Drzewo skrzatów

Opowiem wam bajkę!

Trochę wesołą,

Trochę smutną,

Będzie też trochę strasznie.

Możecie nie wierzyć, ale ponoć ta historia zdarzyła się naprawdę.

W pewnym małym irlandzkim miasteczku, jakich na zielonej wyspie wiele,

Stał stary dom, w którym mieszkał ksiądz. Obok zaś rósł jeszcze starszy dąb.

Potężny i wielki niczym mityczny kolos.

Nie było to jednak takie zwykłe drzewo moi drodzy przyjaciele.

Zamieszkiwały go bowiem skrzaty — istoty małe, psotne i nieśmiertelne.

Miejsce to było ich domem od wieków dawnych,

Wszystkie dobrze pamiętały, gdy do Irlandii przybył Święty Patryk.

Niezbyt zresztą za nim przepadały.

Jego nauki jakoś do ich skrzacich główek nie docierały.

Sam święty zresztą wydawał się ponury i za bardzo poważny.

Brakowało mu dobrego humoru i irlandzkiej wyobraźni.

Królem skrzatów, co się w tym drzewie zadomowiły, był Rory — skrzat dostojny w wyglądzie i w obyciu miły.

Ręką twardą, lecz sprawiedliwą rządził w swym drzewiastym królestwie, czym wzbudził szacunek u poddanych, którzy nadali mu przydomek:

Rory Dębowe Serce.

Król bronił drzewa i jego mieszkańców przed wszystkimi zagrożeniami.

Czy to przed zwierzętami pragnącymi go zająć lub przed ulewnymi deszczami, czy też przed porywistymi wichurami, które wielokrotnie trącały malutkimi domkami.

Dbał też o to, by żyć w zgodzie ze wszystkimi magicznymi sąsiadami.

Na wschodzie ze złośliwymi chochlikami, na południu z brzydkimi gnomami, na zachodzie ze sprytnymi leprikonami, a na północy z pięknymi elfami.

Nie przypuszczał jednak mądry Rory, że wkrótce zjawi się jeszcze jeden sąsiad nowy.

Tym razem inny. Obcy. Wyjątkowy.

Pewnego dnia, na dole, u stóp jego królestwa pojawił się człowiek z ludzkiego rodu, który postawił murowany dom i w nim zamieszkał.

Dziwny to był gość, bo chodził cały na czarno, z krzyżem na piersi i w dodatku nosił sukienkę.

Śmiały się z niego skrzaty, zastanawiając, czy to chłop jeszcze, czy może woli uchodzić za kobietkę?

Rory w swej uprzejmości uciął nieprzyzwoite żarty i chcąc zachować się, jak przystało na gospodarza włości , postanowił pójść do przybysza w gości.

Odświętnie ubrany w zielony kapelusz z przyczepionym owocem żołędzia, zapukał do drzwi, jak się okazało chrześcijańskiego księdza.

Duchowny imieniem Tom, choć tą niezapowiedzianą wizytą niezmiernie zdumiony ukłonił się grzecznie i przyjął skrzaciego władcę w swe niskie progi.

Usiedli razem przy kuchennym stole i rozmawiali długo: O świecie, o pogodzie i o sobie.

Jak na Irlandczyków przystało wypili po kilka szklaneczek whisky.

A później podchmieleni zawarli ze sobą przymierzę i na koniec razem zjedli gulasz irlandzki ze wspólnej miski.

Nad ranem Rory chwiejnym krokiem wracał na swoje drzewo.

Tom żegnał go długo i serdecznie, dopóki nie pojaśniało całkiem niebo.

Ciekawi jesteście, jaką to umowę zawarli nasi bohaterowie?

Obiecali, że uszanują swoją prywatność i nie będą sobie wchodzić w drogę.

Że ksiądz nikomu o ich istnieniu nie powie, a skrzaty w zamian zostawią w spokoju jego kościelną trzodę.

Nie będą naśmiewać się z ludzi i zrzucać im ptasich odchodów na głowę.

Pakt zawarty przetrwał długie lata.

Zmieniał się w tym czasie świat.

Zanikała dawna wiara.

Człowiek współczesny, jak i nowocześni duchowni, odrzucić postanowili (ich zdaniem) ludowe zabobony.

Przyjaciel Rorego Tom już dawno wtedy odszedł do Tir na nÓgu.

Kraina to wiecznej szczęśliwości w wierzeniach skrzatów, jeśli trzeba tłumaczyć komu.

Dotrzymał jednak słowa i nie zdradził tajemnicy o drzewie obok domu.

Nowy ksiądz, który przyszedł sto lat po nim, nie mając o niczym pojęcia, nie wierząc zresztą w takie rzeczy, bo to byłoby dla katolika nie do przyjęcia, rozkazał ściąć dąb, który nie przepuszczał słońca i rozrósł się niebezpiecznie we wszystkie strony.

Któregoś poranka pod drzewo przybyli ludzie z piłami i prędko wzięli się do roboty.

Śpiące jeszcze smacznie skrzaty poderwały się z łóżek, nie wiedząc co to za okropne odgłosy.

Rory wyszedł ze swojego zamku położonego na najwyższej gałęzi i przerażony ujrzał, jak wszystko w dół leci.

Domki, sklepy, puby i kawiarnie. Każda gałąź, każdy liść, każdy owoc, wszystko było systematycznie wycinane.

W końcu potężny dąb zadrżał i jęknął smętnie w swych posadach, po czym zaczął na ziemię upadać.

A wraz z nim całe skrzacie społeczeństwo.

Stracili dom. Upadło ich królestwo.

Płaczom i jękom nie było końca.

Ludzie jednak jakby w ogóle tego nie słyszeli i nie zauważali.

Ale co się dziwić.

Już dawno utracili zdolność zaglądania w świat magii.

Odeszli zabierając ze sobą resztki drzewa.

Na jego miejscu został pusty plus i oni skrzacie sieroty pod wodzą Rorego Dębowego Serca.

Smutny koniec powiadacie?

Bajki kończą się dobrze, przypominacie?

I dobro zawsze w nich zwycięża?

No dobrze, skoro tak, to posłuchajcie ostatniego wiersza.

Rory Dębowe Serca, choć smutny i ludzkim postępowaniem rozczarowany, miał rozum swój i od dawna podejrzewał, że w tak złym kierunku mogą potoczyć się sprawy.

Zanim doszło do najgorszego, rozkazał zebrać kilka owoców żołędzi i zabrać je do starego lasu, daleko za wzgórzami położonego.

Z dala od ludzkich siedzib, gdzie wciąż króluje matka natura.

Tam na jego rozkaz je zasiano i tam przyjedzie im się teraz udać.

Wkrótce z ziemi wyrośnie nowy dąb, a więc nowy dom, w którym ponownie szczęścia będą szukać.

I znajdą je! Możecie mi zaufać!

Rory to król mądry i już długo żyje.

Wie, co robi.

Przy pomocy potężnej magii, upewnił się, że tym razem drzewo skrzatów będzie dobrze ukryte.

Czy ktoś jeszcze kiedyś je znajdzie?

Niewykluczone. Jeśli wyobraźnia tego kogoś będzie wystarczająco silna, a intencję czyste, jestem pewny, że znajdzie do niego drogę.

Tymczasem pora już kończyć tę opowieść.

Pełną radosnych chwil, ale i smutnych akcentów jak to w życiu bywa.

Szczęście to nie ciepła kołderka, która co noc cię w łóżeczku okrywa.

Pojawia się czasem i zaraz niespodziewanie znika.

Zarówno człowieka, jak i skrzata los już właśnie taki.

Zgadzacie się? Wierzycie, że to prawda?

A może jednak to tylko bajki?

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania