Duedovicesimus - Imperator cześć 1 - rozdział 1 część 1

Warszawa, Pałac Bruhla, sierpień A.D. 1750

 

- Kłaniam się uniżenie… już zabieram torby…tę zostawić? Ależ oczywiście, jak sobie szlachetny pan życzy…zamierza pan coś czytać w trakcie podróży? Mniej więcej? Dobrze, nie dopytuję, ciekawość to pierwszy stopień… tak, jasne, rozumiem że panu się śpieszy, już wyruszamy.

Ibergez Cecchino wszedł do powozu i zamknął za sobą drzwi. Denerwowali go ludzie. W zasadzie wszyscy, ale ten typ człowieka dokuczał mu najbardziej. Ciągle gadał, dopytywał, zamiast zrobić co miał do zrobienia. Miałby potem czas, żeby zająć się czymś pożytecznym, chociażby szukaniem lepszego zawodu niż woźnica.

Szarpnęło i pojazd ruszył. Alchemik przelotnie spojrzał przez okno, lecz zapadała noc, więc dostrzegł tylko i wyłącznie swoje odbicie: ciemne oczy wewnątrz młodej, nieprzenikniętej twarzy oraz czarne włosy i broda, dodające mu grozy. Opuścił powieki i skupił się na ocenieniu prędkość dorożki i umiejętności prowadzącego.

Nie ma tragedii – doszedł do wniosku po chwili. – Nawet będzie można się przespać lub pouczyć.

Pomimo iż na najbliższe parę miesięcy miał pożegnać się z pałacem, nie wzbudzał w nim żadnych emocji. Lubił to miejsce, tu był jego dom, ale przecież to tylko budynek. Jeden z milionów na całym świecie. Środek do osiągnięcia celu, jak praktycznie wszystko i wszyscy, co go otaczali.

Nie chcąc tracić drogocennego czasu otworzył Teorię Alchemii Franciszka Pisznikowa i przy świetle lampy zaczął studiować najważniejsze prawa rządzące światem twórców eliksirów. Pisznikow był najwybitniejszym z alchemików i to właśnie jego odkrycia ukształtowały tę dziedzinę magii – także Cecchino z cierpliwością godną snajpera wpatrywał się w misternie przepisane mechanizmy działania tajemniczych receptur, rozważając ich użyteczność we wszelakich sytuacjach, do jakich mogły go doprowadzić życiowe zawirowania.

Powtarzania nigdy dosyć – mawiał sobie w myślach, gdy brzydła mu ciągła nauka. – Jeśli chcesz coś osiągnąć, musisz coś poświęcić.

Tym, czego Ibergez poświęcał najwięcej, był czas. Starał się wykorzystywać każdy moment jak najlepiej tylko umiał. Nie mógł przestać się rozwijać, nienawidził stagnacji – chciał działać, chociażby powoli i w ukryciu.

Po paru godzinach podróży zatrzymali się i zmienili konie, gdyż chcieli przejechać jak najszybciej teren Rzeczypospolitej. Teraz jeszcze mogli z tego korzystać, na terenie Austrii będą musieli polegać cały czas na tych samych zwierzętach.

Cecchino zdecydował się w końcu odpocząć. Zamknął książki, umościł się do snu i przymknął powieki. Zasnął, myśląc o czekającym go we Wiedniu zadaniu.

 

***

 

Wiedeń, 8 dni później

 

Słońce powoli wznosiło się ponad wąskie, ceglane kamienice. Na brukowaną, zabłoconą ulicę padały długie cienie budynków, sprawiając, że cała spowita była w lekkim półmroku. O tej porze przetaczało się już po niej sporo wozów i od szynku do szynku przechodziły w miarę duże grupy przechodniów. Zresztą co się dziwić? Nie była to najlepsza dzielnica Wiednia, ale też nie najgorsza – centrum handlowe i społeczne mieszczaństwa średniej klasy, mieszkającego w stolicy cesarstwa.

Powóz wiozący alchemika zatrzymał się przed niepozorną, ciemnoburą kamieniczką. Budynek miał dwa piętra oraz parter. Wielkie, zakurzone szyby wskazywały na fakt, iż wcześniej był tu sklep, lecz obecnie placówka jest nieużywana. Gdy dorożka zahamowała, Cecchino wyszedł z powozu, rozglądając się wokół. Na sobie miał czarny płaszcz, a w ręku dzierżył nieodłączną walizkę. Zszedł na bruk i od razu podszedł do niego niewysoki i niemłody mężczyzna w przybrudzonym kubraku, dzierżąc w ręku klucze.

- Pan Ibergez? – zapytał dla pewności.

- Owszem – odparł alchemik.

- Miło mi, Frank jestem. – Wyglądał, jakby zastanawiał się czy lepiej podać Cecchino rękę, czy raczej nie. Ostatecznie nie podał, tylko kontynuował:

- Mogę prosić o potwierdzenie zakupu nieruchomości? – zapytał. – Bo zdążył przekazać je panu pański agent, który kupował ode mnie tę kamienicę, prawda?

- Tak, przed chwilą się z nim widziałem i mam wszystkie niezbędne dokumenty – odpowiedział, wyjmując z za pazuchy zwitek papierów. Frank pośpiesznie je przejrzał, pokiwał głową i mu oddał.

- Dziękuję, w takim razie pozwoli pan, że pana oprowadzę po pańskim nowym budynku? – wolał się upewnić.

- Ależ oczywiście.

Podeszli do drzwi i Frank otworzył je mosiężnym kluczem, trzymanym w ręce. Zanim weszli do środka, alchemik skinął na woźnicę, trzymającego większość jego bagaży, żeby udał się za nimi. Po wejściu znaleźli się w przestronnej sali pełnej półek i najróżniejszych, w większości bezwartościowych gratów. Otaczał ich półmrok, a zapach stęchlizny i kurzu kręcił w nosie.

- Postaw tam. – Wskazał mu pusty stół koło drzwi. – A tutaj jest reszta twojej zapłaty.

Woźnica odłożył rzeczy na wyznaczone miejsce, ukłonił się w pas i zniknął za drzwiami bez słowa. Osiem dni jako dorożkarz Ibergeza nauczyły go, że zazwyczaj lepiej nic nie powiedzieć niż powiedzieć za dużo.

- Wracając do oprowadzania – odezwał się Frank. – Wokół jest dość dużo przestrzeni, w której będzie pan mógł urządzić swoją aptekę, gdyż taki był pana zamysł, nieprawdaż?

- Yhym.

- Będzie trzeba trochę uprzątnąć, ale co to dla kogoś z takimi wpływami jak pańskie, raz dwa i nie będzie problemu. – Widać było, że podlizywanie się miał we krwi i nawet po udanej sprzedaży nie potrafił przestać tego robić.

Ibergez posłał mu dłuższe spojrzenie, wprawiając go w lekkie zakłopotanie.

- Na pierwszym piętrze są pokoje sypialne i gościnne – powiedział pośpiesznie. – A na drugim kuchnia, skromna łazienka i dodatkowy pokój, może być użyty jako warsztat czy cokolwiek innego.

- Jak ze strychem?

- Jest, ale bardzo niewysoki, może robić za mały magazyn.

- Użyję go, jak uznam za stosowne – odparł wyniośle. – Dziękuję panu, Frank.

- Cała przyjemność po mojej stronie. – Skłonił głowę.

- Mogę klucze? – zapytał bezpośrednio.

Dawny właściciel podał mu je, po czym pożegnał się skinięciem głowy i opuścił pomieszczenie. Alchemik został sam w swoim nowym mieszkaniu i miejscu pracy jednocześnie.

Trzeba będzie znaleźć ekipę remontową – pomyślał. – Idealnie się składa – podczas prac będzie tutaj takie zamieszanie, że paru dodatkowych, mogących wzbudzać podejrzenia osobników, nic nie zmieni. A szukając robotników oraz asystentów na pewno trafię też na ciekawych i bardziej przydatnych ludzi.

Udał się na zaplecze i przełożył tam wszystkie swoje rzeczy. Następnie wszedł po schodach na górę i obejrzał mieszczące się tam pokoje. Nie było tragedii: w każdym pomieszczeniu znajdował się chociażby jeden mebel i to nieprzegniły; szyby oraz ściany były dosyć szczelne, a robiąc cały obchód Cecchino spotkał zaledwie dwa szczury.

Nie ma źle, nie będę musiał wydawać całego majątku na odnawianie budynku – pomyślał. – Dwa tygodnie na remont, kupię trochę odczynników i można rozpoczynać biznes.

 

***

Dołącz do Duedovicesimus i odkryj arkana tego tajemniczego świata! Linki mediów społecznościowych oraz materiałów do gry poniżej! W razie pytań pisz śmiało, z chęcią odpowiem!

Nasz serwer na DC:

https://discord.gg/zqjkR8VUsG

Historia alchemika na wattpadzie (publikowana też na tutaj):

https://www.wattpad.com/story/389101011-duedovicesimus-imperator-część-1

Pozostałe media społecznościowe:

https://youtube.com/@goodgamesgivers?si=ix-LpaKvQFSvxA4z

https://www.tiktok.com/@goodgamesgivers?is_from_webapp=1...

https://www.instagram.com/goodgamesgivers/

https://www.facebook.com/profile.php?id=61571487340339

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania