Dwadzieścia groszy
Nie samym chlebem człowiek żyje... Lecz chleb, to nasz codzienny pokarm. Kupuję więc chlebek i dziś także to uczyniłem. Banał. Nie do końca. Pieczywo od wczoraj podrożało o dwadzieścia groszy. Wiadomo. Pińcetplus, trzynastka, czternastka... i pandemia. Wracając do domowych pieleszy, zadałem sobie pytanie; czy rządowi zależy na obniżce cen. Tak ogólnie. Tu znać dała szkoła i wtłoczona przez nią wiedza. Nie!! Przeciwnie! Rządowi pasuje każdy wzrost cen, bo to przecie kolejne wpływy z podatków do kasy. Więcej pieniędzy, to możliwość większej swobody w wydatkach, czyli w ludzkim języku, swobodniejsze marnotrawienie pieniędzy publicznych. Nic nowego. Brak nadzoru nad cenami nie bierze się z lenistwa, a właśnie z tej wiedzy. Korzysta grupa ludzi zwana państwo, korzystają również pośrednicy, a finansuje zabawę babcia na wymarciu z gorszego sortu, bo po cholerę toto jeszcze żyje, skoro nie tylko nie pracuje, ale jeszcze marudzi w poczekalniach wszelkich poradni.
„Ale może dałoby się jakoś temu zaradzić” — szepnął chochlik pod łysiną.
„Utopia” — odrzekł z grymasem niesmaku, rozum
„Przecie pisujesz, tworzysz w łepecie światy nierealne! Co ci szkodzi spróbować?” — Drążył uparcie maluch.
„Ów brak reakcji ze strony rządzących dotyczy nie tylko cen, ale wszystkich aspektów naszego życia” — stwierdził ze smutkiem, rozum. „Teoretycznie można by zmienić parę spraw, ale...” — dodał z powątpiewaniem.
„No, widzisz!” — zatryumfował diablik. „Dawaj! Robimy porządek ze światem. Pandemia to doskonały okres na rządzenie” — dodał, fikając z radości.
„Po pierwsze trzeba zabrać przywileje tym wszystkim, którzy decydują o losie innych. Posłowie, senatorowie, ministrowie, dyrektorzy departamentów, cała ta darmozjadów rzesza, rzekomo niezbędna dla istnienia kraju i narodu. Zasada jest prosta; tyle praw ile obowiązków. Tyle odpowiedzialności ile praw. A co mamy?” — rozgrzewał się rozum. „Pan Kowalski, szeregowy poseł korzysta z ulg, specjalnej opieki zdrowotnej, a za co odpowiada? Gdyby chociaż tenże Kowalski nie mógł skorzystać z nadzwyczajnego trybu leczenia, a musiał, jak wszyscy, pobyć wśród stękających, klnących i jęczących, a na ostatku odejść z kwitkiem, czyli wiedzą, że zostanie przyjęty za trzy lata, to pewnie pomyślałby przy głosowaniach nad porządkiem obrad, że ważniejsze od zmian nazw ulic jest uporządkowanie pracy tzw. służby zdrowia. Na dziś służba ta raczej przypomina gabinet przyjęć grabarza niż efektywną troskę o pacjenta. Podobnie jest ze szkolnictwem, energetyka, rolnictwem... No, cholera! Gdzie nie spojrzę, wszędzie to samo” — zaperzony rozum zaczął sapać z emocji.
„Ale przecież pińcet plus...” — nieśmiało zaprotestował gnom.
„To jest przerzucanie na obywatela powinności, które ma względem niego państwo!” — rozjuszył się rozum. „Gdyby obywatele byli wynagradzani za swoją pracę godziwie, nie trzeba by dawać żadnych dodatków. Ale nie są, bo różni decydenci uważają, prawem kaduka, że im należy się więcej niż innym. Powtarzam; tyle odpowiedzialności ile praw, tyle praw ile obowiązków! Czy, gdziekolwiek na świecie, któryś z winnych marnowania pieniędzy publicznych siedzi w kryminale? To, gdzie jest odpowiedzialność? Czy gdziekolwiek którykolwiek ma tyle praw ile obowiązków? Robotnik zapracowuje się często na śmierć, a jakie ma prawa? A poseł? Dokładnie odwrotnie; praw bez liku a pracy... No, nudności można z przejedzenia i przepicia w sejmowym barze dostać! A potem się dziwić, że taka „lotność” umysłu uchwala prawa do wężowej bździny podobne; niemiłe, długie i zawiłe” — pieklił się z coraz większym zapałem rozum. „Ach — dodał z rozmarzeniem — „gdybym tak mógł na całym globie wprowadzić jedno prawo. Każdy z tak zwanych polityków, po pięciu powiedzmy latach, byłby degradowany do poziomu najbiedniejszej grupy społecznej na połowę okresu rządzenia. Wtedy poczułby na własnej skórze, jak rządził, a i rodzina odetchnęłaby od wizji i objawień osła-posła...”
„A gdyby naprawdę dobrze rządził? — przekornie zapytał chochlik.
„Wtedy i dotkliwość degradacji byłaby mniejsza, a okres smakowania własnych pomysłów na wniosek ludu skrócony” — odrzekł zadumany nagle rozum.
„Cóżeś się tak zamyślił” — zapytał diablik, widząc marsa na twarzy rozumu.
„Zacząłem wątpić we własne istnienie. Człowiek ze mną w głowie powstał ponoć milion lat temu. I niczego się nie nauczył. To ma rozum czy nie?”
Tu autor ocknął się z transu grafomanii i przypomniał sobie, że to o dwadzieścia groszy chleb podrożał. A tu taka awantura... No, coś faktycznie z tym rozumem nie bałdzo.
Komentarze (21)
Dwadzieścia groszy niby nic, ale jaki to symbol. Symbol władzy, bo pieniądz to władza. Każda rzecz od Tatr po Bałtyk jest opodatkowana 23% Vat. Każdy kęs chleba i każdy łyk wódki, każdy metr ziemi nawet tej ostatniej. Potem to wszystko jest wtłaczane do państwowej kasy, perdyliardy złotówek. Po to, aby później rozdawać jałmużnę... macie ochłap z pańskiego stołu. Po to aby marnować na tony papieru na którym pisze sie podanie o ten grosz. A potem służy wiadomo do czego? Dwadzieścia groszy to symbol impotencji premiera i jego drużyny, impotencji byłych i będących przy władzy. Tam nikt nie myśli o Polsce, tam nikt nie myśli o dzieciach i starych ludziach, o schorowanych. Tam myślą o sobie i swojej rodzinie. Obsadzają wszystkie spółki i chapią jak najwięcej. Przecież pracujemy, a żyje się nam coraz gorzej. Taki piękny i bogaty kraj, a taki może stać się biedny. Rodzice pracujący muszą liczyć na comiesięczną jałmużnę na swoje dzieci, emeryci na trzynastą pensję w okolicach przednówka. Czy to nie jest upokarzające?
Bardzo prostym językiem ubarwionym tęsknotą i żalem opisałeś postępującą chorobę.
Pozdrawiam
Ocenę zostawiam innym :-)
Tak głupie, że aż głupie.
Taka natura oszołomów.
Trudno dla ludzi myślących nie identyfikować się i zrozumieć zwykłego obywatela, który często ulega manipulacjom tejże władzy.
Ale powinien być dogłębnie przemyślany i wybitnie celowany. I mówiąc "socjal" nie tylko mam na myśli "kasę do ręki" (to wręcz w ostatniej kolejności).
Teraz tylko dam zasłużone gwiazdki i tyle :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania