Dresy
Wracam w te pędy z pracy do domu.
W głowie pomysły co zrobić ze sobą.
Elegancki ubiór ląduje na ziemie,
A nogi odziewa dres stary jak dzieje.
Włosy niedbale spinam w kucyka,
Patrząc jak czas przez dłonie przemyka.
I nagle w sekundę swe ciało podrywam,
Bo głośny dzwon drzwi mi cisze przerywa.
Przez wizjer patrzę by ujrzeć intruza,
Lecz widzę mężczyznę stojącego przy różach.
Ubrany w garnitur, pantofel na nóżce,
Uśmiech i stres zawitał na buźce.
Co robić? Co robić? Czy dać się tak złapać?
Jak rybka co widzi jedzenie na hakach.
Otworzyć? Uciekać? Nie mogę tak zrobić.
Co będzie gdy Pan ujrzy me nogi?
No przecież to dresy - ubiór nie taki.
On czarny, lśniący, piękny jak ptaki.
Uśmiechem zabija, na łopatki rozbiera.
Gdzie ma spódnica, nosz jasna cholera!
Komentarze (1)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania