Dwie strony medalu.

- Ty nadal tu? - spytał.

- Grzesiek na prawdę jest się nie przyzwyczaiłeś? Powinieneś po czterech latach. - uśmiechnęłam się.

- Ech. - westchnął. - Zaraz zamówię pizze i ci pomogę.

Otwierałam usta by zaprzeczyć, ale to był Grzesiek - nie przetłumaczysz.

- Okej. Ja Capriciossa z kukurydzą, a druga pół Indiana. - rzuciłam.

 

xx 3 godziny później xx

 

- Koniec! - wręcz wykrzyknął uradowany mężczyzna.

- Ta. Teraz do domu.- w odróżnieniu od niego byłam zawiedziona.

- Dziwie się, że jeszcze nie policzyli ci nadgodzin. - zaczął się zbierać, a ja nadal nic.

- Płacą mi wystarczająco dużo.

- Ewelina będzie wkurwiona. - popatrzył na obrączkę, śmiejąc się i tyle go było widać.

No cóż trzeba iść do domu. Nienawidziłam sprzątać, ale by przedłużyć pobyt w pracy mogłam zrobić wszystko. Na moje nieszczęście po kilku chwilach było czysto. Wyszłam smętnie z budynku. Już tęskniłam za pracą, a przede mną weekend. Why? Nie mam pojęcia jak ktoś mógł takie okropieństwo wymyślić. Jak jeszcze byłam nastolatką to rozumiem jakieś dzikie imprezy na wydmach, wypad na zakupy z przyjaciółką, (co prawda nigdy tego nie robiłam) ale po co mi to teraz? Ludzie z firmy patrzyli się na mnie jak na idiotkę lecz kto normalny cieszy się z poniedziałków. Usiadłam na przystanku i czekałam na autobus.

 

xxx

 

Taki króciutki prolog.

 

Ktoś tam.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania