Dostatni.
Zachowały się rozmowy, słowa.
Setki liter w rządkach, czytane od lewej,
czytane od środka i z zewnątrz.
I to zewnątrz okazało się słońcem,
które praży nam palce.
Które mnie spala lewe oko -
to, które od zawsze było twoje, skoro zieleń.
I teraz wypływa mi na policzek
i ścieka po brodzie, wbrew grawitacji.
Komentarze (4)
Niewiele zmienię, ale... też im na złość
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania