Domek z kart

Świątynia złudzeń, marzeń popękanych,

starannie dobranych, zareklamowanych

Wszystkie pakowane osobno w torebki

w podskokach niesione wprost do swej izdebki

Z żalem otwierane lub z nową z nadzieją,

że zdobycze zmienią życie, na nowo je skleją

 

Wieczór z niby cudu i znów się przebudzę,

znów zapragnę trzech oddechów w mej świątyni złudzeń

Tam, gdzie dźwięczy szczęście z życia obdzierane,

gdzie chwilowo pieniądz lekiem jest na ranę,

gdzie w swej samotności, w tłumie, szarzy ludzie

z duszą na ramieniu uczestniczą w cudzie

bo witraże wystaw w materii zaklęte

ułudą świętości, wszystkim, co nieświęte

 

Więc zamykam oczy..

w krokach, w rozmów szumie chcę odnaleźć sens tych złudzeń

Niestety

rozumiem

Średnia ocena: 1.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania