Dwie Twarze - prolog

"Alishia"

Dziś był ten dzień, gdzie szłam do kościoła, w dalekim towarzystwie mojego ukochanego. Był lektorem, dlatego byłam pewna, że nigdy się nie spóźni, czy się nie pojawi.

Ujrzałam go, jak szedł szybkim krokiem, z siatką w ręku, a jego rozpięta bluza falowała na silnym wietrze. Automatycznie się uśmiechnęłam, łapiąc za naszyjnik w kształcie srebrnego krzyża. Nagle, widząc mnie, uśmiechnął się wesoło

- Hejka - nucił, mijając mnie i idąc dalej, w kierunku kościoła.

- O, hej... - odpowiedziałam lekko spanikowana, zamykając oczy, gdy poczułam jego zapach, który uderzył we mnie z dużą siłą. Westchnęłam rozmarzona, on był taki dobry... miał zawsze dużo czasu dla innych, na naukę, jak i swoją wiarę. Spojrzałam na zegarek, miałam jeszcze trzy minuty do rozpoczęcia mszy. Przyśpieszyłam, wchodząc do środka i zajmując jedno z niewielu wolnych miejsc.

* * *

 

Po zakończeniu ceremonii, wyszłam ze świątyni i stanęłam przy murku ogrodowym, czekając, aż Dominius się przebierze i wyjdzie. Dziś to zrobię, powiem o tym wszystkim, sprawię, że oczyszczę się z tej ciężkiej tajemnicy. Chłopak po paru chwilach pojawił się w drzwiach, z tym swoim zaraźliwym uśmiechem. Pożegnał się z kolegą, po czym ruszył, z głową odwróconą do mnie tyłem,w poszukiwaniu czegoś w kieszeni.

- Dominius... - zagadałam, gdy mnie minął. Uniósł wzrok, zaskoczony, słysząc mój głos. Zauważając mnie, stanął jak wryty, a jego mina się rozpogodziła.

- Hej Alishia. Wizyta u Pana, co? - zagadał lekko, a ja poczułam, jak się czerwienię.

- Tak... eee... - jąkałam się, spanikowana, pomimo tego, że myślałam, że jestem przygotowana do tej rozmowy.

- Coś się stało? - chłopak wydawał się zmartwiony moim dziwnym stanem.

- Nie, po prostu... chciałam ci powiedzieć... - czułam wyraźnie swoje głośne serce, spoconymi rękoma rozpaczliwie targałam rękawem bluzy.

- Hmm? - zachęcał mnie cierpliwie, widząc mój zabójczy stres. Uśmiechnęłam się niewyraźnie, nie mogąc już nic z siebie wydusić.

- Przepraszam! - pisnęłam, po czym odwróciłam się, i ruszyłam niemal biegiem, ku linii tramwajowej, byleby zniknąć mu z oczu, jak najszybciej. Poczułam pod powiekami piekące łzy. Znowu stchórzyłam, to już trzeci raz... Skakałam po schodach, po dwa - trzy stopnie, nie bacząc na to, czy spadnę, czy nie. Byłam taka zła, niemal wściekła, na swoje głupie zachowanie. Jak ja mam być szczęśliwa, skoro nie mogę zrobić pierwszego kroku? Straciłam swoją szansę.

 

"Melissa"

 

Patrzyłam na zegarek, spokojnie dopinając guziki mojej błękitnej bluzy. W pokoju obok, słyszałam, jak moja młodsza siostra wysypała klocki, i w panice pisnęła, przestraszona tym hałasem.

- Amber! - zawołałam ją, poprawiając włosy.

- Tak siostro? - jej cichy głos ledwo co odstawał od codziennego zgiełku naszego domu. Uśmiechnęłam się lekko, widząc jej drobną figurę i bladą twarzyczkę o kasztanowych oczach i włosach, leżących prostymi pasmami na jej ramionach i plecach.

- Znowu posypałaś? - był to skrót, jakiego używałyśmy między sobą, bo dosyć często się to zdarzało.

- Tak siostro. - przyznała się ze smutkiem zwieszając głowę. Kazałam jej podejść, po czym chwyciłam jej biało - czarne skrzydła, prostując i ładnie układając ich pióra.

- Oh ty moja grzeczna diablico - zaśmiałam się,a dziewczynka uśmiechnęła się z lekkim rumieńcem. - Mama poszła do tych aniołów, co?

- Tak, miała dziś z nimi jakieś ważne spotkanie, przy stole. Tatuś za to znowu przyprowadził swoją koleżankę, są w swoim pokoju.

Na te słowa, od razu spochmurniałam, zaciskając szczękę.

- Zostań tu. - warknęłam gniewnie, otwierając drzwi z hukiem. Na dużym korytarzu zauważyłam dwójkę moich braci bliźniaków, jeden o kruczych skrzydłach, drugi o anielskich, stojących pod sypialnią naszego ojca. Widząc mnie, szybko odskoczyli, a aniołek od razu spuścił głowę, wiedząc, że zrobił coś złego.

- Przepraszam siostro... - zaczął,ale nie miałam ochoty tego słuchać

- Obydwoje marsz do pokoju, już!

Patrzyłam jedynie, jak zniknęli za drzwiami swojego pokoju, śmiejąc się wesoło Westchnęłam, poniekąd wiedząc, co mnie czeka za drzwiami sypialni ojca. I nie było to nic miłego. Zamknęłam oczy, po czym otworzyłam drzwi.

* * *

 

Tak, to co zobaczyłam, nie było czymś nowym. Tym bardziej miłym. Stałam tak, jak głupia, nie mogąc wykrztusić ani słowa, co irytowało mnie jeszcze bardziej, stawiając mnie na granicy mojej psychicznej bariery. Jak długo zamierzał to wszystko ciągnąć?

- Znowu? - mój głos odbił się głośnym echem, po tym małym pomieszczeniu, a Ojciec, jak i nieznana mi kobieta zamarli w tej groteskowej pozie. Gdy na mnie spojrzeli, widzieli tylko wściekłą dziewczynę, upadłą, o dużych rozłożonych, czarnych skrzydłach, drżących od emocji.

- Kto ci pozwolił tu wejść, Melissa? - czułam strach w jego głosie, kiedy starając się zakryć swoją nagość, powoli wstawał z łóżka. Pokręciłam głową, przeczesując ręką jasne włosy.

- Co ty ze sobą robisz, tato? Znowu będę słyszała płacz mamy. Tylko dlatego, ze twój kutas ma pobudkę seksualną? Gdybyś ty ją po tym chociaż pocieszał, przepraszał. Ale nie, tym zawsze zajmuję się ja, gdy pieprzysz te swoje tanie dziwki! - mój głos był nienaturalnie ostry i głośny, moje zaciśnięte pięści tylko podkreślały fakt, że byłam wkurzona. Ojciec, słysząc te słowa, zamarł, patrząc na mnie z niemym zaskoczeniem wypisanym na twarzy.

- Wyjdź. - wycedził jedynie, opuszczając głowę. - Wynoś się. - Jego głos wibrował skrywanych w nim emocji. Parsknęłam tylko, odwracając się na pięcie i trzaskając za sobą drzwiami.

- Ty nie jesteś już moim ojcem... - wyszeptałam, idąc korytarzem do wyjścia, przy którym czekali moi znajomi. Za tymi drzwiami czekał na mnie uśmiech.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania