widziałem, a mimo wszystko nie odczuwałem żadnej chęci, by ją pocałować czy żeby zedrzeć z niej ciuchy. Coś definitywnie było ze mną nie tak.

Ale postanowiłem nie poddawać się tak łatwo. Rozmawiałem z nią, naprawdę się starałem, uśmiechałem się, gdy patrzyła na mnie tym wzrokiem. Wytrwałem w tym aż do deseru. Grzebałem w cieście, wciąż ukradkiem obserwując Carly i zastanawiając się, dlaczego nie mogę być normalny, dlaczego nie mogę ślinić się na jej dekolt i wyobrażać sobie, jakie to niemoralne rzeczy bym z nią robił. W końcu nie wytrzymałem tej presji, jej wzroku i świadomości, że ona wciąż uważa mnie za miłego heteroseksualnego chłopaka. Zrobiłem już drugą na liście najgłupszą rzecz, jaką tylko mogłem zrobić. Rzuciłem sztućce na talerz w bardzo dramatycznym geście i krzyknąłem na pół restauracji, że jednak jestem gejem. I to by było na tyle, jeśli chodzi o brak wtop na randce. Spojrzałem na Carly. Najpierw zbladła, potem poczerwieniała, następnie wstała z grymasem złości na twarzy i wybiegła. Parsknąłem cicho, zły na samego siebie i dopiero wtedy zorientowałem się, że wszyscy w promieniu dwudziestu metrów się na mnie gapią.

- No co? – burknąłem. – Równie dobrze mógłbym być mordercą.

Po moich słowach wszyscy odwrócili wzrok, a ja rzuciłem pieniądze na stolik i wyszedłem. Miałem swoje potwierdzenie. A więc jednak… po dwudziestu latach życia na tym świecie zorientowałem się wreszcie, że jestem gejem. Bosko.

Najlepsze w tym wszystkim – a może najgorsze? – było to, że wciąż czułem się normalny. Nie czułem się… spedalony. Istniało w ogóle takie słowo? Jeśli nie, właśnie je wymyśliłem. Na tym etapie chciałem po prostu poznać jakiegoś miłego, sympatycznego chłopaka, który być może również sprawdzał swoją seksualność w sposób podobny do mojego. Chyba musiał jeszcze istnieć drugi taki kretyn. Ściągnąłem na komórkę jakąś aplikację do randek – dla gejów – i zacząłem przeczesywać profile facetów. Już po kilku przekonałem się, że tutaj nie znajdę nikogo normalnego. Albo zboczeni psychopaci albo bezrobotni filozofowie… trafił się nawet jeden z rymowanym zboczonym wierszem. Po dziesięciu profilach bolały mnie oczy.

 

„Jeżeli już koniecznie chcesz mnie wyciągnąć na picie – zamiast kawy wolałbym whisky”

Ok… zapamiętam.

 

„Jeśli pytasz, kogo szukam, odpowiedź brzmi – nie ciebie!”

O rany, najmocniej przepraszam Panie Niedotykalski.

 

„Pisz, jak na mnie patrzysz, patrz, jeśli do mnie mówisz”

Hm… głębokie.

 

„Człowiek, który wymazał ze swego życia wszelkie odniesienia do absolutu, który wszystko sprowadził do ciasno pojmowanego materializmu…”

No nie. Momentalnie poczułem się, jakbym czytał encyklopedię. Odinstalowałem aplikację i postanowiłem poszukać kogoś w realnym świecie.

 

Umówiłem się na randkę z facetem poznanym w galerii handlowej. Jedno spojrzenie wystarczyło mi, by potwierdzić samemu sobie, że facet zdecydowanie nie leciał na dziewczyny. Mimo wszystko wydawał się sympatyczny, więc umówiliśmy się w kawiarni.

Gdy przyszedłem, moje nadzieje natychmiast się rozwiały.

- Bo wiesz – mówił, mieszając kawę tak zamaszyście, że połowa wylądowała na stoliku. – Ja lubię tylko na ostro. Nie jakieś tam przytulania czy coś. Szast prast i po sprawie. Co się będziemy pierdolić? – Mrugnął do mnie, chyba chcąc podkreślić dwuznaczność w swoim pytaniu, a ja jedynie zastanawiałem się, co tu do cholery robię. – A, no i nie lubię też, jak sprzęt… - Zaczął wyczyniać jakieś dziwne ruchy rękoma, pokazując, jaki to ten sprzęt ma niby być. – Jest za mały, czaisz? Jak już się pierdolić, to konkretnie.

Konkretnie, to mój mózg właśnie wyleciał w przestworza. Dopiero się oswajałem z tym, że niekoniecznie podaruję rodzicom gromadkę wnuków, ale ten koleś chyba nie miał z tym problemu. Był wręcz aż nadto zaznajomiony z tematem.

Na koniec spytał, czy zadzwonię.

- Oczywiście – odparłem. „Że nie”, dodałem w myślach.

Nie powiem, trochę mnie to podłamało. Czy nie było na tym świecie normalnych facetów?

 

Życie trochę mi się pozmieniało. Zaprzyjaźniłem się z Carly i choć stałem się kimś w rodzaju jej mentora, to wciąż próbowałem szukać kogoś dla siebie. Nie mówiłem jej o tym, bo niezbyt mi wychodziło – trafiałem na najgorszych typów, na jakich tylko mogłem. Najpierw był pracoholik – mógł ze mną rozmawiać jedynie w niedziele, a i tak jedynie w wyznaczonych godzinach. Następny miał obsesję na punkcie porządku, a choć nie lubię brudu, to czasem zgrzeszę i zostawię naczynia do umycia na później. Nie mógłbym żyć z kimś takim. Potem był szalony energetyk, zbyt młody entuzjasta, zbyt stary leń… równie dobrze mogłem założyć dziennik Nieudanych Związków. W końcu uznałem, że póki co – wybieram życie singla. I zajebistego chrzestnego, bo Carly właśnie urodziła córkę.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 8

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (20)

  • Kociara 13.08.2016
    Ten portal jednak się przydał XDD rozmowa świetna :D troszkę mało ale rozumiem że nie było to łatwe do napisania :D dobrze że nie był mordercą xD piąteczka ❤️
  • candy 13.08.2016
    Oj, nie było xdd dziękuję <3
  • Tina12 13.08.2016
    Haha. Rozbawił mnie ten teskst. Ale wyszedł fajnie.
    5
  • candy 13.08.2016
    Miał rozbawić :D dziękuję :)
  • Joe ❤️ Super Ci to wyszło :D ❤️
  • candy 13.08.2016
    Dziękuję :D ❤
  • dainty 13.08.2016
    Hahaha ale się uśmiałam :D nie przepadam za Joe, ale tutaj zmieniałam do niego podejście ;) portal randkowy + opisy na portalu rozwaliły system :D piąteczka poleci jak bede w domku :)
  • candy 13.08.2016
    Haha, cieszę się :D dziękuję :)
  • Teska 13.08.2016
    Hah bardzo fajne : D
    Kiedy dodasz następne opowiadanie??
  • candy 13.08.2016
    Hm... jak napiszę? :P dopiero co skończyłam publikować tamto, cierpliwości :P
  • Lotta 13.08.2016
    Bardzo fajnie Ci to wyszło, mimo że łatwo nie było... Mam nadzieję, że oczy już nie bolą? xD 5 ❤
  • Kociara 13.08.2016
    Mnie bolą nadal na wspomnienie tych zdjęć XDD
  • candy 13.08.2016
    Lotta jak przypomnę, to nadal bolą xdd dzięki ❤
  • nagisa-chan 14.08.2016
    Joe jest super i szkoda że nie możemy znaleźć chłopaka xD
  • nagisa-chan 14.08.2016
    Nie może*
  • candy 14.08.2016
    nagisa-chan oj tam :)
  • Julia 17.08.2016
    Candy kiedy kolejne opowiadanie bo ja tesknie tu !
  • candy 17.08.2016
    Nie wiem... Nie idzie mi :/
  • Billie 11.10.2016
    Ciekawy bonusik :) Z przyjemnością przeczytałam. Dobrze było zobaczyć tę sytuację oczami Joego :) 5
  • candy 11.10.2016
    Dziękuję bardzo :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania