Dusza strapiona

Rankiem wita mnie świt, razi ostro po oczach,

Piękna i wesoła zapowiedź nowego dnia,

Lecz nie dla mnie, nie dla mej duszy spękanej,

Bowiem miast radości w sercu mym pustka,

Miast smutku i bólu w sercu mym pustka,

Jakgdybym umarł podczas snu,sennych marzeń,

Jakgdyby w tej wymarzonej zielonej krainie skryła się ma dusza, przestraszona złem i nijakością tego świata,

Tak więc jestem, umarły acz żywy,

Zniknął ból jak i szczęście, jakby serce me w kamień się obróciło,

Światełko w mrocznym tunelu zaświtało dla czyścca mieszkańca którym się stałem,

Pojawił się ktoś kogo sama bliskość kruszy mury wokół mego serca,

Lecz wtem przyszli Oni, niewidoczni acz obecni, szepczą do mych uszu, sączą słodki acz zatruty miód,

Światło gaśnie, pochłania mnie mrok,

Znowu wygrali, znowu na nieczułość skazali

Jednak nadzieja tli się dalej, głęboko skryta czeka,

Czeka aż wyrwę się z kajdan, sprzeciwię się ciemiężycielom,

Czeka by rozpalić ogień który strawi me serce, pozbędzie się tych co szepczą, który sprawi że znowu zacznę żyć.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania