Dostyk.
Nie ma już czym oddychać, od czego się odciąć.
Stoisz pod słońce i próbujesz ukryć się
we własnym cieniu.
Budynki są przezroczyste, przeszklone,
nie ma w nich ani nici żelaza czy betonu,
który pomógłby, utopił w ciemności.
Stoisz pod szkło, słońce patrzy przez nie
i uznaje cię winnym, więc skupia się w jednym miejscu
i wypala otwór w kieszeni koszuli.
Nie pomaga krótki rękaw, rozpięte guziki,
wszystko co miałeś wewnątrz ulega zgliszczeniu,
zamyka się w pudełku po zapałkach.
Tym, które staje się centrum implozji,
która ogarnia najpierw dłonie.
Zawsze najpierw dłonie.
Komentarze (2)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania