Dworzec namiętności

Spotkaliśmy się tam,

gdzie miasto nie śpi –

w sercu z betonu i światła,

pośród setek kroków,

które prowadziły donikąd.

 

A Ty –

jak dama, chwytając dżentelmena pod ramię,

wplotłaś się w mój rytm,

jakbyśmy szli razem od zawsze.

 

Śmiech tańczył z zapachem kawy,

a w zwykłej przestrzeni makowego stolika

rozgrywał się teatr spojrzeń,

które mówiły więcej

niż wszystkie zdania rzucone półgłosem.

 

Twoje słowa –

czasem żart, czasem wyznanie –

sprawiały, że chciałem zatrzymać tę chwilę

jak zegar spóźnionego pociągu.

 

Potem Twój dotyk, niespodziewany,

śmiały, a jednak naturalny –

dłoń na moim ramieniu,

potem na biodrze,

aż wreszcie ukradkiem

niżej pleców,

jakbyś testowała moje milczenie

i uśmiech ukryty w kąciku ust.

 

Na peronie bliskość jeszcze gęstsza –

Twoje ramiona ciasno splecione z moimi,

czułe przytulenie,

ciepło bijące spod marynarki,

a pod prawym obojczykiem,

gdzie koszula uchylała trzy guziki,

pozostał znak – nie wstydliwy,

lecz jak pieczęć chwili,

malinka rozżarzona,

która jeszcze długo paliła pamięć.

 

Moje pocałunki w Twoje włosy,

jakby chciały ochronić Cię przed światem,

i ta ostatnia próba –

niepewny ruch ku Twoim ustom,

bardziej pytanie niż pragnienie.

 

Dworzec oddychał razem z nami,

ale nasz czas

nie znał odjazdu.

Średnia ocena: 3.5  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania