DUSZne rozmowy

- Powinnam przerwać ten monolog – Głos brzęczący w mojej głowie jest niczym mucha, którą staram się od czterdziestu minut wygonić z pokoju. Próbowałam telepatycznie do niej zagadać – prosiłam, ale koniec końców, latam teraz ze ścierką na dwóch metrach kwadratowych z nadzieją, że pęd wiatru nią powodowany zmusi to uparte stworzenie do opuszczenia przez okno mojego pokoju. Przy okazji przez szerokość okna w czasie, w którym byłam odwrócona do niego plecami, wpadły jeszcze trzy koleżanki tej głównej i teraz mają piknik na Księgach Jakubowych stojących obok Anatomii Ludzkiej Destrukcyjności.

-Tak więc uważam, że porównanie głosu w głowie do much w pokoju jest iście dobrze trafione – proszę wysokiego sądu w osobie czytelnika.

I tu pojawia się myśl – skoro gada głos w mojej głowie a ja go słyszę i z nim polemizuję – to przecież nie monolog tylko dialog – taka jest moja wiedza na ten moment.

Dialoguję więc w głowie sama ze sobą albo z innymi wersjami siebie albo – nie daj boże – z moją duszą – choć rozmowa z duszą w głowie to już szczyt ignorancji.

Ignorancja wygrywa dzisiaj, według horoskopu na rok 2079 właśnie we wrześniu będzie triumfowała. Dusza jest łaskawa, wybaczająca i jakoś perwersyjnie zgodna – chce rozmawiać. Nawet przybiera postać średniowiecznego trubadura – a ja dla równowagi przebieram się za prowincjonalną aktorkę, która by móc wystąpić na elżbietańskiej scenie dramatycznej – najpierw musi przebrać się za mężczyznę by potem na nowo ubrać łaszki kobiece.

Stajemy więc w gotowości by odegrać przed sobą psychodramę, której fabuła tworzyć się będzie pod wpływem ochów i achów znudzonej widowni.

Akt pierwszy scena ostatnia – bez fabuły łatwo żonglować czasem – pojawia się rewolwer – ktoś nim mi wystrzeli w łeb w akcie trzecim – ktoś kto uzna, że jest na tyle wystarczająco mną by tego dokonać. Publiczność nudzi się – wnioskuję po gwizdach i wierceniu dziury w brzuchu sobie nawzajem. To znaczy pani w pierwszym rzędzie wierci dziurę sąsiadce z rzędu trzeciego – robi to za pomocą krytycznego wzroku wzmocnionego lornetką.

Teraz już na dobre przedstawienie musi się zacząć – Dusza przybiera postawę Niecierpliwości – tej małej, rozwydrzonej kobiety, która wrzeszczy na wszystkich. Przez swój niski wzrost musi tak wrzeszczeć – albo przez bliskość serca do gówna – według wiedzy przekazywanej z ust do ust od średniowiecza do nadal.

Nie sprawdza mi się atmosfera renesansu – za bardzo zalatuje zgniłymi warzywami i nieświeżymi rybami – rynek tonie w błocie – stanowczo to nie jest miejsce na rozważanie kwestii egzystencjalnych- choć Dusza wydaje się zadowolona w pełnym makijażu i sztucznych gestach. Zbieram się jednak w sobie i wyciągam ją za włosy z desek teatru, w których utknęła niestosownymi – jak na owe czasy – obcasami.

– Może teraz popracujemy w fabryce? Albo założymy dwumetrowe peruki na francuskim dworze próżności? Wybieraj – byle już nie gadać wierszem – te rymy mnie dobijają.

Dwumetrowa peruka wygrała próżnością by po chwili wylądować w koszu pod gilotyną. Nie wiedziałam, że ludziom drżą członki, kiedy odcina im się głowy – a oczy przez ułamek sekundy dostrzegają dziurkę w koszu – choć ich połączenie z mózgiem jest już bardzo wątpliwe – wręcz nieistniejące.

Krótka to była wyprawa – bezgłowa Dusza ociera pot z czoła przypadkowemu przechodniowi – z braku możliwości dokonania tego na własnym – nieistniejącym- czole.

Udajemy się w ciemności – dla podkreślenia dostojności chwili - w wieki bardziej współczesne – robimy to z premedytacją i z lenistwa.

Współcześnie leżymy w łóżku – szarpie nami chęć przygód, ale łóżko więzi pluszem.

-Proszę Szanownej Duszy – czas już na konkretne rozważania – Hej żegluj żeglarzu – Może Ikar pofrunie jak zawieje zdrowo – cała kolekcja klasyki literackiej zamkniętej w piosenkach – grajmy w zielone szanowna duszo – małą literą pisana na szybko.

Odklejam się – fragment po kawałku – najpierw oczekiwania – ciężko schodzą – klej wyrabiany w czasach komunistycznej Polski Ludowej – przylepiona fototapeta trzyma się mocno – niczym Chińczyki- zostaną bruzdy, koleiny, odleciały tynk. Biała sukienka nie suszy się na sznurze – to tylko demencja następnego wcielenia – prawa półkula jeszcze funkcjonuje – rytm i emocje – emocje i wstyd.

-Najpierw oczekiwania – a co było potem?

-Jeszcze nie było potem tak jak i wcześniej ani pojutrze.

Oddycham – w tu i teraz przypominam sobie dotyk – dotykiem opisuję świat – w dotyku zamykam całe pragnienie moich kulejących wcieleń.

– Czemu zawsze muszę kuleć tymi metaforami, przecież nie mam krótszej nogi ani nawet dwóch krzywych? Czy po tych wszystkich wędrówkach właśnie o to chcę zapytać? Jasna cholera – nic innego nie przychodzi mi do głowy – no tak umarłam już kiedyś na cholerę – jasna to ona nie była.

Nie uzyskuję odpowiedzi – pytanie niezadane w punkt – na takie Dusze odgórnie mają zastawiony szlaban. Czasami pod nim coś przeleci – ale czy rozsądnie jest mieć tylko część odpowiedzi, przemycony fragment powieści Virginii – drobinkę światła w mroku, która wprowadza dalej w ciemność, pokazując migoczącą sobą zardzewiałą bramę tajemniczego ogrodu?

Przekręcam się na drugi bok – to pamięć komórkowa się uaktywniła – kiedyś byłam roślinką, kiedyś kochałam, kiedyś wyłam z bólu i ból zadawałam.

-Czy mój wiek usprawiedliwia epizod oddzielenia od siebie – i jak to jest Szanowna Duszo – jesteś ty w końcu mną, czy ja Tobą – i co, jeśli teraz nie ma?

Drugie pytanie z wyższej półki wywołuje deszcz i dzwonienie dzwonów. Zyskuję odznakę liderów na swoim własnym profilu – przyznaję ją sobie z dumą.

- Może już dość tego gadania? - Nie sposób się nie zgodzić. Wtulam się w Ciebie w sobie – moja Dusza jest marudna, oj jaka ona jest udręczona swoją doskonałością – jeszcze jej mało wbitych noży w plecy, drobnych upokorzeń i lima pod okiem.

- No cóż może powinnyśmy więcej milczeć, dla dobra ludzkości chociażby? – Nie ma to jak kawał dobrego mesjanizmu utopionego w odbiciu Narcyza – kto to pomyślał – ja czy moja Dusza? A może ta mała ze zdjęcia?

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania