Dom strachu

Jeżeli ktoś zna miejsce gorsze od mojej budy, to, na Boga, współczuję...

 

Dzieci specjalnej troski, a jedno mądrzejsze od drugiego albo wycofane. Czy może dojrzałe...? Przekrzykujące się, wbijające sobie gwoździe zamiast szpilek i w dusze, i w każdą możliwą część ciała. A nauczyciele nie reagują, jakby w ogóle nie istnieli. Jakby ta cała zbieranina nie potrzebowała wzorców i miała się wychowywać samodzielnie albo jedno przez drugie...

Daro właśnie uświadamia Helce w sposób zapalczywy i grubiański, że jest ostatnią kreaturą i powinna obrać karierę babci klozetowej, a i się przy tym pośpieszyć, póki jest jeszcze jakaś wolna. Krzycho uśmiecha się przy tym pod nosem i chociaż łatwo mógłby Dara zgasić, chociażby pytaniem o wiedzę o tym wakacie, nie zrobi tego, gdyż jego karmą jest takie właśnie widowisko. Czerpie z niego garściami, życząc sobie i innym, by takie konflikty nigdy nie wygasły. Helka się próbuje odgryzać.

Nie jest specjalnie błyskotliwa. Po wielekroć częściej palnie głupstwo, aniżeli odpowie adekwatnie na atak. Jako nowa w szkole i traktowana gorzej psa, nie ma zresztą należytej powagi. Zazwyczaj ignorowana albo zdawkowana, badana przez starych uczniów w kwestii przydatności do spożycia; wiejska dziewoja w wielkim świecie opanowanym w większości przez sobieknotów...

Jej pierwszy występ przed klasą... Pewnie kilka lat temu uznałaby, że sama sobie była winna. Że z grubej rury zaczęła i zbyt chaotycznie. Na dziś wie, że nawet niedoskonała odzywka jej pozwoliła przynajmniej dowiedzieć się dokąd trafiła. Że to już nie wiejska szkółka, gdzie przez palce się patrzy na potknięcie. Że tutaj za zwykłe przejęzyczenie się zostaniesz zmieszany z błotem i wywalony za okno. Jak sobie na to pozwolisz...

Rzecz jasna, nie wszyscy na nią sarkają, nie każdy wyzywa od wsiór i jełopów. Są tacy, którzy widzą w niej potencjał, ot, choćby jako przeciwwagę dla Dara perfekcjonizmu. Jak jeden ze starych uczniów ostrzegający ją przed nauczycielką, po kolejnym kretyńskim wyskoku... A nuż, może, w tej zakichanej, spadającej na psy budzie, zacznie się dziać o tyle więcej, że i nauczyciel zechce tu popracować, a i zjawią inni uczniowie. Obecnie ze względu na podłą atmosferę budę omijający z daleka.

Trochę ją wtedy uwaga ta zabolała, ale czemu się dziwić, jest nowa, a Darowi się uwagi nie zwraca. Jego prostactwo jest stanem naturalnego skupienia materii — można by rzec, wzorem cichego zadumanego chłopca, który do powiedzenia ma coś jedynie wtedy, gdy mowa o konkretach. Fraszki-igraszki-durnotki, jemu akurat nie w głowie.

Są i inni. Oto, siedząca w pierwszej ławce Iwonka, patrząca na tablicę. Ułuda ciszy i spokoju, spotęgowana do... Nosi okulary z lusterkami i bacznie na wszystkich zerka. Ocenia, ocenia, oceeenia... Helka jej nigdy nie słyszała. Za to o jakimś donosie o bezużyteczności jej wypracowania, już tak.

Wiola, siedząca na kolanach Konrada, uśmiecha się właśnie znacząco, próbując jej dodać otuchy. On zaś, jest jakby ponad obelgi Dara. Wystarczająco długo tu tkwi i widać, że nie za karę. Rozwija się duchowo, głaszcząc Wioli kolana. A Helka się do tego widoku uśmiecha, gdyż jest naturalny i swojski, i przypomina jej wieś.

Lecz widok z prawa: wybitnego, nieujarzmionego i nietolerancyjnego...

Daro podobno to zwalcza usilnie, to całe kołtuństwo i dyktatorstwo. I w klasie i na ulicy. A obecnie, dumny ze swojej elokwencji, w czym pomagają mu wierni przyboczni, denerwuje ją i wyprowadza z równowagi.

— Znowu, zamiast mleka, wypiłeś braciszkowi nocnik...?! — rzuca bez zastanowienia.

Niektórzy, o dziwo, są zniesmaczeni jej odzywką. Odwracają głowy w zgorszeniu z minami kur ubranych w moherowe czapki albo krucjatów w kaptury. Sami wydają się ponad klasową grą i uformowani w jakąś grupkę wzajemnej adoracji, funkcjonują poza nią, ramy szkoły jedynie używając do nawiązywania kontaktów z innymi, sobie podobnymi lemingami. Tylko... co ona o nich wie?

Dupa noszona wyżej głowy irytowała ją wprawdzie zawsze, lecz to nie powód, żeby krytykować każde ich słowo. A tego ostatnio o mało nie zrobiła, żółć kogoś innego biorąc za swój osąd i przyklaskując zapalczywości. Jak Piotrek, działający na zasadzie brania kogoś na kliszę i obszczywania bezustannie, nawet jeżeli ta na kliszy diametralnie zmieniła zdanie bądź mówi o czymś istotnym, chociaż i mało konkretnie...

Ostatnio skrytykował niegłupią wypowiedź tylko dlatego, że w przeszłości jej autor prezentował poglądy iście skrajne, nie teges... Nawet go nie wysłuchał, bo po co...? Do Helki też się próbuje dobierać, ale... to marny przeciwnik, przyklaskiwacz. No, ale Daro, owszem...

Obecnie milczy. Helka wpatrzona w notatki udaje, że nic ją to nie obchodzi, lecz to nieprawda. Poważnie przygotowuje się na kolejny atak jadu championa hameryki, dla którego jedynie palma pierwszeństwa rację bytu ma, a cała reszta jest niczym. Oni także ją obserwują. Nie wie ilu i także w ciszy i zastanawiać się zaczyna, czy przypadkiem nauczycielka nie zerka. Jednak czy tylko to może być powodem...?

Jakieś napięcie wyraźnie jest odczuwalne, jakby wszyscy oczekiwali ruchu przeciwników; w strachu, w nadziei, w niesmaku, a nawet zapewne pogardzie, oczekując dalszych wydarzeń. Ktoś coś mówi, lecz Helka nie słucha.

Kolejny Dara poplecznik? Liberał? Coś by zaakceptował i coś nie, a za Darem idzie w ogień, do nie wiadomo czego. A może nie? Może już i ona zdążyła nabrać uprzedzeń jak krytykowany przez nią Piotrek?

Cała klasa jest dziwna i swojska zarazem. Mają wiele wspólnego, chociaż najczęściej razem i w porozumieniu, chcą się wzajemnie obrzygać. Przy tym wyglądają na chętnych, by do tej szkoły uczęszczać, głodni wiedzy, towarzystwa, kapki uznania i pragnący coś w niej po sobie zostawić...

Fotografie Waldka, zadumę nad losem Wiktora, poetyckie wygibasy dziewcząt i wielu innych, których nawet nie miała okazji jeszcze poznać, bo za krótko tu jest i gówno wie.

I Szymek na koniec. Biedny Szymuś na odgłos dzwonka wskazujący klasowy krzyż.

— Musimy cierpieć jak On! Brać w dupę i milczeć!

Helka nie odpowiada. Chociaż aż ją świerzbi, żeby mu wygarnąć, jaki ten jego Pan był... Do czego ludzi namawiał i jaką im krzywdę wyrządził... na wieki... Milczy, bo co ten Szymek winien temu, że związany jest z kultem dupobrania za wszelką cenę i co ją śmieszy, łamiący dogmaty swej wiary, wraz z każdym otworzeniem jadaczki. Nic. Jego cierpienie, jego sprawa. A może to gra...?

Nie wie tego, nie wie nic. Pobieżne skojarzenia, spłycone wiadomości, niepełne dane. Nic o swej nowej budzie nie wie, ale i całkiem sporo zarazem. Trzeba czasu, czy ona go ma? Mama wczoraj o coś ją zapytała...?

Mówiła, żeby się nie spieszyć z odpowiedzią, że mają czas...

Wychodzi ze szkoły. Konrad klepie ją po... ramieniu i bagatelizuje awanturę. Jej jednak jest ciężko, gdyż wiocha, z której przybyła, całkowicie z niej dzisiaj wylazła. Tylko, jak długo jeszcze, powinna ona tą wiochą się przejmować i każdą podłością w nią wymierzaną? W niedoświadczoną, prowokując do kontrataków...?

A może przeciwnie, tak trzeba? Z pewną dozą umiaru, lecz do pionu frajerów ustawiać, którzy własnych zachowań nie widzą, a tak łasi na błędy cudze są? Może...

Widzi najeżonego Dara. Oto patrzy spod oka i próbuje oceniać, jak Helka chodzi. Czy przypadkiem prawa noga nie za bardzo lewą wyprzedza. A niech mu będzie. Bo, czy naprawdę on milczy...? Jego krzyk... A może to złudzenie...?

Klasa uważa, że Dara zna. Helkę porywa śmiech.

Wesoło macha mu ręką, ale chociaż ma ochotę, nie pokazuje języka. Daro nie odpowiada, Helka się zastanawia, czy to potrafi...?

>>><><<<

Przekracza drzwi mieszkania.

— Cześć, mamuś!

— Cześć córeczko! Jak w szkole? — Obejmują się jak zwykle.

— Czegoś się nauczyłam. Czegoś praktycznego...

— A jak...? — pyta matka, w napięciu.

— A tak, mamuś, że za wcześnie mówić o przeprowadzce. Chcę tu zostać.

— Czyli, dobrze ci w szkole...? — Matka oddycha z ulgą.

— Wrzoda na dupie można nabawić się wszędzie — odpowiada córka.

— Jeżeli to nazywasz czymś wartościowym...?!

— Nie, mamuś... Nauczyłam się, żeby szanować własną buźkę i za bardzo się nie otwierać... Nawet, póki co, na pół gwizdka...

— Nie brzmi to dobrze... — mówi matka.

— Mylisz się, mamuś — odpowiada córka. — To brzmi strasznie...

Średnia ocena: 2.3  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (14)

  • detektyw prawdy 11.10.2017
    no opisy srednie. nie cierpie opowiadan, gdzie jest czas terazniejszy. to brzmi wtedy jak teatr a nie jak opowiadanie.
  • Felicjanna 11.10.2017
    raczej cyrk albo szopka - ale trafiłeś- to jest czas teraźniejszy
  • refluks 13.10.2017
    "puki " - po tym odechciało mi się czytać dalej.
  • Felicjanna 13.10.2017
    poprawione - edytory tego nie wyłapują, a błędy mi się zdarzają...
  • Dominik Stefan 13.10.2017
    ale to się ciężko czyta. Co dwa słowa staję, no i padłem na pierwszym akapicie.
  • Felicjanna 13.10.2017
    tutaj nic nie poprawię. Widocznie Tobie nie odpowiadam- bywa
  • KarolaKorman 17.10.2017
    Jest teraz, a może inaczej, trwa teraz Bitwa, której tematem jest właśnie Dom strachu. Podaję link:
    http://www.opowi.pl/forum/bitwa-literacka-skladu-oceniajacego-2-w945/

    Jeżeli chciałabyś wziąć udział, to musiałabyś zastosować się do zasad. Wszystko przeczytasz w poście na Forum. Pozdrawiam :)
  • Felicjanna 17.10.2017
    Skrobię coś innego na tę okoliczność. Może zdążę-:)
  • KarolaKorman 18.10.2017
    To fajnie :)
  • Canulas 28.10.2017
    "Jako nowa w szkole i traktowana gorzej psa," - zjadło Ci: od
    "A nóż, może, w tej zakichanej, spadającej na psy budzie" - A nuż.
    ". Fraszki-igraszki-durnotki, temu" - te mu?
    "Lecz widok z prawa: wybitnego, nieujarzmionego i nietolerancyjnego.." wielokropek ma trzy kropki, ale zdanie dalej zaczynasz od kropki, więc zakładam, że jedna Ci przeskoczyła.
    "Kolejny, Dara poplecznik? Lliberał?" - Liberał?
    ". Jej jednak jest ciężko, gdyż wiocha , z której przybyła, całkowicie z niej dzisiaj wylazła..." - przecinek bez spacji.
    "Helka się zastanawia, czy to potrafi.." - albo jedna kropka, albo trzy.
    "- Cześć córeczko! Jak w szkole? - obejmują się, jak zwykle." - "obejmują" nie idnosi się bezpośrednio do dialogu, więc z wielkiej.
    "- Nie, mamuś... Nauczyłam się, żeby za bardzo się nie otwierać... Nawet, puki co, na pół gwizdka..." - póki.

    OK.
    Trochę błędów, a szkoda, bo przygniatają tekst. Nadmiar wielokropków jest chyba Twoją przywarą. Dla mnie nie wszystkie są zasadne, choć rozumiem, że masz taki styl ubierania myśli.

    Czasem Ci się też zdarzy" nazbyt poetycki" szyk wyrazu. Nie jest to zarzut sam w sobie. Mogłoby tak być, gdyż tak potraktowała cały tekst. Tu jest wyrywkowo, więc kapkę zgrzyta.

    Podsumowując - szkoda. Szkoda, że to wino nie odezwało.
    Przekazujesz bardzo ciekawe, absorbujące myśli. Zakopujesz je jednak ziemią z dających się wyleczyć nieporadności.
    Idealny tekst do dwutorowej oceny. Za styl 3+
    Za treść 5-
    W sumie - 4
  • Felicjanna 28.10.2017
    Jesteś skarbem. Bardzo potrzebuję wytykania błędów. Uściski i pozdrowienia-:) No i zabieram się za poprawianie.
  • Canulas 28.10.2017
    Kurwa, ile błędów w moim poście. Autokorekta zaszalała.
    - mogłoby tak być, gdyż tak potraktowała cały tekst - * gdybyś
    - Szkoda, że to wino nie odezwało * odleżało.
    No, lepiej.
  • Felicjanna 28.10.2017
    Canulas zrozumiałam poprzednio, hehe. I już poprawione. Oprócz gorzej psa. Tak ma być. A temu, na jemu przerobiłam, gdyż chodziło mi o osobę, a nie o czynności-:)
  • Canulas 28.10.2017
    Produkty z biedronki polecają się na święta

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania