Dopłata do pracy
Prestiżowe konsorcjum, z którego usług doradczych korzystały wszystkie polskie Rządy. Już od dwudziestu dwóch lat, w związku z dynamicznym rozwojem szukało kandydata na stanowisko asystenta prezesa. Posiadałem więcej niż odpowiednie kwalifikacje, dlatego zgłosiłem swoją aplikację. Byłem mile zaskoczony i czułem się wyróżniony jak zostałem zaproszony na rozmowę. Wyznaczonego dnia zgłosiłem się do siedziby firmy, zastałem tam sporo chętnych. Długo w holu nie czekałem, jak zostałem wezwany przed komisję oceniająca kandydatów, przedłożyłem swoje dokumenty. Zapytali mnie o imię, nazwisko i imię ojca, byli zadowoleni widać z mojej odpowiedzi, bo usłyszałem.
- Pan prezes zaraz pana przyjmie, proszę się udać z tą panią.
Podziękowałem i poszedłem za prowadzącą mnie kobietą. Zatrzymała się przed gabinetem prezesa, zapukała, poprosiła żebym zaczekał. Weszła do środka, krótko była i jak wyszła powiedziała.
- Proszę wejść, jest pan oczekiwany.
Na mój widok wstał Prezes za biurka, przywitał się ze mną i zaprosił na jeden z foteli stojących po lewej stronie. Byłem zaskoczony takim przyjęciem, a jeszcze bardziej taką wypowiedzią.
- Cieszę się, że zdecydował pan, u nas się zatrudnić. Mogę panu zaproponować nawet stanowisko wiceprezesa, wspaniały gabinet, samochód służbowy, oczywiście asystentkę czy asystenta do pana dyspozycji, jak pan sobie życzy. Gwarantuję panu częste zagraniczne wyjazdy, wywiady w telewizji oraz w prasie. One zapewnią panu zaistnienie w świecie biznesu i polityki. Oczywiście będzie to pana samodzielnym osiągnięciem i pozwoli panu w przyszłości na zajmowanie eksponowanych stanowisk w administracji państwowej. Prasa będzie rozpisywać się o pana podróżach zagranicznych i zawieranych korzystnych kontraktach. Tylko musimy omówić jeszcze sprawy finansowe, moją propozycją jest zapłata sto tysięcy miesięcznie za to, co zaproponowałem. Jeżeli ma pan jakieś większe aspiracje to będzie więcej kosztować.
Oszołomiony odpowiedziałem.
- Proponuje mi pan takie stanowisko i jeszcze mam zarabiać sto tysięcy miesięcznie.
Prezes się uśmiechnął i mówi.
- Pan, jako syn właściciela Holdingu powinien wiedzieć, że to mi ma pan płacić te sto tysięcy. Kwota ta jest minimalna i robię to ze względu na pana ojca.
- Nie jestem synem prezesa, mój ojciec jest kierowcą tira – odpowiedziałem.
- W ten sposób sprawdzamy naszych kandydatów i ich reakcję. Dziękuję panu i proszę tam jest wyjście – powiedział uśmiechnięty prezes.
Wróciłem do domu zły na siebie i zastanawiałem się, co miałem odpowiedzieć na tak zadane pytanie egzaminacyjne.
Myślałem przez trzy dni, nad przebiegiem spotkania i coś mnie tknęło. Zacząłem szukać w necie i po wpisaniu własnego imienia i nazwiska przeczytałem. Istnieje osoba o takich samych danych osobowych jak ja, urodzona w tym samym dniu, miesiącu i roku. Matka i ojciec mają takie same imiona jak moi rodzice, a ojciec jest właścicielem Holdingu.
Obserwowałem uważnie, co będzie się działo z karierą tego mężczyzny. W bardzo krótkim czasie został zatrudniony przez konsorcjum, w którym byłem na rozmowie o pracę, na stanowisku wiceprezesa. Podróżował dużo za granicę, zawierał korzystne kontrakty. Często wypowiadał się w telewizji i radiu, po roku został Prezesem dużej spółki należącej do Skarbu Państwa, z jeszcze większą pensją jak te drobne sto tysięcy.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania