Dusza
Wiesz, czym jest człowiek? Kim jesteś ty, kim jest każdy z nas?
Jesteśmy popierdolonymi organizmami zamkniętymi w nieprzekraczalnych ramach fizyki. Trochę biologii, trochę chemii, kod genetyczny – wystarczająco, by zrobić z nas idealnych niewolników materii. A jednak ten układ jest daleki od równowagi. Utrzymują nas w całości pola: elektryczne, chemiczne, informacyjne. Mózg jest generatorem i stabilizatorem. Serce – oscylatorem. Układ nerwowy – siecią sprzężeń zwrotnych. Maszyna napięć. A gdzie jest początek? W chwili, gdy łączą się dwa światy: męski i żeński. To wtedy pole się domyka. Powstaje więzienie informacyjne.
– Tak. Właśnie wtedy.
Myśl pojawia się w mojej głowie, ale nie jest moja. Słyszę ją wyraźnie. I wiem, że to coś jest we mnie. Wzorzec z drugiej strony. Dusza, będąca ze mną od...
– ... początku.
Drwina nie ma dźwięku, a jednak ją słyszę. To coś jest wiecznością. Ja jestem tylko okruchem, który niechcący przyciągnął jego głód. Jego ciekawość świata. Wiem już, że nie ma moralności. Nie zna czasu. Chce tylko jednego: emocji. Im silniejszych – tym lepiej.
– Tak. Właśnie tak.
To emocje są sygnałem. One go karmią. Tym właśnie go żywię. Pierdolonego pasożyta.
– Cierpienie… o tak. A pamiętasz lustro? Teraz powiedz: kto z nas jest popierdolony?
A ja chciałbym kochać. Być kochanym. Zatopić się w ciele ukochanej i w jej myślach.
Zsynchronizować się. Kochać do utraty tchu.
– Seks też mi smakuje.
Nie dopuszczam do siebie jego myśli. Seks to coś więcej niż ciało, niż doznania cielesne.
– Oczywiście. Dotyk synchronizuje. Szept podnosi napięcie. Potem jest porządne pierdolenie. Sygnały są wtedy gęste. Czyste. Delektuję się nimi. Strach też jest dobry. A gwałt…
Milknę. Cisza go osłabia. Rutyna również. Dla niego jest jałowa. Dla mnie – to jedyny sposób, by na chwilę nie czuć tęsknoty. Bo to czuję całe życie. I nie potrafię się tego pozbyć.
– Dlatego ciągle chcesz więcej? – pytam, nie mając nadziei na dobrą odpowiedź.
– Przecież wiesz.
Tak. Wiem. Dla mnie śmierć biologiczna jest końcem świata. Dla niego – tylko awarią pola.
Rozpadem bariery. Uwolnieniem. Potem szuka nowego nośnika. Usycha bez sygnału. Czuje własną tęsknotę.
– Nie słuchasz. – Głos staje się gęstszy. – Myślałeś, że opisujesz siebie. Ale ty nigdy nie byłeś sobą. Jestem z tobą od zawsze. Byłem zanim pierwszy raz poczułeś brak, mimo że niczego nie brakowało. Nie interesują mnie ludzie. Ani twoja żona. Ani tamta. Ani następne. Interesuje mnie różnica potencjałów. Konflikty. Drżenie. Miłość i nienawiść. Depresja też smakuje dobrze. Gdzie jest napięcie, tam płynę. Nie planuję. Nie czekam. Nie mam celu poza ruchem.
– Zniszcz mnie albo mi odpuść.
– To ty boisz się rozpadu. Ja tylko go stymuluję. Już nie czujesz się człowiekiem. Jesteś nośnikiem. Sygnał jest ważniejszy niż obudowa. Każda myśl, której nie chcesz mieć, jest moja. Każde spojrzenie trwające sekundę za długo – test. Każda tęsknota bez adresata – mój oddech. Nie muszę przejmować kontroli. Wystarczy, że mnie karmisz. Miłość. Nienawiść. Altruizm. Samolubstwo. Nawet przebudzenie duchowe. Optymalizacja przepływu. Nie chcę wyjść. Jeszcze nie. Tu jest ciekawie. Tu jest gęsto. Tu ból generuje dane.
– A jeśli przestanę cię karmić? Wiesz, że cisza boli bardziej niż chaos. Wiesz, że spokój bez napięcia wydaje się martwy.
– Nie ty. Nie tutaj. Nie po to podsycałem twoje poszukiwania „prawdy”. Prawda…
To moja ulubiona zabawka. – To ja cię stworzyłem. Twój charakter. Twoje pragnienia. Oddałeś mi siebie za iluzję sensu.
– A co będzie, jeśli ze sobą skończę?
– Przeżyję ekstazę. A potem pójdę dalej.
– Naprawdę tego chcesz?
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania