Duedovicesimus - Imperator część 1 - rozdział 3 część 1

Wenecja, wrzesień A.D. 1750

- W takim razie powiedz mi proszę, kto mógł chcieć zabić Valriana? – zapytał Signum.

Siedział na łóżku w swoim karczemnym pokoju. Naprzeciwko niego, na krześle znajdowała się dwudziestoparoletnia dziewczyna. Była w miarę ładna, miała czarne włosy i zielono-szare oczy. Od kilkunastu minut rozmawiała swobodnie z łowcą, będąc z nim już na „ty”. Jemu bardzo się to podobało, gdyż nie lubił formalności, a potrzebował informacji, które mogła posiadać.

- Kto mógł chcieć go zabić? Pewnie wiele osób, nie znałam go jakoś bliżej – drażniła się z nim, lecz widać było, że zaraz rozwinie swoją wypowiedź.

Spotkali się przypadkiem, dzięki oberżyście. Rano Signum wspomniał mu, że potrzebuje się dowiedzieć pewnych niekoniecznie wszystkim wiadomych informacji z WUMW-u, a karczmarz przypomniał sobie, że zna pewną studentkę, która na pewno chętnie podzieli się różnymi plotkami. Posłał po nią i już po godzinie przyszła.

- No – niecierpliwił się Arma. – Vaneska?

- Chwila, łączę fakty. – Machnęła ręką. – Sprawa wygląda tak, że narzeczona tego typa, Valriana, co zginął w niewyjaśnionych okolicznościach, miała kiedyś innego faceta, też studenta. Zerwali, a ona bardzo szybko weszła w związek właśnie z Valrianem. Mardaspan, bo tak się nazywa jej były, był bardzo niepocieszony, że tak to nazwę.

- Sądzisz, że zdradzona miłość mogłaby być powodem do popełnienia morderstwa? – zdziwił się.

- Jak najbardziej! – odparła w sposób mogący oznaczać, że zdradzona miłość jest najoczywistszym powodem zabójstwa albo że wręcz popiera mordercę.

- Czyli Mardaspan – powiedział do siebie. – A gdzie go znajdę.

- No właśnie to jest taki puzzel w tej układance, który mi do niczego nie pasuje. Mardaspan zniknął kilka tygodni temu. Wyjechał gdzieś czy coś, nie wiem. Też go bliżej nie znałam. Wiem tylko, że stało się to nagle. Może komuś podpadł i woli się ukrywać?

A może potrzebował czasu na stworzenie minotaura i wykorzystanie go w celu zabicia swojego wroga? – pomyślał Signum. – Wszystko pasuje do siebie. Głośno jednak powiedział:

- Dziękuję ci za informacje. – Wstał z łóżka. – Chyba wiem, gdzie powinienem szukać dalej.

- Ooo, to fajnie. – Też wstała. – Jak rozwiążesz tę sprawę to bardzo miło mi będzie, jeśli mnie o tym poinformujesz. – Uśmiechnęła się do niego promiennie.

- Dałbym ci parę krajcarów za twoją fatygę, ale sądzę, że dla ciebie, jako studentki tak dobrej uczelni są to nic niewarte grosze.

Słychać było zakłopotanie w jego głosie. Nie miał pojęcia, co powinien zrobić. Ona ponownie uśmiechnęła się figlarnie i wzięła od niego kilkanaście krajcarów, które trzymał w ręce.

- Nawet grosze się przydadzą – wytłumaczyła.

Już otwierała drzwi, gdy nagle coś się jej przypomniało. Odwróciła się i powiedziała:

- Dziwna sprawa, ale właśnie sobie uświadomiłam, że już mnie ktoś pytał o Mardaspana. To było chyba wczoraj wieczorem… i nie, nie mam pojęcia kim był ten człowiek – odpowiedziała na niezadane pytanie. – Mam nadzieję, że do zobaczenia, wcześniej niż poźniej – puściła mu oczko i wyszła z pokoju.

Signum został sam w pokoju. Usiadł ponownie na łóżku, myśląc.

- Ktoś o niego pytał – mówił sam do siebie. – Ktoś go szuka. Po kilku tygodniach jego nieobecności. Kilku tygodniach… Minotaur pojawił się w podobnym czasie, ale bliżej dwóch tygodni. Muszę spotkać się z Wykładowcą!

***

Arma przeszedł długim korytarzem, skręcił w lewo i już po paru krokach pukał do gabinetu Wykładowcy. Po chwili drzwi otworzyły się i stanął w nich obcy mężczyzna. Był szczupły; miał na sobie zabrudzone ubranie i podniesioną maskę ochronną.

- Docent Bosch, czym mogę służyć? – Zlustrował uważnie łowcę, zastanawiając się, kto go wpuścił na WUMW-u i czego może chcieć.

- Przyszedłem do właściciela tego gabinetu, imieniem... – W tym momencie przypomniał sobie, że nie zna personaliów zleceniodawcy. Na drzwiach był tylko numer pomieszczenia, nic więcej.

- Wpuść go, Bosch – doszło ich z wnętrza pomieszczenia.

Docent przesunął się i Signum dostrzegł Wykładowcę w fartuchu laboratoryjnym. Ściągał właśnie maskę ochronną, identyczną do widzianej u Bosha.

- Jestem profesor Hab Rarer. – Położył maskę na biurku, obok fiolek pełnych najróżniejszych płynów. – Jak mogę pomóc?

- Zastanawiam się, skąd się wziął minotaur – widząc niezadowolenie na twarzy maga podniósł lekko ton i kontynuował:

- Jeśli mam z nim walczyć, muszę się dowiedzieć, w jaki sposób działa oraz czy może mieć wsparcie czarodziei.

- Wsparcie czarodziei? – W głosie Wykładowcy można było wyczuć zaniepokojenie.

- Tak – odparł. – A konkretnie jednego studenta. Jakie on może mieć możliwości?

- Kogo konkretnie? – Zleceniodawca podszedł bliżej. – Sądzisz, że minotaur został stworzony przez jednego z naszych studentów i ten będzie chciał go bronić?

- Możliwe. Dane ucznia są teraz zbędne, od kilku tygodni nikt go tutaj nie widział. Pytam o umiejętności przeciętnego studenta WUMW-u. Jakie są?

- Podejrzewam, że nie będzie mógł nic zrobić, jeśli nawet chciałby – odezwał się milczący dotąd docent. – Prowadziłem badania na temat kontroli telepatycznej drogą eliksirową. Jeśli ktoś będzie kontrolować potwora, cała jego uwaga będzie poświęcona na sterowanie nim. Nie będzie działać w inny sposób.

- Chociaż według mnie te przypuszczenia są absurdalne – wtrącił Wykładowca. – Do stworzenia takiego monstrum potrzeba nie lada umiejętności, których prosty student nie posiada. Podejrzewam, że stwór po prostu się pojawił, może w jakiejś koniunkcji run przy pełni, czy czymś podobnym.

Koniunkcji run – zaśmiał się w myślach Signum. – Ale w sumie się na tym nie znam, nie wiem.

- Tak czy inaczej, dowiedziałeś się, że dodatkowego niebezpieczeństwa nie ma, niezależnie od sposobu powstania potwora.

- Owszem – potwierdził Arma.

- Czyli nie łamiesz danego słowa i najpóźniej do pojutrze minotaur będzie martwy?

- Zrobię to dziś w nocy – powiedział, a Wykładowca skinął głową w aprobacie.

- To liczę, że zobaczymy się jutro – pożegnał się i założył maskę.

Bosch poszedł w jego ślady. Signum odwrócił się i wyszedł. Idąc korytarzem, rozglądał się i rozmyślał, gdzie się skryje i jak może przebiec walka.

Czyli magowie twierdzą, że nie ma znaczenia pochodzenie minotaura – rozważał. – Niby dobrze, ale nadal nie wiem na co się przygotowywać, jeśli jednak pojawią się jakieś komplikacje. Tak czy inaczej, trzeba go zabić.

***

Dołącz do Duedovicesimus i odkryj arkana tego tajemniczego świata! Linki mediów społecznościowych oraz materiałów do gry poniżej! W razie pytań pisz śmiało, z chęcią odpowiem!

Nasz serwer na DC:

https://discord.gg/zqjkR8VUsG

Historia alchemika na wattpadzie (publikowana też na tutaj):

https://www.wattpad.com/story/389101011-duedovicesimus-imperator-część-1

Pozostałe media społecznościowe:

https://youtube.com/@goodgamesgivers?si=ix-LpaKvQFSvxA4z

https://www.tiktok.com/@goodgamesgivers?is_from_webapp=1...

https://www.instagram.com/goodgamesgivers/

https://www.facebook.com/profile.php?id=61571487340339

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania