„Dom, w którym mieszkała Nadzieja”

Był sobie dom. Niewielki, zwyczajny, z krzywą furtką i zgrzytającymi schodami.

Ale w tym domu… mieszkały cuda.

Nie miały skrzydeł ani brokatu.

Nie mówiły „abrakadabra”.

Czasem po prostu… milczały.

W tym domu mieszkała Mama, która wiedziała, jak wygląda serce, gdy jest zmęczone,

Dziecko, które mówiło dużo,

Tata, który czasem rozumiał dopiero po herbacie, i coś jeszcze — Cisza.

Tego dnia było szczególnie głośno.

Dziecko mówiło.

Tata mówił.

Telewizor mówił.

A Mama... nie.

Mama usiadła.

I nic nie powiedziała.

I to był początek bajki.

Bo kiedy Mama zamilkła, świat się na chwilę zatrzymał.

Nie w panice.

W ciekawości.

— Co się stało? — spytało dziecko.

— Milknę, żeby siebie usłyszeć — odpowiedziała Mama.

I wtedy stało się coś dziwnego.

Zegar tykał ciszej.

Ptak za oknem usiadł bliżej.

I nawet tata... przestał mówić.

Zrobił herbatę.

Bez słów.

Ale z miłością.

Wieczorem dziecko powiedziało coś, co Mama zapamiętała na zawsze: — Wiesz, mamo? Jak jesteś cicho, to wcale nie znaczy, że cię nie ma.

To znaczy, że cię słychać mocniej.

I tak oto — tego dnia — Cisza została bohaterką domu.

Nikt jej nie przeganiał.

Nikt się jej nie bał.

Zrobili dla niej miejsce.

A z nią przyszła… Nadzieja.

Bo Nadzieja mieszka tam, gdzie ludzie przestają mówić tylko po to, żeby zrozumieć.

I od tamtej pory, każdego dnia, w tym domu było miejsce:

na słowa,

na śmiech,

na chaos…

ale też na ciszę.

I na siebie.

"Cisza mamy”

Dalszy ciąg bajki o tym, że milczenie też jest miłością

Minęło kilka dni, może tydzień.

Mama znów milczała.

Nie dlatego, że się obraziła.

Nie dlatego, że coś ukrywała.

Po prostu była… zmęczona byciem wszystkim dla wszystkich.

I wtedy Tata spojrzał na nią z lekkim uśmiechem.

— Mamcia, coś Ty taka cicha?

— Bo teraz jestem sobą — szepnęła.

— Cicha to też ja.

Nie krzyczała.

Nie płakała.

Ale w oczach miała całe morze, które wolało nie wylać się na podłogę, żeby nikt nie musiał je sprzątać.

Dziecko podeszło i spytało: — Mamo, czy jesteś zła?

Mama uśmiechnęła się tak smutno, że aż cicho zrobiło się w całym domu.

— Nie, kochanie.

Jestem po prostu... człowiekiem.

I czasem potrzebuję nie mówić nic, by znów móc być dla was wszystkim.

Tego dnia Tata zrobił herbatę.

Dziecko narysowało mamie kartkę z napisem „Tu możesz oddychać”.

A mama pierwszy raz od dawna — nie miała potrzeby udawać, że daje radę.

Bo w rodzinie, prawdziwej, można milczeć.

Można nie odpowiadać.

Można być sobą… nawet wtedy, gdy się nic nie mówi.

Bo kocha się nie tylko uchem, ale też obecnością.

Może kiedyś Twój mąż, Twój syn, córka, usiądą obok w ciszy.

I nic nie powiedzą.

Ale Ty poczujesz, że wreszcie — nie musisz być głośna, by być kochana.

„Cisza, która mówi”

W małym domu, na skraju lasu, mieszkała rodzina: Mama, Tata, Dziecko i… Cisza.

Nikt tak naprawdę nie wiedział, że ona tam mieszka.

Nie robiła hałasu.

Nie krzyczała.

Nie domagała się uwagi.

Po prostu była.

Ale nikt nie miał dla niej czasu.

Mama biegała po kuchni, robiąc kanapki, odpowiadając na sto pytań, podnosząc skarpetki i gubiąc własne myśli.

Tata mówił: „Zaraz, tylko skończę to jeszcze, dobrze?”

Dziecko… mówiło bez końca.

Bo serce dziecka pełne jest słów, które muszą się wydostać.

I tak każdy mówił.

I mówił.

I mówił.

A Cisza siadała cichutko na parapecie i czekała.

Pewnego dnia spadł deszcz.

Nie taki zwykły.

To był deszcz zmęczenia.

Deszcz nie-dam-rady.

Deszcz byle-do-wieczora.

Mama usiadła w kącie kuchni.

Zamknęła oczy.

I pierwszy raz od wielu dni — nie powiedziała nic.

Tata spojrzał na nią i… nie zapytał.

Po prostu przysiadł obok.

Też bez słowa.

Dziecko zdziwione spojrzało, jak dorośli nagle milczą.

— Mamo?

Tato?

Wszystko w porządku?

Mama wzięła głęboki oddech.

— Wiesz, kochanie… czasem, żeby usłyszeć serce, trzeba pozwolić mu pomilczeć.

I wtedy... pojawiła się Cisza.

Nie jako pustka.

Nie jako kara.

Ale jako przytulenie.

Usiadła z nimi.

Otuliła jak koc.

Nie bolała.

Nie przerażała.

Po prostu była… spokojem.

Od tego dnia, raz dziennie — wszyscy siadają razem.

Bez słów.

Patrzą w okno.

Słuchają ptaków.

I pozwalają sobie nie mówić nic.

Bo wiedzą, że cisza też jest odpowiedzią.

Cisza jest miłością, która nie potrzebuje słów.

Jeśli jesteś dziś zmęczony, Mamo…

Jeśli masz dość, Tato…

Jeśli chcesz coś powiedzieć, ale nie masz siły — usiądź w ciszy z dzieckiem.

Bo ono też czasem potrzebuje nie słuchać, tylko czuć, że jesteś.

I nie bój się milczenia.

Bo w nim często ukrywa się najpiękniejsza rozmowa.

Koniec. Ale tylko bajki. Bo cisza może trwać.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania