Drewniane kukły
To był piękny słoneczny dzień w mieście. Dziewczyna szła chodnikiem zapatrzona w telefon. Nagle chodnik się pod nią zapadł. Leciała w ciemności, a jej krzyk odbijał się echem. Tunel jakby się nie kończył. Widziała tylko ciemność, która była wszystkim co ją otaczało.
Nieoczekiwanie znalazła się w fotelu w salonie. Była zaskoczona i nie wiedziała jak się tu znalazła. Całe pomieszczenie było oświetlone kominkiem i lampkami znajdującymi się na bocznych ścianach. Przed nią rozciągał się długi stół, a za nim stał drugi fotel. Po prawej jej stronie stała kanapa, a po lewej kominek. Po dwóch stronach kominka były szafki z książkami sięgające sufitu. Za fotelem znajdował się zegar wahadłowy. Wtem zewsząd dobiegł ją głos wymawiający jej imię.
- Alicjo!
Niby nic się nie zmieniło, lecz zaczęła dostrzegać pojawiające się drewniane lalki. Jedna stała za drzwiczkami zegara, druga na kominku, a trzecia na fotelu. Alicja chciała uciec, lecz nie mogła się ruszyć. Jakby była przywiązana do miejsca, w którym siedziała. Głos rozległ się ponownie.
-Alicjo!
Lalki były coraz bliżej i było ich więcej. Uśmiechały się diabolicznie, a ich oczy świdrowały dziewczynę do głębi. Alicja chciała krzyczeć, ale nie mogła, krzyk ugrzązł jej w gardle.
- Alicjo! – głos nie przestawał nawoływać.
Lalki już były na wyciągnięcie ręki. Dziewczyna zamknęła oczy.
Ktoś nią potrząsał. Obudziła się w łóżku. „To tylko zły sen” pomyślała. Poczuła rękę na swoim ramieniu. Obróciła się, nad nią stały drewniane kukły o oczach pustych.
Komentarze (2)
Odnoszę wrażenie, że protezy bioteniczne niczym piercing.
Tak zdecydowanie bardziej przerażające są kukły o pustych oczach. Brrr
Kropki zabrakło w ostatnim wersie.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania