Droga w stronę istnienia

Czy to, co nieprzebyte, zawsze musi

odrodzić się w objęciach nienawiści?

Wiem, że strach -

tymczasowa, przypadkowa mrzonka -

nie jednoczy się z prawdą,

nie kojarzy ze świtem, który objawia się

zamiast ciernistej, płodnej nocy.

 

Odkąd nam wszystkim

ukazała się pokuta,

gwiazdy ruszyły własnymi ścieżkami,

niebo odkleiło się

od policzka wszechświata.

 

Pobrzmiewa w nas gruntowna epoka,

przeobraża się nieobecność,

dla jakiej powierzam się

bez skargi, bez najdrobniejszej puenty.

Nieważkie są myśli, słowa -

jeszcze trudniejsze.

 

Staję się jednością z zaprzeszłym snem,

powielam kłamstwo, dla jakiego mogę

spokojnie się obudzić.

Chciałabym przekonać się

o niewinności twoich dłoni,

ale czas staje w poprzek rzeki.

 

Odtrącona

przez zjednoczony światłocień,

powierzona odwiecznej ideologii,

kołyszę się w rytm twoich pragnień,

obiecuję prawdę wspomnieniom,

dzięki którym zginę pośród

miękkich chmur.

 

Marnotrawne marzenia

wciąż przypominają nam o strachu,

o obawie, że to, co najpiękniejsze,

zawsze musi pokonać najdłuższą drogę

w stronę istnienia.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania