Dom w sąsiedztwie - 2
Obudziłam się po kilku godzinach mając nadzieję, że to tylko sen. Z trudem otworzyłam oczy, wszystko widziałam jakby przez mgłę. W pomieszczeniu było bardzo jasno. Obok dojrzałam postać siedząca na krześle.
- O dżizas, czy ja umarłam?! - zapytałam sama siebie.
- Na głowę upadłaś, wariatko ? - usłyszałam znajomy mi głos.
Wzrok mi się już poprawił i rozpoznałam siedząca przy łóżku szpitalnym moją młodszą siostrę.
- Rodzice do ciebie zaraz przyjdą więc ja spadam. - oznajmiła wychodząc z sali.
Chciałam się troche podnieść, ale każdy ruch sprawiał mi ból. Spojrzałam na pilot leżący na szafce, chwyciłam go i podniosłam oparcie łóżka. Teraz swobodnie mogłam rozejrzeć się po sali. Pomieszczenie było nie wielkie, na przeciwko mojego łóżka stało drugie, na którym spała młoda dziewczyna. Przy drzwiach wejściowych znajdowało się wejście do toalety, a po mojej prawej duże okno z widokiem na las.
- O już nie śpisz. - powiedział tata wchodząc do sali wraz z mamą. Usiedli na krzesełkach przy moim łóżku i wpatrywali się we mnie jak w obrazek.
- Co mi się tak przyglądacie? - zapytałam poddenerwowana ich zachowaniem.
Mama nic nie odpowiadając podała mi lusterko. Chwyciłam je, spojrzałam w swoje odbicie. Wyglądałam okropnie! Szew nad brwią, opatrunek na czole,policzku i plaster na brodzie.
- Jak się czujesz? - spytał troskliwie tata.
- Już lepiej, ale nadal mnie wszystko boli. - powiedziałam.
- Zaraz zawołam pielęgniarkę żeby dała ci coś przeciwbólowego. - oznajmiła zdenerwowana mama.
- Nie trzeba,wytrzymam. - odsunęłam pomysł.
- Może chcesz iść do psychologa albo zmienić szkołę? Jak będziesz chciała możemy się nawet przeprowadzić. Jeśli zechcesz to wyjedź do babci na jakiś czas, do Kołobrzegu, tam na pewno odpoczniesz. - rzucała kolejne pomysły nadopiekuńcza matka.
- Mamo, naprawdę nic mi nie jest potrzebne. - powiedziałam zmęczona tą troską.
- Asiu, ona ma rację. Zostawmy ją teraz w spokoju, ma tutaj dobrą opiekę, niech odpoczywa. - tata uspokoił mamę.
- No dobrze. Odpoczywaj sobie, a my z tatą później wpadniemy jeszcze. - powiedziała mama wychodząc.
Wzięłam w dłoń gazetę, którą przynieśli mi rodzice i zaczęłam czytać. Na salę weszła pielęgniarka.
- Jak się czujesz Ewelina ? - spytała kobieta z uśmiechem na twarzy.
- O wiele lepiej niż przed tym. - powiedziałam - ile tu jeszcze zostanę?
- Musimy jeszcze zrobić kilka badań, które wykluczą jakiekolwiek urazy wewnętrzne. Myślę, że nad ranem będziesz już wolna. - poinformowała mnie pracownica szpitala.
Gdy pielęgniarka opuściła pokój wzięłam się za ponowne czytanie gazety.
- Chwili spokoju nie dają mi. - pomyślałam sobie. Przez godzinę miałam spokój od odwiedzin. Czytałam gazetę, oglądałam telewizję w pokoju i nawet trochę pogawędziłam z moją sąsiadka na przeciwko. Dowiedziałam się, że ma na imię Dorota, ma dwadzieścia lat i leży tu, ponieważ potrącił ją samochód. Na salę przyszedł chłopak Doroty i wręczył jej bukiet róż. Wyglądali na bardzo zakochanych w sobie, aż miło było patrzeć.
Zbliżał się czas obchodu. Lekarka najpierw skontrolowała zdrowie potrąconej, a następnie moje. Wychodząc z sali spotkała Konrada.
- A ty do kogo się wybierasz? - zapytała chłopaka.
- Do Eweliny Opańko. - odpowiedział Konrad.
- Jesteś z jej rodziny? - ciągnęła dalej lekarka.
- Jestem jej bratem. - skłamał i puścił oczko w moją stronę. Pielęgniarka spojrzała się na mnie pytająco a ja kiwnęłam głową potwierdzając słowa kolegi.
- No dobrze wejdź, ale nie na długo. - zezwoliła mu kobieta.
- Dziękuję. - uśmiechnął się do niej i podszedł do mojego łóżka.
- Co ty tutaj robisz? - spytałam.
- Poszedłem do twojego domu, bo chciałem z tobą pogadać, ale spotkałem pod domem twoich rodziców pędzących do auta. Widać było, że są zdenerwowani więc się spytałem czy coś się stało? No i oni mi opowiedzieli wszystko, a ja postanowiłem przyjść do ciebie tu. - tłumaczył chłopak.
- No a właściwie to o czym ty chciałeś pogadać? - zadałam pytanie.
- No bo ja.... Poprostu od dawna mi się podobasz i pomyślałem, że może.... Umówiła byś się ze mną? - powiedział nieśmiale.
" Co?! Przecież Konrad to kompletnie nie mój typ. Po za tym Sara by się wściekła gdyby się o tym dowiedziała. Musiałam to wszystko przemyśleć."
- Konrad, ja.. Zastanowię się i dam ci znać. - odpowiedziałam.
- Nie no spoko, nie ma problemu. To ja będę zmykał, wracaj do zdrowia. - na jego twarzy było widać smutek.
Próbowałam zasnąć, ale jedna rzecz nadal nie pozwalała mi na to. W głowie wciąż tkwiło mi pytanie " Kim był ten mężczyzna, który w lesie mnie uratował?"
Komentarze (2)
to zdanie mnie tak zaintrygowało, pisz szybciutko i wstawiaj, 4
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania