Downhill – niebezpieczne hobby
Znajomi mają mnie za wariata i niestety mają rację, bo pędzę jak szalony rowerem. Koła pokonują piasek i kurz, wodę i ostre kamienie. W lesie kolejną przeszkodą są pniaki i korzenie.
Dłonie mocno ściskają rękojeść. Głowa poci się w kasku typu fullface. Oczy ochraniają gogle rowerowe. Natomiast na kolanach i piszczelach mam ochraniacze, które zabezpieczą nogi przed otarciami, ale na pewno nie zapobiegną złamaniu kończyny.
Downhill to sport ekstremalny i prosty w teorii. Jednak jest niebezpieczny, zwłaszcza dla amatorów i początkujących idiotów, którzy chcą popisać się przed kolegami. Musimy pokonać jak najszybciej trasę na rowerze pokonując przeszkody jak bandy czy hopki.
Jak to fani tego sportu ekstremalnego mówią? Po prostu „jak się nie wywrócisz, to się nie nauczysz”. Niestety mieli rację. Pierwszą wywrotkę zapamiętam do końca życia. Mogłem wtedy zginąć lub zostać kaleką. Trzy razy „otarłem” się o śmierć, ale kocham ten sport.
Dlaczego nie przestałem go uprawiać? Nie zrozumiecie tego, dopóki nie zjedziecie pierwszy raz. Burza emocji. Strach ściskający gardło. Adrenalina powoduje, że jeszcze trochę i głowa eksploduje.
Czy warto narażać życie i zdrowie dla szybkiego, ale intensywnego zjazdu z górki? Oczywiście, że nie, ale downhill wciąga. Powoduje, że chcemy zjechać jeszcze raz i kolejny. Tak szczerze – to poczucie ryzyka podnieca i uzależnia. Niestety nawet śmiertelnie.
Dlaczego Wam opisuję moje niebezpieczne hobby? Odpowiedź brzmi – dla zachęty. Polecam go, ale jest jeden warunek. Musicie być twardzi. Downhill nie toleruje mięczaków. Gwarantuję, że po pierwszym zjechaniu z niebezpiecznej górki pokochacie ten sport jak ja.
Komentarze (6)
ps. nie mam na imię Janek, ale spoko, możesz tak do mnie mówić.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania