Drobna
Zbliżała się jesień; padał deszcz i wszystko wokół stawało się markotne. Mimo to, a nawet właśnie dlatego, nie gasła nadzieja na wysyp grzybów. Gdy tylko trochę się wypogodziło, postanowiliśmy z Ukochaną chwycić za kosze i udać się do lasu.
– Jestem pewna, że dużo nazbieramy! - cieszyła się
Na początku nic tego nie zapowiadało, za to spotkaliśmy jakiegoś faceta, który trzymał butlę i śpiewał:
– Tralala, Antek na harmonii gra
Wszystko się uwija żwawo
I wywija w lewo prawo,
Felek aranżuje klawo,
Naszą polkę – husia-siusia! Tralala
Słuchając z uśmiechem kolejnych popisów wokalnych, zapuszczaliśmy się w haszcze, w poszukiwaniu upragnionych grzybów. Udało nam się namierzyć osiem maślaków - w tym pięć robaczywych - i dwa prawdziwki, więc trudno zaliczyć ten "połów" do bardzo udanych.
– To trochę za mało! - martwiła się moja żona
– Tyle było - stwierdziłem, bezradnie rozkładając ręce
Nagle usłyszeliśmy jakieś dziwne, ciche dźwięki dobiegające zza krzaków. Okazało się, że ich źródłem był nieduży kotek, a raczej kotka, która wciąż pomiaukiwała i mruczała
– Jaka śliczna kicia! - ekscytowała się Luba – Dlaczego jesteś sama w wielkim, ciemnym lesie?
– Na pewno ktoś ją wyrzucił. I to dzisiaj, bo nie przetrwałaby w tak dobrym stanie wczorajszej ulewy
– Co za degeneracja! Aż trudno w to uwierzyć, jest taka śliczna! Musimy ją stąd zabrać!
– Ale ona może nie chcieć, nie ufać nam
Moje przewidywania okazały się słuszne - młoda kotka reagowała niezbyt agresywnym, ale stanowczym sprzeciwem na próby złapania jej, przyjmując z zadowoleniem jedynie głaskanie. Moja lepsza połowa była załamana:
– Chyba jej tu nie zostawimy, przecież mogą ją zaatakować dziki albo węże! - oczywiście, podzielałem te obawy, lecz byłem całkowicie bezradny.
– Kochanie, nie uda nam się jej złapać, sama widziałaś. Na pewno sobie poradzi!
W drodze do domu Ukochana nie przestawała płakać i dzielić się ze mną swoim zatroskaniem o los kici. Kiedy dotarliśmy na miejsce, z osłupieniem usłyszeliśmy... znajome miauczenie!
– Jak mogliśmy jej nie zobaczyć, przecież musiała cały czas iść za nami? I dlaczego teraz przyszła, skoro wcześniej nie chciała? - dziwiłem się
– Chce u nas zamieszkać, ale na swoich zasadach! - zauważyła żona – Przynieś jej mleka!
– Jak ją nazwiemy? - krzyknąłem biegnąc po miseczkę
– Jest taka mała... Nazwijmy ją... Drobna!
Szybko się u nas zadomowiła, ale faktycznie upierała się przy "swoich zasadach". Uwielbiała kocyk w gwiazdki, które zawsze próbowała dla siebie wydrapać. Gdyby była naszym dzieckiem, mielibyśmy z nią duży problem wychowaczy; lubiła być niezależna. Zwykle wpadała do domu tylko po to, by się wyspać albo trochę z nami posiedzieć. Ciągle urządzała polowania na jaszczurki, węże i ptaki, które nierzadko nam z dumą prezentowała i zjadała albo pozostawiała na schodach. Nie zaniedbywała także sfery uczuć, co zaowocowało pojawieniem się dwójki jej dzieci - Mai i Manolina.
Pewnego razu zauważyliśmy, że wraca z lasu - którego nigdy nie porzuciła - z dziwnie spuszczoną głową, wąchając ziemię. Szybko zrozumieliśmy, iż dzieje się tak dlatego, że oślepła. Na szczęście wkrótce odzyskała wzrok, jednak nękały ją także inne problemy, a przede wszystkim starość. Spędzała coraz więcej czasu, śpiąc na kocyku w gwiazdki, a w końcu już się nie obudziła. Bardzo płakaliśmy. Ciągle pamiętamy dzień, w którym ją znaleźliśmy.
Komentarze (4)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania