Druga strona medalu
Druga strona medalu
Nie stroniąc od skandalu
Zapraszam do swojego wymiaru
Tam gdzie koszmary nie mają umiaru
Tu nikt nie rozdaje żadnych darów
Chyba że z lęku ktoś dostaje udaru
Rzeki zamiast błękitem mienią się czerwienią
Zamiast uśmiechu po zmroku wszyscy bledną
Dla niedowiarków mam przestrogę jedną
Gdy już mnie spotkają
Ze łzami w oczach przede mną uklękną
Piekło mym domem
Siarczysty płomień schronem
Sprawiam że nawet aniołki witają mnie pokłonem
Więc się zastanów
Do czego dziś Ciebie skłonie
Bach składaj dłonie
Bo już się nie podniesiesz po wspólnie spędzonym czasu eonach
A ze szczerą ochotą za wszelkie obelgi łańcuchem Twe plecy przyozdobię
Leżysz w rynsztoku
Całując podłogę
Czemu śmiesz zastawiać mi drogę
Podnieś swą pustą głowe
Zobacz swego kata i poczuj trwogę
Na początek
Tak dla zabawy
Od gryzę Ci nogę
Może u moich popleczników dostaniesz hmm... zapomogę !?
Niosę wasz los nieuchronny
Waszych spatrzonych dusz jestem głodny!
Nie istotne jest dla mnie czy biedni czy bogaci
Każdy za swe uczynki
Równomiernie mi zapłaci
Marzyłeś o niebiosach
Włóż je między bajki o Dedalu
Nadchodzi mój mrok
Z wilczą stroną medalu
AU!
Komentarze (1)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania