Poprzednie częściDroga Miecza - Prolog

Droga Miecza - Roz. I

Po powrocie do garnizonu, rzuciłem się w wir pracy. Jako dowódca 30-osobowego oddziału musiałem poświęcać mu cały swój czas. Jego los leżał na moich barkach. Organizowałem im zajęcia, ćwiczyłem, rozdzielałem warty i patrole. Aby byłem również dla nich kimś więcej, niż sierżantem. Byłem przyjacielem, oparciem w trudnych chwilach i najlepszym kompanem u boku, mimo że ledwo przekroczyłem trzydziestkę. Dla kogoś, kto nas nie znał, byliśmy szajką zimnych i bezwzględnych żołnierzy. Większość z nas miała jednak miękkie serca. Z domów wygoniła nas wojna, dramaty, bieda i inne trudności. Wszyscy przez wiele lat szukaliśmy siebie, sensu życia i jako takiego dlań końca. Wszystko to dała nam armia. Może, zabijaliśmy i grabiliśmy lecz trzymaliśmy się razem , a to w chwili zagrożenia było najcenniejsze. Musieliśmy. Wojna to nie droga przez łąki pełne kwiatów, to krwawe pola, mogiły w rowach i ciągły strach o życie. Nasz wojowniczy wygląd straszył wroga, a twardy charakter i silna wola pomagały przetrwać.

Przez około dwa tygodnie, my i inne oddziały garnizonowe stabilizowaliśmy napiętą sytułacie w mieście. Jedna i iskra i wybuchł by bunt. Brakowało ziarna, wody i chleba, bandy rabusiów ciągle napadały na karawany i transporty towarów z Sehranu. Odległej o 40 mil mieściny rolniczej położonej nad rzeką Adalan na jeziorze Dion. Gdyby nie ono Cetir dawno by padł. Przekonano się o tym, kiedy wojska imperium odcięły od niego tą ważną placówkę handlową, cały miesiąc temu i prawie bez strat zdobyły miasto. Z czasem jednak napady zaczęły ustawać i pozostały na zwykłym poziomie. Ludzie pogodzili się ze zmianą władzy i automatycznie zaczynali przechodzić w stan codziennej rutyny. Otwierali stragany na bazarach, porządkowali ulice i swoje domostwa. Dzięki naszym staraniom ilość przestępstw spadła, a hrabia Alther niczym wielki kret ukrył się w poduszkach w Wielkiej Cytadeli, i zapomniał o całym otaczającym go świecie. Co przypadło do gustu kapitanowi, który zebrał oddziały i odtworzył w mieście wojskową strukturę organizacyjną. Dzięki temu, teraz wojsko rządziło w mieście i utrzymywało porządek. Nikt nie przypuszczał co miało wkrótce nastąpić.

Początek miało niewinny. Zaczęto znajdować zabite koty, owce, kozy i inne zwierzęta. Nikogo to nie szczególne obchodziło, chyba, jedynymi którzy się o to zamartwiali byli właściciele zwierząt. Nikt nie miał czasu na takie bzdury. Były w tym czasie lepsze rozrywki, niż kłótnie dwóch pasterzy nad martwą kozą. Też byliśmy ludźmi i musieliśmy odreagować po napięciu i stresie związanym z utrzymywaniem porządku w mieście. Spędzaliśmy więc w wiele nocy w cetirskich karczmach i łóżkach jego kobiet, które za sztukę srebra oddawały się na jedną noc w nasze ramiona. Z tej błogości czerpaliśmy przez wiele tygodni i nie zauważyliśmy, że zjawisko zabójstw zwierząt zaczynało się nasilać. Wszystko jednak odbywało się w znacznej odległości od miasta i nie zwracaliśmy na nie zbytniej uwagi. Znikały całe stada kóz, owiec, bydła lecz nikt nigdy nic nie widział i nie słyszał. Raz tylko chłopiec gdy pasł owce na wzgórzach okalających miasto, ujrzał ciemną sylwetkę istoty sunącej ze zbocza na pastwiska. Gdy jednak wrócił na tamto miejsce z grupą pasterzy, nikogo nie widzieli, natomiast w innej wiosce dokonała się rzeź.

 

W końcu do Althera przybyła starszyzna plemienia, które mieszkało na terenach obrzeżnych wokół miasta i doświadczało najwięcej ataków. Gdy tylko hrabia z uśmiechem na ustach wysłuchał ich historii, śmiejąc się im w twarz, bezceremonialnych machnięciem ręki wyrzucił ich z cytadeli. Na koniec powiedział, żeby nie zawracali mu głowy i swoje sprawy załatwiali między sobą. Starsi byli zbulwersowani zachowaniem Althera i postanowili sami działać, bo zobaczyli wreszcie, że wszyscy, których ataki nie dotyczą mają to głęboko gdzieś. Ponownie się zebrali i z 3 tuzinami konnych wojowników ruszyli na polowanie.

 

Ciągnęło się wiele dni i tyle samo nocy mimo to nigdzie nie widziano zagrożenia, a ataki całkowicie zniknęły. I gdy w końcu porzucili nadzieje na udane łowy, 3 nocy go ujrzeli. Był wysoki na 10 stóp, cały kościsty jak gdyby obleczony tylko skórą, o ciemnej barwie. Jego łeb przypominał szczura, lwa i dzika w jedynym. Na karykaturalnie powykrzywianej twarz lśniły zakrzywione zęby, przez które wylatywał gadzi język którym smakował powietrze wokół swoich przeciwników. Ukryty za skałami przyglądał się im swoimi krwistoczerwonymi ślepiami, które blado lśniły w mroku. W ruch poszły oszczepy, strzały i to wszystko czym dało się rzucić z dobrym skutkiem. Nic to jednak nie dało. Bestia w ułamku sekundy wbiegła miedzy skały i co sił na czterech łapach niczym koń pognała w stronę wzgórz na północny-wschód od Cetiru. Ścigali ją konno, aż na równinę okalającą miasto. Kto by pomyślał myśliwy stał się zwierzyną. Gdy potwór widocznie osłabł wódz plemienia Ak-albad wysuną się na przód pościgu i odciął stworowi drogę ucieczki. Powoli otaczany przez jeźdźców desperackimi atakami próbował przerwać otaczający go krąg. Pętla jednak się zacieśniała i gdy wszystko szło po ich myśli. Isti syn wodza zniecierpliwiony pogonią, z włócznią w dłoni zaszarżował na bestie, ta jednak na to czekała. Gdy znajdował się on niecałe 2 metry od celu, stwór złapał za włócznię i silnych szarpnięciem, wysadził jeźdźca z siodła i podciął drzewcem nogi koniowi, który padając uderzeniem kopyta rozbił Istiemu czaszkę. Widząc to wszyscy, pospieszyli na ratunek synowi wodza. Było jednak za późno. Gdy ujrzeli jego cało, z nieopisaną furią natarli na bestię, która pod natarcie dziesiątek włóczni bez życia osunęła się na ziemię.

Za kilka dni odbył się pogrzeb Istiego, a ciało istoty zawleczono do kompleksu nekropoli Iltir-shiram, gdzie po obrzędzie całopalenia zwłok w pierwszym lepszym dole zakopano je, i dla pewności zrzucono na nie kilkutonowy głaz. Po tym wydarzeniu cała sprawa ucichła i wszyscy o niej zapomnieli, lecz miał być to dopiero początek.

Średnia ocena: 4.3  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Zarija 20.10.2014
    spoko czekam na więcej, pisz dalej

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania