Droubble - Powinienem być...
Kilka martwych lisów spoczęło na łące, gdzie z geometryczną precyzją przecinało je torowisko niegdysiejszej kolejki wąskotorowej. Dokładnie pięć sztuk. Wypatroszone, zmiażdżone, przepołowione. W pyskach nadal zalega świeża krew. Szeroko otwarte, wybałuszone oczy spoglądają w niebyt, kiedy delikatna warstwa jesiennej mgły gęstnieje, by w końcu zawisnąć nad okolicznymi polami.
Tuż po zmroku, kiedy krwawą łunę na niebie zastępuje najpierw szara masa chmur, a potem ciemniejąca nocna płachta między drzewami da usłyszeć się narastający, miarowy stukot kół. Dokładnie w miejscu, gdzie stare torowisko o prześwicie siedemset pięćdziesiąt milimetrów znika w kępie krzewów poprzedzających ścianę lasu. Idziesz w tamtą stronę z niepokojem i ekscytacją. Mijasz ramię zwrotnicy, na którym nad ranem spocznie stary kruk. Wyciągasz rękę w stronę zarośli i... bum skarbie!! Koniec tego dobrego. To tylko głupi sen. Na zegarku dziesięć po ósmej, nieopłacony czynsz, rozbite okno zaklejone kawałkiem dykty i wieczorna kawa, w której dogorywa jedna większa mucha i sześć owocówek. Co z tobą? Tyle straconych szans, dziecięcych marzeń. Próbujesz uciekać, kiedy śnisz, ale i tak się obudzisz. Spojrzysz w sufit i przyznasz – przewaliłeś życie. Jarają cię martwe lisy na torach szkoda, że niesmażone. A może ty po prostu minąłeś się z powołaniem gatunkowym? O tak. Powinienem być lisem samobójcą (usuń „lisem”).
Komentarze (13)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania