Pobudka

W letnim skwarze kiełbaski paprykowe lśniły na grillowym ruszcie, gdy Susan podeszła, aby im się przyjrzeć. W ostatniej chwili zahamowała strugę śliny próbującą wydostać się z jej ust. Chrupiąca, lekko zwęglona skórka oczami jej wyobraźni właśnie przechodziła ostatni etap konsumpcji, aby za chwilę wylądować w żołądku. Lewa dłoń drgnęła nieznaczenie, strącając z plastikowego talerzyka sztućce. Harold wyszedł na taras z błękitnych bamboszach i spojrzał w stronę grilla. Przy zastawionym obok stole siedzieli jego przyjaciele – Derek, Samuel i Elizabeth. Wszyscy w świetnych, imprezowych nastrojach. Derek jak nigdy ubrał idealnie wyprasowaną, kwiecistą koszulę w stylu hawajskim i słomiany kapelusz, pod którym ukrywał przed żarem twarz. Gdy zobaczył Harolda, gestem przywołał go do siebie.

— Zaspałeś, czy co? Czekamy już wieczność — zaśmiał się szeroko, szczerząc klawiaturę idealnie białych zębów.

To niemożliwe, pomyślał Harold. Derek był nałogowym palaczem, a jego zębach można było powiedzieć, że są jak gwiazdy – żółte i daleko od siebie.

— Nie wspominaliście, że wpadniecie. Miałem wczoraj ciężki wieczór i siedziałem do późna. — Zmierzwił gąszcz poskręcanych na głowie włosów i przysiadł się obok Samuela, który jednak wydawała się tym faktem w ogóle niezainteresowany. Wbił wzrok w pusty, plastikowy talerzyk i oddał się medytacji, bądź leczył ukrywanego w głębi kaca.

— Ten pracoholizm kiedyś przyprawi cię o zawał, a kiedy się z niego wykaraskasz, przyjdzie kolejny i nie będzie już czego zbierać.

— Mam wrodzoną odporność na przepracowanie. Susan zawsze to podkreśla. Prawda, kochanie? — Skierował wzrok na sylwetkę dziewczyny w żółtym podkoszulku stojącej przy grillu i wykładającej idealnie wyglądające kiełbaski. Jego pytanie nie doczekało się jednak odpowiedzi.

— Nie powinieneś jej o czymś powiedzieć? — spytała, Elizabeth zauważając, że Harold nie może odnaleźć się w sytuacji.

— Masz coś konkretnego na myśli?

— Chyba tak. Ale wolałabym, żebyś doszedł do tego sam.

Derek poklepał przyjaciela po plecach. Użył przy tym sporo siły, jak gdyby chciał uchronić Harolda przez zadławieniem większym kawałkiem grillowanej kiełbasy.

Susan postawiła na środku stołu talerzyk z ułożonymi w stożek kiełbaskami. Wyglądały i pachniały cudownie. Pierwszy rzucił się na nie Derek. Upolował dwie i od razu obsmarował solidną porcją pikantnego ketchupu i musztardy. Samuel jedynie podniósł wzrok i spojrzał w stronę grilla, na którym właśnie dochodziła kolejna porcja jadła.

Harold spojrzał w jego stronę i instynktownie poczuł, że musi o to zapytać. Otworzył usta w tym samym momencie kiedy padł pierwszy strzał. Kula przeleciała obok jego ucha i traciła w obrany cel – głowę Samuela. Kawałek czaszki oderwał się z impetem i wylądował na talerzu z kiełbasami. Część mózgu zwisała na skroni, gdy ciało Samuela opadło na stół. Gdyby nie ta wyrwa w głowie, wyglądałby jak solidnie napruty imprezowicz. Na pewno nie jak trup.

Elizabeth bez problemu schowała się pod stołem. Harold i Derek wbiegli na taras, zaś Susan po prostu siedziała swoim miejscu i kroiła kolejny kawałek kiełbasy. Zamoczyła go w ketchupie i włożyła do ust. Rozkoszowała się smakiem do chwili gdy poczuła kłujący, następnie rozrywający ból w klatce piersiowej. Na żółtym podkoszulku powstała krwawa plama. Nerwowo odszukała wzrokiem Harolda. Ich spojrzenia spotkały się tylko na moment. Gdy osunęła się na trawnik, Derek chwycił Harolda za ramię i wepchnął do mieszkania.

— Dobra, znowu zjebaliśmy. Musisz się obudzić. To miał być dobry sen, naprawdę.

— O czym mówisz? Co z Susan?

— Nie żyje. Ale tylko w tym śnie. Miało być inaczej, miała być impreza i kiełbaski, potem miały wjechać striptizerki.

— Susan ich nienawidziła. Zawsze była zazdrosna. Ale to nie wyjaśnia tego wszystkiego. Mogę sobie wyobrazić, że to sen, kolejny koszmar. Mógłbym zrobić notatnik koszmarów.

Derek wyjrzał ostrożnie na zewnątrz. W ogrodzie sąsiadów grupa komandosów odtwarzała egzekucję na przypadkowym kierowcy, którego zatrzymali.

— Musisz się obudzić. To kolejny koszmar. Mogłem się domyśleć, dlaczego nie masz na sobie tej hawajskiej koszuli, która zaprogramowałem od początku snu.

— Tworzysz moje sny?

— Od dzisiaj, ale chyba nie utrzymam tej roboty zbyt długo. Nie jestem Derek, tylko Zjawa Senna numer siedem milionów sto dwanaście tysięcy trzysta cztery. Jesteśmy formami osób i istot, które pojawiają się w snach. Przyjmujemy konkretne postaci, w zależności od lokalizacji i roli snu.

Harold podrapał się po czole, poprawiając szlafrok.

— Ostatnio miewam same koszmary. Powoli zacząłem uważać, że to jakaś klątwa.

— Nie, to usterka naszej bazy danych. Na czas naprawy, miałem tworzyć fabuły twoich snów tak, żeby było dobre. Ale dałem ciała. W ogrodzie sąsiadów jacyś komandosi urządzają egzekucję.

— Obudzę się, czuję, że tracę połączenie ze snem. Obraz staje się mglisty.

Derek westchnął ciężko i spojrzał w niebo. Na czystej błękitniej tafli widniały punkciki powiększające się z każdą kolejną sekundą.

— Pośpiesz się. Właśnie nadciągają Ludożerne Urzędasy z planety ZUS. Moja bariera ich nie powstrzymała. Wyleją mnie jak nic.

— Mam się przygotować na kolejne serie koszmarów, dopóki nie naprawicie mi głowy? — spytał, ale nie zdążył usłyszeć odpowiedzi. Świat stał się w momencie czarną plamą.

Stara prycza znowu skrzypiała. Gdy otworzył oczy miał przed sobą szary prostokąt, będący sufitem jego celi. Nie było żadnego biznesmena zarywającego noce dla sterty papierów. Nie było pracoholika na skraju zawału serca. Derek gnił na cmentarzu od siedmiu lat. Nie. Ośmiu. Nawet nie był na jego pogrzebie. Dlaczego? Zanim zdążył dźwignąć się na nogi zrozumiał jak zwykle gdy po raz enty się budził. Cela śmierci nie zachęca do dobrych snów.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Dekaos Dondi 3 tygodnie temu
    Rubinowy↔Ciekawy pomysł. Można by nawet na swoisty scenariusz rozbudować, nieco zapętlony. Plastycznie tak, w niektórych momentach:)↔Tylko z dużo→się→jak na mnie.
    Wcale ostatnio nie używam:)
    Raczej chyba tak:
    ''a o jego zębach można"
    "który jednak wydawał się tym faktem"
    Pozdrawiam🥳:)
  • Rubinowy 3 tygodnie temu
    Dekaos, dziękuję ślicznie za komentarz. Będę się starał się nie nadużywać i się stosować :)
  • zsrrknight 3 tygodnie temu
    "spytała, Elizabeth zauważając, że Harold nie może odnaleźć się w sytuacji." - pierwszy przecinek zbędny
    "sobie tej hawajskiej koszuli, która zaprogramowałem od początku snu." - którą

    niezłe. Takie trochę tragikomiczne, biorąc pod uwagę końcówkę.
  • Rubinowy 3 tygodnie temu
    Kiedy sen przemija i dobija się rzeczywistość, kontrast może być wręcz zatrważający ;)

    Dzięki za wyłapanie baboli

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania