Dom Na Przedmieściach, Odwiedziny Przyjaciół, Centrum Miasta, Niezidentyfikowane Obiekty Latające I Wycieczka Nad Morze
"Dom Na Przedmieściach, Odwiedziny Przyjaciół, Centrum Miasta, Niezidentyfikowane Obiekty Latające I Wycieczka Nad Morze"
gatunek: sny/koleżeństwo/czas wolny/fantastyka/podróże/surrealizm
Wiosna 2008.
Trzykondygnacyjny dom na północnych przedmieściach kilkudziesięciotysięcznego miasta, leżącego w subtropikalnej, wilgotnej strefie klimatycznej, oraz około dwadzieścia kilometrów od sielankowych wybrzeży morza, był zamieszkiwany przez dwóch przyjaciół-współlokatorów i dwie przyjaciółki-współlokatorki. Pewnego późnego poranka, ta czwórka została odwiedzona przez kolejnych przyjaciół, których także było czworo, a delegacja również składała się z dwóch mężczyzn i dwóch kobiet. Każde z tej ósemki miało po dwadzieścia trzy do dwudziestu dziewięciu lat.
Wszyscy razem przeszli z przedpokoju do pokoju dziennego, gdzie usiedli przy stole oraz porozmawiali na temat snów, podróży, imprez domowych i gier komputerowych. Następnie poszli na duży balkon, gdzie zjedli lunch, w międzyczasie podziwiając papugi siedzące na wielkich drzewach o rozłożystych liściach, jak i na palmach.
Goście zaproponowali miejscowym przejażdżkę przez gwarne centrum miasta, a potem wycieczkę nad morze na większą część dnia, aż po późne popołudnie. Ci zdecydowanie się zgodzili. Wkrótce, cała ósemka wróciła do wnętrza budynku, po czym wyszła na trawnik otaczający posiadłość, a następnie poszła za płot i żywopłot, gdzie czekał bardzo kolorowy bus o wymyślnych, nietypowych, niestandardowych, zabawnych kształtach.
Odjechali. Tymczasem nad okolicznymi, kwitnącymi ogrodami, fruwały barwne motyle, ważki, żądłówki, szarańczaki oraz chrząszcze. W drodze do centrum, słuchali muzyki pop i dance z lat 2002-2004. Wkrótce dotarli na miejsce. Wysiedli z pojazdu. Przeszli się przez fragment pogranicza centrum i przedmieść.
Nad horyzontem pojawił się niewielki biały samolot, wyglądający jak hybryda awionetki z gigantycznym dronem. Ósemce podróżujących ludzi wydawało się, że leciał on nienaturalnie wolno. I mieli rację. Rzeczywiście coś było z nim nie tak. Po kilkunastu sekundach, rozpadł się on na około osiem dziwnych, kolorowych, przezroczystych, fruwających obiektów, wyglądających bardzo podobnie do meduz oraz żebropławów, a mających po kilka metrów średnicy. Po kilkunastu sekundach dziwacznego pokazu powietrznego, tajemnicze przedmioty szybko oddaliły się i wleciały do tunelu czasoprzestrzennego, ukrytego za horyzontem.
Wtedy, ośmioro przyjaciół wróciło do busu, którym następnie pojechało nad morze. W środku dnia dotarli na miejsce. Nietuzinkowy pojazd zostawili na parkingu zacienionym wieloma drzewami i palmami z różnych gatunków, po czym radośnie poszli na plażę. Odetchnęli niezwykle świeżym powietrzem, pachnącym kwiatami, łąkami oraz dalekimi, tropikalnymi, zamorskimi, egzotycznymi krainami. Kiedy byli w środku drogi przez duży park, oddzielający centrum niewielkiego miasta od jego największej atrakcji, czyli morza, to nad ich głowami fruwały ważki, motyle i chrząszcze, wesoło tańcząc na przyjemnym, nadmorskim wietrze.
Ludzie weszli do płytkiej wody. Minęli kilka skał oraz dosyć dużo rozgwiazd, krabów, krewetek i meduz. Nagle, zostali otoczeni przez ławice skalarów, mieczyków i gurami.
— Widzicie te ryby? — spytał jeden z przyjaciół.
— Tak — odpowiedziała reszta.
— Te gatunki są słodkowodne. Co one robią w morzu? — spytał zdziwiony.
— Nie wiem, ale to chyba jest kolejny dziwny, szalony sen — zastanawiała się jedna z przyjaciółek.
— Ktoś z was wie może, czy to jest sen? — spytał zaskoczony mężczyzna.
— Tak. To jest sen. Witaj w krainie snów! — odpowiedzieli pozostali.
Tylko ten jeden człowiek okazał się prawdziwy, a tymczasem absolutnie cała reszta była tylko wytworami wyjątkowo intensywnych marzeń sennych. Mężczyzna wyszedł z płytkiej, przyjemnie ciepłej wody na malowniczy, piaszczysty ląd. Spojrzał w morze. Kąpiące się osoby zniknęły, a nisko nad powierzchnią morza, daleko na horyzoncie, unosił się gigantyczny wieloryb, z małą łódką, bezwładnie kołyszącą się na jego grzbiecie. Człowiek chciał wracać do busu, ale wbiegł do drewnianego domu, który tuż przed nim wyrósł z piasku plażowego. Wewnątrz zastał cztery pomieszczenia, prawie całe w odcieniach kolorów: brązowego, piaskowego, złotego, czerwonego, żółtego i pomarańczowego. W największym z pokojów znalazł duży, kwadratowy stół, na którym leżała antyczna mapa planety Ziemia. Podniósł tę dużą kartkę z nadrukiem, po czym przeczytał widniejący na niej wielki napis, brzmiący mniej więcej tak: "Koniec świata jeszcze nie nastąpił, ale koniec tego snu: już tak".
Koniec.
Komentarze (3)
Dziękuję i pozdrawiam ?
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania