Dom, który mnie zburzył
Byłeś domem -
Nie z cegieł, nie z drewna,
Ale z powietrza między oddechami,
Z przestrzeni między spojrzeniami,
I z cienia padającego na moje ramiona.
Wchodziłam do ciebie jak do ciszy po burzy.
Szukałam schronienia w murach z niewypowiedzianych słów.
Twoja obecność była miejscem,
w którym przestawałam się bać.
Gdzie mogłam na chwilę przestać istnieć,
poza tobą.
A potem coś pękło...
Oddechy zaczęły stawać się chłodem,
A spojrzenia uciekły jak sny,
które rozpraszają się o poranku.
Twoje milczenie zaczęło krzyczeć,
A twoja nieobecność stworzyła barierę,
zatrzymując mnie wewnątrz siebie.
Zostałam sama w domu, który powoli tracił kształty.
W ciszy wypełniającej puste przestrzenie,
W poczuciu, że znikasz...
Nie zostawiając mi otwartych drzwi ani klucza.
Z duszą rozdrapaną do kości i niemym pytaniem na ustach,
"Dlaczego?".
Nie uzyskałam na nie odpowiedzi.
Dom runął bez ostrzeżenia.
Ściany, które niegdyś były ciepłe zamieniły się w pył.
Nie było już drzwi ani okien....
Została tylko pustka nosząca twoje imię.
I zostałam ja -
Pod gruzami.
Z nadzieją, że kiedyś nas odbuduje.

Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania