Dostyk.

Nie ma już czym oddychać, od czego się odciąć.

Stoisz pod słońce i próbujesz ukryć się

we własnym cieniu.

Budynki są przezroczyste, przeszklone,

nie ma w nich ani nici żelaza czy betonu,

który pomógłby, utopił w ciemności.

Stoisz pod szkło, słońce patrzy przez nie

i uznaje cię winnym, więc skupia się w jednym miejscu

i wypala otwór w kieszeni koszuli.

Nie pomaga krótki rękaw, rozpięte guziki,

wszystko co miałeś wewnątrz ulega zgliszczeniu,

zamyka się w pudełku po zapałkach.

Tym, które staje się centrum implozji,

która ogarnia najpierw dłonie.

 

Zawsze najpierw dłonie.

Średnia ocena: 4.3  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Aaronier0O 19.07.2023
    Język wiersza jest prosty, ale wyrafinowany, z bogatymi metaforami i dobrze dobranymi słowami, które oddają nastrojowy obraz świata, jakim go postrzega podmiot liryczny. Dobra robota :)
  • Szalej. 19.07.2023
    Dziękuję :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania