Dość
Nie pragnę już więcej o ciebie zabiegać,
Skończyłem z merdaniem ogonkiem jak piesek,
Nie było cię przy mnie, gdy była potrzeba,
Dziś prosić o ciebie byłoby grzechem.
Traktuję poważnie swą godność i honor,
Nie będę udawać, że wszystko jest dobrze,
Uwagi nie pragnę, przeszedłem swój horror,
Odmawiam kontaktu, mimo swych potrzeb.
Nie jestem człowiekiem o sercu z kamienia,
Choć ciężko to dostrzec, ja pragnę czułości,
Z umysłu nie zrobię szczelnego więzienia,
Chciałbym choć kapkę zdrowej namiętności.
Lecz jeśli nie widzisz na własne oczy
Mojej osoby, co trwała w przeszłości,
Nie wpuszczę cię nigdy do miejsca, co toczy
Krew pełną żaru do zwykłej miłości.
Dlaczego mam właśnie polegać na tobie,
Gdy nigdy właściwie w mym życiu nie mogłem,
Mam często wrażenie, że śnisz o mym grobie,
Od łez swych wylanych doszczętnie przemokłem.
Gdzie byłaś, gdy tak cię potrzebowałem,
Dlaczego uciekłaś tak strasznie daleko,
Więź nasza jeno jest ci karnawałem,
Gdy wołam pomocy, wciąż tylko echo.
Nie wierzę, że nie ma ucieczki przed smutkiem,
Mam dosyć twierdzenia, że to nie dla mnie,
Morale me wzrosły i są tego skutkiem,
Ja pragnę dziś bardziej siebie naprawdę.
Być może po prostu samotność pisana jest
Bardziej niż wszystko, co inne w mym życiu,
Uważam, że zdałem tak ważny mi test,
Wydobyć emocje drzemiące w ukryciu.
Nie pragnę niczego wbrew ludzkiej woli,
Przeżyłem lat trochę, przeżyję więc jeszcze,
Już teraz samotność tak bardzo nie boli,
Od wspomnień złych jeno przechodzą dreszcze.
Wiem, że nie zawsze byłem, gdzie trzeba,
Unikam cię tylko, by nie dosiąść krzywdy,
Nic tak nie boli jak myśl odtrącenia,
I stąd mój stosunek do ciebie tak przykry.
Komentarze (1)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania