Donos
Nie ma to, jak siedzieć przy suto zastawionym stole rodzinnym podczas świąt. Nawet piętnasty sierpień jest dniem, w którym spotykamy się corocznie, aby obchodzić dzień cudu nad Wisłą i tak też było w tym roku. Uroczysty obiad odbywał się przy włączonym telewizorze. Pomiędzy kęsami oraz toastami za pomyślność ojczyzny, gapiliśmy się gremialnie w ekran. Miło jest widzieć, jak najwyższe władze swoją obecnością uświetniają paradę wojskową. Armia stara się w tym dniu pokazać ze swojej najlepszej strony, więc i świeżo odmalowany sprzęt, choć przestarzały prezentuje się w obiektywach kamer znakomicie.
Atmosferę uniesienia i dumy z jedności rodaków, przerwał malkontent, sędziwy wuj Stefan, który obchodzi urodziny tego dnia.
- Właśnie tego typu transporterem kierowałem jak byłem w wojsku – mówi to przy przejeździe przed kamerami jakiś pojazdów pancernych.
Najgorsze jest to, że nikt z biesiadników oglądających w tej chwili przemarsz wojska nie potrafi potwierdzić, lub zaprzeczyć jego słowom, ponieważ poza nim nikt nie był żołnierzem. W takich przypadkach ciężko jest się wypowiadać na temat, o jakim nie ma się zielonego pojęcia. Nawet w tedy, gdy powątpiewa się w prawdziwość jego słów, ponieważ jest mało prawdopodobne by pięćdziesięcioletni sprzęt był zdolny do jazdy.
Odskocznię od poruszanego tematu znalazł kuzyn Saturnin.
- Cholera taki glan pokazują, a ja od pięciu lat nie mogę doprosić się wymiany pod ulicą uszkodzonego kawałka rury kanalizacyjnej – ni z gruszki i pietruszki przywalił.
Prawdopodobnie wypowiedź ta przeszła by bez echa, jednak pech chciał, że w naszym towarzystwie przebywał domorosły hydraulik, konkubent ciotki Albiny.
- A co się stało z tą rurą – z ciekawości wypalił.
- Pięć lat temu była u nas awaria wody i przy usuwaniu jej, uszkodzili kanalizę. Dół zasypali i odjechali, a ja od tego czasu mam problem z odpływem ścieków – rozwinął temat kuzyn.
Poruszany problem musiał być smrodliwy, ponieważ przyrodni brat siostry babki bardzo się skrzywił i dla przepłukania gardła sam wypił cztery kolejki nie czekając na pozostałych. Reszta towarzystwa zadowoliła się tylko jedną rundą.
- Mogłeś złożyć skargę na działanie służb komunalnych – odezwała się trzecia w kolejności żona stryjka.
- Składałem skargi, pisałem prośby, odwołania, ponaglenia i nic – dodał zrezygnowany i wymieniał kolejno urzędy i instytucje, do których chodził i pisał.
- Na dodatek w lipcu kładli nowy asfalt, wcześniej ubijali podłoże i do reszty załamali rurę – dolał oliwy do ognia i walnął z gwinta dla kurażu.
Mnie zainteresowała, nie kolejności administracyjna w braniu udziału w rozpatrywaniu pism o usunięciu awarii, tylko ich wielka liczba. Przyznam się szczerze, że ten ogrom zrobił na mnie wrażenie. Ile to urzędów i instytucji pochyliło się nad gównianym problemem. Wszyscy analizowali, sprawdzali, ustalali, żeby w końcu odpisać, że to nie ich przydział obowiązków ustawowych i są niewładni w pozytywnym załatwieniu, ponieważ nie są w poruszanym problemie kompetentni.
Widocznie w prowadzonej rozmowie przy stole było coś wzniosłego, co skłoniło ojca teściowej do wstania z pod stołu i zajęcia ponownie swojego krzesełka. Jak tylko otrzepał się z resztek leżących na podłodze, powiedział bełkotliwym głosem.
- Źle się do tego zabierasz, powinieneś do załatwienia sprawy wykorzystać nasze cechy narodowe, a nie je tłamsić.
Jego wypowiedź musiała być wyjątkowa, ponieważ nagle wszyscy zaprzestali przekrzykiwać się nawzajem nad stołem i zapanowała cisza w oczekiwaniu na doniosłe słowa.
- Nawet poza granicami kraju znają nasze wzajemne poszanowanie, przeogromną chęć niesienia bezinteresownej pomocy, nadzwyczajną wyrozumiałość, a zwłaszcza wyjątkowe zaufanie Państwa wobec obywateli. Jutro napiszesz anonim i porozsyłasz go do tych wszystkich urzędów i instytucji, co nie chcieli ci przez te lata pomóc.
- A co mam w tym donosie napisać? – zapytał zdesperowany zainteresowany.
- Napiszesz swoje imię i nazwisko, adres, a następie powiadomisz, że wyżej wspomniany, podłączył rynny do rur kanalizacyjnych, a nie do odprowadzania burzówki i z tego to powodu podczas silnych dreszczów, kanalizacja nie nadąża odbierać i zalewa okoliczne domy.
- U mnie kanalizacja nic nie zalewa – dodał głupio kuzyn.
- A u innych.
- Wszystkich, a zwłaszcza tych, co mieszkają niżej - powiedział i zamyślił się, prawdopodobnie już rozwijał w głowie proponowaną treść pisma, o nabyte przez lata doświadczeń urzędnicze sformułowania.
Nigdy nie przypuszczałem, że nasza poczta tak szybko działa. W środę siedemnastego chciałem wracać z pracy ulicą, przy której mieszka kuzyn. Niestety droga była mocno rozkopana i nie przejezdna, wyznaczono odległe objazdy. Donos zadziałał i jeszcze tego samego dnia przedstawiciele z różnych urzędów rozpoczęli kontrolę dzikiego podłączenia do nieczystości. Trwało dość długo zanim ponownie mogłem korzystać z tej ulicy, ponieważ wyciągnęli całą rurę kanalizacyjną kuzyna celem jej dokładnego sprawdzenia. Już z konieczności wstawili nową i problem z odpływem nieczystości zniknął. Na tym rodzinnym przykładzie zauważyłem sprawność działania urzędników. Jedynie żeby ich skłonić do niego, to trzeba dać im odpowiednią motywację.
Przy sposobności zapytałem na trzeźwo ojca teściowej.
- Dziadek doskonale poradziłeś mojemu kuzynowi Saturninowi w końcu ma nową rurę kanalizacyjną.
- Kiedy?
- Piętnastego sierpnia
- Nic nie pamiętam, ścięło mnie – odpowiedział i przypatrywał mi się podejrzliwie przez dłuższy czas czy przypadkiem go nie wkręcam.
Wtedy pomyślałem, że tylko ktoś mocno pijany zrozumie zasady działania naszego państwa i mieszkających w nim ludzi.
Komentarze (1)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania