Poprzednie częściDuma

Duma 2

Wszystko działo się tak szybko ze chłopak nie miał nawet chwili by zastanowić się co zrobić. Czy iść za tajemniczą nieznajomą czy wracać do domu? Bez wahania wskoczył w otwór i szybkim krokiem dogonił dziewczynę.

Przemieszczali się wąskimi uliczkami, cicho, bezszelestnie niczym duchy. Po około dziesięciu minutach marszu dziewczyna wskazała na drabinę prowadzącą na dach. Gdy wgramolił się na górę zobaczył piękną panoramę całego miasta, tysiące małych punkcików w mroku.

-Skoro już się napatrzyłeś to czas przejść do konkretów – rzekła jak gdyby nigdy nic – na bazarze po którym dziś myszkowałeś mieści się jeden budynek, kantor do którego raz w miesiącu kupcy znoszą opłaty za stragany. Dzięki moim kontaktom w ruchu oporu wiem że dziś przenoszą te pieniądze do głównego skarbca w mieście.

-Wszystko ładnie brzmi i w ogóle ale co ja mam z tym wspólnego. Nie jestem bojownikiem ruchu oporu, ja po prostu staram się zapewnić byt swojej rodzinie, tylko to mnie interesuje.

-Tak jak nas wszystkich, my też mamy rodziny, my też się o nie troszczymy, robimy to wszystko właśnie dla nich.

-Szczerze w to wątpię, widziałem już co robią z członkami ruchu oporu, co robią z ich całymi rodzinami, widziałem jak dyndają na murze porozwieszani niczym świąteczne lampki.

-Ponieśli niesprawiedliwą śmierć z rąk tych okrutników i zostaną pomszczeni, nigdy nie zapominamy o swoich – to rzekłszy z dumą wskazała na tatuaż

Nagle dało się usłyszeć hałas, dziewczyna pociągnęła chłopca w kierunku beczek które stały na dachu. Zza rogu wyszedł patrol 4 żołnierzy w mundurach w kolorze khaki. Szedł też z nimi starszy mężczyzna z pękiem kluczy, najprawdopodobniej pracownik kantoru. Nieznajoma pokazała rękami by był cicho po czym ruszyli dachami w kierunku targowiska. Żołnierze dotarli tam pierwsi i nerwowo rozglądali się ma boki trzymając ręce na broni jakby przeczuwali że coś ma się stać. Nasza dwójka przemknęła niezauważona na dach kamienicy w której mieścił się skarbiec. Dziewczyna wzięła w dłoń średniej wielkości kamień

-Teraz rób dokładnie to co ci powiem – rzekła szeptem – stań po drugiej stronie i rzuć kamieniem w drugim kierunku. To będzie sygnał do rozpoczęcia akcji

-To jest nas więcej? Czy aby… - urwał wpół zdania gdy przenikliwy wzrok dziewczyny na nim spoczął.

Udał się na wyznaczoną przez nią pozycję i na sygnał oboje rzucili kamieniami w dwóch przeciwnych kierunkach. Dwójka żołnierzy udała się w kierunkach z których dobiegł hałas, dało się słyszeć ciche świsty lecz po żołnierzach nie było już ani jednego śladu. Pozostała przy wejściu dwójka wywołała przez radio swoich towarzyszy lecz odpowiedziała im tylko cisza. Zaniepokojeni chwycili za broń a jeden z nich sięgnął po radio by poprosić o wsparcie najbliższy oddział. Gdy tylko dotknął krótkofalówki wydał z siebie przeraźliwy krzyk, gruby bełt tkwił w jego dłoni przyszpilając ją do reszty ciała. To dziewczyna wystrzeliła z małej kuszy która dotychczas była schowana w plecaku. Zraniony żołnierz sprawną dłonią chwycił za karabin i wystrzelił serię w kierunku dziewczyny lecz ta szybko schyliła się unikając ognia nieprzyjaciela. Jednocześnie drugi z żołnierzy wycelował w Fauziego i posłał serię pocisków w jego kierunku, miał więcej szczęścia, jedna z kul utkwiła w ręce chłopaka. Zaklął i osunął się za beczki z deszczówką, ta prowizoryczna osłona musiała wystarczyć. I wystarczyła. Po chwili na sąsiednim dachu pojawiła się kolejna dwójka zamaskowanych nieznajomych z łukami w dłoniach. Nie minęła chwila nim para żołnierzy leżała na ziemi krwawiąc obficie z ran w których tkwiły strzały z czerwono białymi lotkami. Tuż po tym podbiegła do niego owa tajemnicza dziewczyna która wplątała go w to wszystko. Wyjęła z plecaka kawałek lnianej szmaty, porwała ją na dwie części i jedną z nich owinęła krwawiącą rękę chłopca zaś z drugiej części zrobiła prowizoryczny temblak. W czasie gdy ona opatrywała Fauziego dwójka nieznajomych weszła do kantoru z którego dobiegł krzyk. Po chwili zamilkł jednak i on, zapanowała kompletna cisza. Dziewczyna pomogła mu zejść z dachu po czym oboje weszli przez rozwarte drzwi kantoru. W środku zastał ich widok leżącego klucznika i dwójki pakującej pieniądze do worka. Gdy podeszli bliżej dostrzegł iż obie z postaci to kobiety o tak samo kruczoczarnych włosach, bliźniaczki.

-Leila, już o tym rozmawiałyśmy. Każdy z tych sukinsynów którego uda się nam załatwić to świat o jednego mordercę mniej.

-Jess, nie każdy z nich… nie każdy z nich to psychopatyczny zabójca, musimy być lepsi od nich.

-Niech ci będzie, lecz gdy następnym razem zawahasz się podczas akcji, mnie może nie być żeby cię obronić. Dokończymy tą rozmowę później, mamy tu nowego – wskazała na Fauziego

Leila, ta w niebieskim stroju, podeszła do niego i obejrzała opatrunek na ręce. Jess, ubrana całkowicie na czarno dalej pakowała pieniądze do worka nic sobie nie robiąc z obecności reszty.

-Dobra robota nowy, ja jestem Leila, ta która jest teraz śmiertelnie obrażona to Jess a twoja urocza towarzyska to Chloe. Już od jakiegoś czasu cię obserwowaliśmy, masz smykałkę kradnąc tuż pod nosem tych tłuściochów z bazaru a i po mieście przemykasz jakbyś znał je na wylot, właśnie takich ludzi potrzebujemy.

Jess wrzuciła ostatni plik banknotów do torby. Rzuciła szybkim spojrzeniem na drzwi i chwilę później cała czwórka powoli ulotniła się w mrok ciemnej nocy.

Po upływie mniej więcej godziny dotarli na miejsce lecz Fauzi nie widział całej drogi, mnie więcej w połowie oczy zasłonięto mu opaską, ruch oporu nie mógł niepotrzebnie ryzykować. Gdy byli już na miejscu zdjęto mu opaskę i zaprowadzono do jednej z komnat. Miał tam czekać na spotkanie z kimś ważnym. Czas mijał a nikt nie przychodził. Zaczął się nerwowo kręcić po pokoju. Nagle wszechobecną ciszę przerwał przerażający huk, jakby wybuch. Wybiegł z pokoju i trafił na korytarz, słyszał wcześniej plotki o tych labiryntach ukrytych pod ziemią, wiedział bardzo dobrze że samemu nie miał szans się stąd wydostać. Nagle w ucho wpadł mu jakiś szmer, jakby jakieś odległe głosy. Wziął pochodnię w dłoń i zaczął iść w ich kierunku. Po paru minutach marszu zaczął martwić się że zgubił się w tych bezkresnych korytarzach ale gdzieś w tunelu zobaczył jak coś się rusza. Zaczął biec w tym kierunku mając nadzieję że to ktoś z ruchu oporu. Trafił w dziesiątkę, to była Chloe, jednak nie cała i zdrowa. Kurczowo trzymałą rękę w której tkwiło kilka sporej wielkości drzazg.

-Nawet nie wiesz jak wielkie masz szczęście że się tu na mnie natknąłeś – rozejrzała się dokoła by sprawdzić czy nikt ich nie śledzi – Zostaliśmy zdradzeni, żołnierze wysadzili jedno z wejść i w tej chwili wlewają się do naszych tuneli, cudem uciekłam

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Mokry 28.05.2018
    Fabuła okej, nie rzuciły mi się w oczy żadne błędy, więc chyba mogę wystawić 4 =)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania