Dwa litry helu (naloduwce SZALUPA)

To nie był taki zwykły balonik kupiony za kilkanaście groszy w kiosku, wypełniony nieświeżym powietrzem z płuc i odrobiną śliny, który sam nigdy nie oderwie się od ziemi. Ten był z tych lepszych, jakie trzeba trzymać na sznurkach przywiązanych do nadgarstków małych chłopców i dziewczynek, bo inaczej odlecą. Taki, który kupuje się tylko na specjalne okazje, w dużych skupiskach ludzi, żeby mówił innym: "patrzcie, bawię się z moim dzieckiem", chociaż takim balonikiem wcale nie da się bawić, zwłaszcza z kimś, trzeba go tylko trzymać. Zawsze chciałam mieć taki balonik, ale nikt nie wierzył, że dam radę go upilnować i w duchu przyznawałam im racje. Kiedyś, na jakimś miejskim festynie widziałam taki nieupilnowany, uwieziony miedzy gałęziami. Wtedy tylko tych kilka metrów dzieliło mnie od szczęśliwego dzieciństwa. Ale wtedy byłam za mała, żeby go dosięgnąć, a teraz jestem za duża, żeby kupować sobie baloniki.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Neurotyk 15.05.2016
    Świetny tekst, nostalgiczny, gorzki, smutny. Przykry. To była niewiara we własne dziecko, podciecie skrzydeł i odebranie dzieciństwa, upokorzenie wobectych "lepszych" dzieci z bakonikami. 5
  • Neurotyk 15.05.2016
    Ech...
  • sensol 09.12.2018
    rewelacja. co tu pisać więcej..
  • Canulas 13.02.2019
    Re-we-la-cja

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania