Dulce et decorum est panta rhei ergo sum

gdybym znał łacinę, grekę, albo

w ogóle którykolwiek

ze starożytnych języków

całe dnie wyklinałbym w nim na pewnego

polityka (łatwo domyślić się, o kogo chodzi)

 

obrzucałbym ekran telewizora

kolorowymi wiązankami (każda - ciężka

jak żeliwny pomnik, albo cokół

z którego ten został strącony)

 

aż w końcu byłoby prawie

jak w 1997 roku

powódź kwiatów zalałaby kraj

 

już widzę te fale

kilkusetkilogramowych forsycji

uderzające o ściany Sejmu

potoki rwące przez Czerską i Nowogrodzką

wulgarne neoIliady, neoOdyseje

w których toną i jednocześnie którymi

zostają zgnieceni (sic!), niczym robactewka

ledwie widoczne rybiki

mocni w gębie mężowie stanu

drugie, czwarte damy

 

niemal słyszę swój twardy ton

widzę atrament na zżłókłych z nowości

zwojach (piętrowe, metaforyczne bluzgi

zapisują się same)

 

wyobrażam sobie krajobraz

po opadnięciu ciężkich wód

 

zamiast gniazd żmij - biblioteki i muzea

gabloty mieszczące joby w sanskrycie

hieroglificzne

przekleństwa na grubych niczym cumy

sznurach (która partia nie wytrzyma

i powiesi się pierwsza? no, śmiało! - krzyknę

wiedząc, że choć i tak zaraz

będzie jak dawniej

ale przynajmniej sobie ulżyłem

i coś zostanie dla przyszłych pokoleń)

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania