Dwa warianty szczerości

- Tak, tego z ogoloną głową. - Właśnie. Chciałabym z nim porozmawiać. Bosch mówił, że go zamknięto. Zadzwoniłam, ale się okazało, że kilka godzin temu go wykopali. - Jak ci wspominałam, Elizabeth, to nie jest traktowane jako zbrodnia najgorszego typu. Nie wiem, ile musi potrwać, zanim ludzie zrozumieją. Jak od tych leków umrze z milion osób, to może ktoś się wreszcie ocknie i zacznie zwracać baczniejszą uwagę na problem. - Masz rację, wiem. Jedno pytanie. Dokąd on mógł pójść? Wychodzi sam na ulicę, już wtedy bardzo potrzebuje wziąć działkę, samochodu nie posiada. - Kurde, stara, nie mam zielonego pojęcia... - To ty go spisywałaś? - No, ja. Razem z Eleanor przyskrzyniłyśmy ich wszystkich. - Przeglądałaś jego rzeczy? Co miał przy sobie? - Podrabiane dokumenty, Elizabeth. I nic więcej. - Racja, racja, zapomniałam. Cholera. - Nastąpiła pauza, którą w końcu przerwała Daisy. - Czego ty od niego chcesz? On już z tego nie wyjdzie, to widać. - Nie o to chodzi. Jedna z kobiet, którą aresztowałyście razem z nim, niejaka Cisco, też została zwolniona. - Ta, która miała zniknąć z obozowiska? Jak chciałaś? - Tak. Babka żywiła do mnie pretensje, do niego zresztą też. Dzisiaj się dowiaduję, że wyszła z tego samego dołka dwie godziny przed nim. Jeśli spotkają się gdzieś na ulicy, to ona albo wyrządzi mu krzywdę - przeze mnie - albo wykorzysta go, żeby mnie dorwać. Nie mogę dopuścić do żadnej z tych ewentualności. W światku narkomanów relacja między uzależnioną kobietą a uzależnionym mężczyzną, w ramach której jedna strona zapewnia ochronę, druga zaś - dostęp do prochów w zamian za usługi seksualne, nie była niczym niezwykłym. Czasami taka relacja nie opierała się na dobrowolnej zgodzie mężczyzny. - Kurwa, Elizabeth, naprawdę nie wiem - powiedziała Daisy. - Gdzie teraz jesteś? - W pobliżu aresztu - odparła Roscoe. - Rozejrzałam się po okolicy, ale go nie znalazłam.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania