Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Dyktator wspaniały?

Jeden z moich ulubionych rytuałów nieodłącznie wiązał się z trzema elementami, czyli dużą pepsi, stertą książek ze szkolnej biblioteki i starym wytartym fotelem. Mebel w pomarańczowo-brązowym kolorze zabrałem z dużego pokoju, i choć krył niezmierzone pokłady brudu i kurzu, był najcudowniejszym i najwygodniejszym siedziskiem, na którym poznałem takie perełki jak „Wichrowe wzgórza” i „Dzieci z Bullerbyn”, „Czterech pancernych” czy wszystkie części „Pana Samochodzika”.

Nie miałem pojęcia, jak znalazłem się w dawnym mieszkaniu, ale wszystko wyglądało jak kiedyś. Z ciekawością rozejrzałem się po małym pokoju z meblościanką i masą przeróżnych książek, z przyjemnością dotknąłem białej cienkiej okładki jednej z najlepszej powieści Alistaira MacLeana i z rozkoszą rozsiadłem w fotelu i zacząłem napawać fakturą, kruchością i zapachem szorstkich pożółkłych stronic.

Mówią, że całe życie staje przed oczami tuż przed śmiercią, ja jednak nie czułem, żebym wybierał się na tamten świat. Było mi ciepło i dobrze, i mimo wszystko nie bałem się. Choć istniała nikła szansa, że kobieta coś spieprzyła, to nie podejrzewałem jej o błąd w sztuce. Wyglądała na profesjonalistkę. Na pewno zadowoliła wielu takich jak ja, do tego musiała być artystką w swoim fachu, skoro znalazłem się w tym miejscu, a nie w jakimś horrorze.

Poczułem prawdziwą ekscytację.

Nie mogłem doczekać się co będzie dalej.

 

***

 

Istnieją przeróżne kluby nocne. W jednych wystarczy pojedynczy drink, żeby klient odpłynął i pozwolił na wyczyszczenie konta. W innych zabawa trwa do pierwszego gola, góra kilka minut, i polega na płaceniu za udawane podniecenie. W kolejnych można spędzić całą noc i nie ma gwarancji, że do czegoś dojdzie, za to można obejrzeć rzeczy normalnie niedostępne. Kilka takich przybytków zdarzyło mi się odwiedzić. Jedne urządzono w stylu znanym z japońskich teleturniejów i kreskówek, a najciekawsza była maszyna, która owijała człowieka białą, brązową lub czarną taśmą ewentualnie folią lub bandażem. W kolejnych kobiety albo mężczyzn przykuwano jak bydło do ruchomego taśmociągu. Były też takie z gipsownią czy wanną z płynnym lateksem. W jeszcze innych wystrój pozostawał, jakby to powiedzieć, bardziej klasyczny, i składał się z łóżek, huśtawek, dybów, krzyży i przeróżnych akcesoriów do uprawiania seksu, a miejsce centralne zajmowało ogromne łóżko dla wielu par.

 

***

Każdy z nas od czasu do czasu powinien zamknąć otwór gębowo-paszczowy i pooddychać wyłącznie przez nos. Wymaga to znacznie większego wysiłku niż wtedy, gdy powietrze dostaje się przez wszystkie dziurki, ale pozwala docenić, jakim cudem jest życie i to, co dostajemy za darmo.

Wiele lat temu byłem radosny i silny, pełen planów i pozytywnej energii, i jak zawsze położyłem się spać, za to kolejnego dnia nie mogłem przejść z pokoju do łazienki. Z wieczora nic nie zapowiadało katastrofy, rano serce próbowało wyskoczyć z piersi, pompując krew jak szalone, każdy oddech był strasznym wysiłkiem, ale nie dawał życiodajnego tlenu, a głowa wyłączała się co i rusz, utrzymując mnie w lekkim półśnie.

W tym stanie ledwo mogłem wezwać pomoc.

Znalazłem się wtedy w szpitalu, z którego zapamiętałem kaczkę i basen, i deskę z gumowym materacem, chyba tylko przez pomyłkę nazwaną łóżkiem. Leżałem bezsilny, ubrany w niebieską piżamkę, taką cienką, półprzezroczystą, wiązaną z tyłu szmatkę. Było mi zimno i źle, szczególnie, że masowo wbijano we mnie igły. Zdecydowanie nie wyglądało to jak przy pobieraniu krwi, gdy pielęgniarka delikatnie szuka żył, a potem stara wkłuć się tak, żeby problemem był sam moment iniekcji. Czułem każdy zrobiony tam siniak i każdy ruch ręki z wenflonem, jak również wstyd, że dzień wcześniej decydowałem, czy pójść w lewo czy prawo, a teraz muszę prosić o pomoc i spowiadać się, czy zrobiłem sobie dobrze albo co jadłem i piłem. Na tym łóżku stałem się przedmiotem, workiem na kości, maszyną, którą trzeba przejrzeć, szybko i tanio połatać i doprowadzić do takiego stanu, żeby można ją było wypchnąć za drzwi.

Ze strasznej nocy w szpitalu wyniosłem inne spojrzenie na świat. Wcześniej oglądałem masę filmów, jadłem, co popadnie i myślałem, że wszystko, co złe, ominie mnie bokiem. Gdy wracałem do domu, zupełnie inaczej patrzyłem na maluczkich, którzy gdzieś biegli, myśląc, że skończą inaczej niż miliardy podobnych im istot.

Nie wiem dlaczego, ale właśnie do tego wracałem w takich miejscach jak to, w którym się znalazłem.

 

***

 

Ten weekend rozpoczął się od tego, gdy zapłaciłem kilka stów i postawiłem krzyżyk przy wymyślonym imieniu, w szafce obok zostawiłem komórkę i portfel, zdjąłem kurtkę i wszedłem do pomieszczeń właściwych.

Tam wybrałem pokój z przyjemnością nazwaną „sex niespodzianka”, która polegała na odcięciu się od świata zewnętrznego i zdaniu na ślepy los.

W środku stała dziewczyna w czerwonym lateksowym kostiumie z zamkiem na cipce i czarnej papierowej koronkowej masce. Bez słowa podała mi podkładkę do pisania, długopis i kartkę, na której zaznaczyłem kilka ptaszków i tym samym określiłem na co się zgadzam.

Z grubsza wiedziałem jak to wygląda. Pierwsza miała być przezroczysta folia z rolki, taka, w jaką miliony ludzi codziennie pakuje kanapki na drugie śniadanie. Rozebrałem się prawie do naga, usiadłem na metalowym okrągłym stołeczku, wyprostowałem i wyciągnąłem prawą nogę, a dziewczyna oblizała się i zaczęła rozwijać folię z tajemniczym uśmiechem, czym wywołała u mnie gęsią skórkę.

Folia skojarzyła mi się z masłem, które często wypływało z kanapek w szkole. Była lekko szorstka i klejąca w dotyku, i właściwie trzymała się sama na skórze.

Po owinięciu jednej nogi przyszła kolej na drugą. Nie mogłem ich już tak mocno zginać, zaś ona wzięła do ręki szeroką i grubą brązową taśmę, którą normalnie okleja się paczki. Z charakterystycznym trzaskiem owinęła nią osobno nogi i te na końcu nie miały żadnej możliwości ruchu.

Po nogach przyszła kolej na ręce. Wyprostowałem jedną z nich. Zaczęła od palców i poszła w górę, ugniatając i powoli masując je szczególnie wtedy, gdy usuwała bąbelki powietrza spod brązowej taśmy.

Mój tors został potraktowany tak samo. Na wierzchu został jedynie niewielki pasek skóry. Sterczały tam zaróżowione sutki. Delikatnie pocierała je palcem i drażniła, patrząc mi głęboko w oczy, a po kilku minutach dotknęła ich wargami i językiem. Zacząłem się pocić i szybko oddychać, ona zaś znów uśmiechnęła, przerywając w końcu słodką torturę.

– Wszystko w porządku? – spytała drżącym z ekstazy głosem i to były pierwsze słowa, które usłyszałem z jej ślicznych karminowych ust.

– Tak.

Podeszła do łóżka obok i wzięła kawałek plastikowej rury z PCV, takiej niebieskiej, grubej na trzy centymetry, którą każdy ma w swojej łazience. Nie musiała nic mówić. Wciskała ją w moje usta, aż ta oparła się o język, i na koniec zajęła się szyją i głową.

– Zamknij oczy.

Zrobiłem, co rozkazała, i po dłuższej chwili nic nie słyszałem ani nie widziałem.

Byłem mumią. Nie mogłem przewidzieć, co stanie się dalej. Poczułem delikatne pieszczoty na dole. Ktoś podniósł mnie za ręce, a gumkę majtek odciągnięto do przodu, a potem gwałtownie puszczono. Nie zabolało, a same bokserki ściągnięto na tyle, że tyłek i reszta znalazły się na wierzchu. Mocne uderzenie bacikiem w pupę było bardziej niż niespodziewane. Odruchowo próbowałem poruszyć rękami i nogami, ale te przecież unieruchomiono. Ktoś złapał za Pawła-Wacka i z czułością zaczął wykonywać rytmiczne ruchy, ale pozostawił go w spokoju, gdy prawie doszedłem.

Po wszystkim rzucono mnie jak jakąś lalkę, zapewne na łóżko. Poczułem jeszcze zatyczkę w dupie i na tym się skończyło.

W stanie niezaspokojenia tkwiłem nie wiadomo ile. Byłem zły, z piekącą skórą i swędzącymi sutkami. Miałem czas na przemyślenia, i nikt nie mógł mi tego zabrać.

 

***

 

Natury nie da się oszukać. Choć nikt otwarcie tego nie przyzna, dla kobiet bez dzieci najbardziej liczy się wygląd. Historie o stu osiemdziesięciu centymetrach nie biorą się znikąd, podobnie stare przyśpiewki o mundurze i pannach, które podążają sznurem. Jest to związane z przemyślaną strategią szukania najlepszych genów, a skojarzenia w tej materii okazują się nadzwyczaj proste. Zgodnie z nimi panowie wyglądający jak modele z żurnala dysponują czasem i możliwościami, żeby ćwiczyć i zdrowo jeść, a więc muszą mieć dobre stanowisko i środki pieniężne. Jeżeli kandydaci odpowiednio pachną, są umięśnieni i potrafią wykazać się mieszkaniem, autem, jachtem, a przede wszystkim pięknymi towarzyszkami, to nie mogą opędzić się od kolejnych, bo te myślą, że koleżanki wybadały grunt, a samiec jest wart grzechu i tego, żeby o niego zawalczyć.

Wszystko zmienia się, gdy przychodzi ciąża. Priorytety nagle ulegają przetasowaniu i wtedy mile widziani są dosłownie wszyscy panowie, którzy interesują się kobietą i potrafią wykazać odpowiednim kapitałem, najlepiej w twardej walucie.

Natura jest bezlitosna. Uczyłem się tego przez wiele lat, a kobiety w ogromnej większości omijały mnie szerokim łukiem. I choć niezgorzej zarabiałem, miałem gadane, potrafiłem tańczyć i zrobić palcówkę, to najczęściej kończyłem z desperatkami, które szukały naiwniaka do wychowywania swojego bachora albo chciały doprowadzić do tego, że będę uwiązany na poziomie, którego nigdy nie przekroczą. Nie wiedziałem wtedy, czy to wina złego otoczenia czy pecha czy czegoś innego, ale często moje relacje wyglądały jak w tym dowcipie, w którym kobieta marzy o volkswagenie, a facet musi sprzedać mercedesa, żeby zwróciła na niego uwagę.

Życie mnie nie rozpieszczało. Po latach mogę powiedzieć, że sam byłem winien, bo nie udawałem macho i nie kłamałem, a pozostałem po prostu sobą. Poniosłem za to najwyższą karę, jaką jest brak potomstwa.

 

***

 

Nie wiem, jak długo leżałem, ale w końcu ktoś się nade mną ulitował.

Gdy poczułem ręce na dole, od razu przypomniałem sobie kobietę w kombinezonie, i jak na zawołanie doszło do tego, co lubię najbardziej. Seks na jeźdźca był udany, pochwa kobiety ciasna i gorąca, a całość okraszona delikatnymi pieszczotami jąder i sutków.

Po wszystkim przeniesiono mnie, a moje nogi złączono razem. Przez chwilę stałem w pionie, a potem zostałem przechylony, jakieś czterdzieści pięć stopni głową do tyłu. Wyobraźnia podpowiadała mi, że moja pozycja przypomina obecnie pozycję pana naszego, który oddał za nas życie. Możliwe nawet, że przyklejono mnie do krzyża, nie za tyłek oczywiście.

 

***

 

Czy to, co uważam za kolor czarny, jest rzeczywiście czarne? A może mój czerwony jest dla innych zielony? I dlaczego ludzie lubią oglądać horrory? Czemu uwielbiają patrzeć jak inni są przecinani, nabijani na coś albo torturowani? I skąd cała fascynacja krępowaniem ruchów?

Dlaczego moje życie potoczyło się tak a nie inaczej? Czy stałem się jakimś masochistą albo zboczeńcem? A może taka kolej rzeczy i moja karma?

Chciałem coś pozostawić po sobie, i pewne okruchy mojego geniuszu tkwiły w pracach na uczelni, inne w tym, czego używały miliony, a jeszcze inne w różnych publikacjach.

Czymże to jednak jest w obliczu wieczności? Czy za milion lat ktoś będzie mógł czy chciał oglądać nasze zdjęcia, projekty czy próbki głosu? I dlaczego każda ludzka mróweczka patrzy co najwyżej na kilka dni do przodu, a jedyne myślenie o przyszłości dotyczy kredytu?

 

***

 

Nagle zarejestrowałem gwałtowny ruch powietrza, a chwilę potem przez usta napłynęła masa kurzu. Normalnie człowiek zaczyna kichać i prychać, ja niestety nie mogłem. Oddychałem tylko przez rurkę i ciężko walczyłem o każdy oddech. Parskałem, zaś mój nos zatkał się smarkami. Wokół zrobiło się jakby cieplej, a może mi się wydawało, bo potem było zimno, zupełnie jak wtedy, gdy wychodziłem w grudniu na balkon.

 

***

 

Mężczyzna nie powinien płacić za seks, bo to upokarzające. I nie może łożyć na czyjeś dzieci, bo przekreśla swoje geny.

Związany i oślepiony przypomniałem sobie, jak moja pierwsza dziewczyna trzymała mnie trochę na dystans i miała chwilę zapomnienia, a potem wypisywała łzawe listy, że mnie kocha. Poczułem w tym pewną satysfakcję, zaś cała sytuacja niestety ukształtowała moje relacje z kobietami na wiele lat.

Możliwe, że dlatego nie goniłem króliczka, tylko poświęciłem energię życiową na coś innego. Całe życie starałem się mierzyć wysoko, może zbyt wysoko, i tu był problem. Nasz kraj miał ogromne możliwości, potem jednak stopniowo stawał się zależny od innych, a największe branie mieli młodzieńcy z zewnątrz, którzy kojarzyli się z wielkim biznesem. Starałem się trzymać ze zwycięzcami, nie miałem jednak porównania do wszelkich prezesów, którzy zbierali co najlepsze. Mimo wszystko pracowałem nad sobą, jeździłem trochę po świecie i choć w końcu zbudowałem swoje imperium, wymagało to jednak czasu.

I tu widać było największą tragedię mojego życia. Kobiety, które pozostały na rynku, często nie wiedziały, o czym mówię, a ja uważałem je za istoty dziwne, choć były najcudowniejszym darem, jaki może dostać mężczyzna. W głowie miałem cały czas prostą regułę, który próbowałem sobie równie prosto wyjaśnić. Wierzyłem, że im kobieta bardziej atrakcyjna albo z większym biustem, tym głupsza. Swoje niepowodzenia składałem na karb tego, że piękne kobiety zawsze mają zainteresowanie panów, a więc nie muszą się wysilać, a jak nie muszą się wysilać, to nie trenują mózgu. Wmawiałem sobie, że takie laski zrzucają wszystko na mężczyznę i chcą mieć tylko torebki, szmatki i inne rzeczy, które je odmładzają.

Zaczęły mi łzawić oczy. Zrozumiałem ile czasu straciłem, bo przez lata nie kochałem miłością głęboką i prawdziwą. Ogarnął mnie paniczny strach. Nie wiedziałem, czy zdążę znaleźć kogoś, kto będzie chciał mojej kasy na zbudowanie związku ze mną, a potem podaruje mi dziecko.

 

***

 

Nikt się mną nie zajmował od dłuższego czasu, a w każdym razie tak się czułem. Straciłem zupełnie rachubę czasu i nie wiedziałem, czy jest wieczór, noc czy dzień. W myślach obmyślałem reklamację, a po chwili wycofywałem się z misternego planu, który mógł wiązać się z ujawnieniem tego, co się tutaj stało. W gruncie rzeczy wiedziałem, że jakby to ująć, trzymali mnie za jaja, a co przeżyłem, pozostanie na zawsze ze mną.

 

***

 

Ktoś ruszał moją głową, potem delikatnie zaczął zrywać folię.

Chwilę to trwało, w końcu jednak otworzyłem oczy i gwałtownie zamrugałem ze zdziwienia. Był dzień. Tkwiłem w pokoju schadzek, ale ten obecnie znajdował się za szczycie rumowiska, i mój krzyż okazał się mocny, ale ściana i dach budynku już nie do końca.

– Jestem z pogotowia. Rozumiesz? – Mężczyzna przede mną ubrany był w mundur moro. – Mrugnij dwa razy, jeśli tak.

Zamrugałem, a on uśmiechnął się szeroko.

– Nie bój się, zaraz cię wydostaniemy. Dostaniesz coś na wzmocnienie. – Sanitariusz sięgnął do torby obok, wyciągnął nożyczki chirurgiczne i zaczął mnie uwalniać. – Trzy dni temu ludzie uciekali stąd w panice, a potem bomba walnęła. To cud, że jeszcze żyjesz.

Nie miałem siły, a myśli w mojej głowie wprost eksplodowały. W głowie miałem miłą dziewczynę w kombinezonie i ludzi z kolejki za mną, którzy chcieli dostać trochę bliskości i czułości.

– Nic nie mów. Tylko ty przeżyłeś.

Próbowałem płakać, a on tylko zagryzł zęby i uwolnił moje usta, a potem z kolegami zabrał się za ręce i nogi. Byłem naprawdę słaby i musieli mnie podtrzymać. Po chwili znalazłem się na noszach. Przypięli mnie, przykryli kocem i podłączyli pod kroplówkę.

Wydawało mi się, że śnię. Chciałem wierzyć, że wojna ominie nas bokiem. Nie docierało do mnie, że ktoś mógł zniszczyć zwykły normalny dom.

W końcu znalazłem się w prowizorycznej karetce, przerobionej ze starego dostawczaka. Widziałem nad sobą blachę sufitu i ta się nie ruszała, podczas gdy pojazd przyspieszał, hamował i skręcał. Zaczęło zbierać mi się na mdłości, i na duchu podtrzymywało mnie tylko to, że obok siedzi chłopak w moro.

Nawet nie wiem kiedy odpłynąłem.

 

***

 

Leżałem w szpitalu polowym i nie chciałem patrzyć na ból i cierpienie wokół mnie, tylko gapiłem się w sufit.

Myślałem.

Gdy się rodzimy, jesteśmy uzależnieni od innych, a przez lata mamy co odkrywać. Z czasem wyrastamy, zdobywając kolejne poziomy dorosłości, i nie protestujemy, że trzeba płacić innym haracz za to, że żyjemy.

Dlaczego jedni mają władzę nad innymi? Chcesz mieć mieszkanie? Płać czynsz. Idziesz kupić coś w sklepie? Trzeba odprowadzić podatek. Z jakiego powodu? Bo ktoś tak powiedział? Bo wprowadził policję? I dlaczego król ma poddanych? Bo urodził się w rodzinie królewskiej? Właściwie dlaczego ci wszyscy maluczcy mają za niego ginąć?

Nikt mnie nie pytał, czy chcę przyjść na ten świat. Nikt nie zastanawiał, czy zgadzam się na przeprowadzanie tysięcy prób jądrowych w atmosferze, rozpylanie szkodliwych substancji czy produkowanie milionów ton odpadów.

To był świat pełen pozorów. Całe życie dostarczano mi mięso, owoce i warzywa, a ja chciałem wierzyć, że wyprodukowano je w warunkach pełnych higieny, czystości i miłości. Czyjeś decyzje wpłynęły na moje zdrowie i życia, i zamknęły mnie w małej szufladce. Miałem płacić takie, a nie inne podatki, stołować się w knajpach, gdzie jada się brudnymi palcami, słuchać, oglądać i używać tego co inni.

Człowiek tak w ogóle to bardzo dziwna istota, która produkuje tony gówna i dwutlenku węgla, hałasuje i nigdy nie jest zadowolona.

Byłem przywiązany do swojego miejsca na tej ziemi, potem jednak przyszła jedna chwila i wszystko zawaliło się jak domek z kart. Zrozumiałem, że nie mam całego dorobku życiowego, że moje dokumenty, kolekcję płyt i wszystko inne szlag trafił. Żal mi było ludzi, których już nie zobaczę, zrozumiałem jednak, że wraz z nimi zniknęło wszystko, co mnie tu trzymało.

Ludzie sterowani przez tyrana przyszli i poniekąd uwolnili mnie. Czytałem różne teorie na jego temat. Niektórzy mówili, że zwariował, inni sugerowali, że ludzie jaszczury dążyli do depopulacji, a on postawił im odpór. Nie wiedziałem, jaka była prawda i czym się kierował, ale w pewnym sensie dał mi nowe życie.

Zacząłem płakać, nadal patrząc na sufit. I podziękowałem dobremu stwórcy, że chyba właśnie wyzwolił mnie z moich nałogów.

 

***

 

Miałem wrażenie, że zrobiłem się bardzo lekki. Moja ręka stała się jakby przezroczysta i mogłem nią poruszać naprawdę szybko.

– Doktorze! – zacząłem krzyczeć i rzucać na mojej leżance, a ludzie jakby przestali zwracać na mnie uwagę.

Ten przyszedł po chwili, ale nic nie mówił, tylko siedział przy mnie i uśmiechał się ciepło. Patrzyłem na niego przerażony, a całe otoczenie powoli się rozmywało.

– Czy ja umieram?

Pokręcił przecząco głową.

– Umarłem?

Nic nie odpowiedział.

– Ja nie chcę umierać.

– To już się stało, a ja jestem tutaj, żeby pomóc ci przejść na drugą stronę.

– Jesteś aniołem?

– Tak jakby.

– A moja rodzina? Znajomi?

– To bardzo dobrzy ludzie. Dołączysz do nich, bo byłeś taki sam. I nie poddałeś się zwątpieniu. Dlatego szef dał ci lekką śmierć.

– Czy ja umarłem w burdelu?

– Niestety. – Pokiwał twierdząco głową.

– A to potem to czyściec?

– Możliwe.

– Ale ja jestem młody, tyle jeszcze przede mną.

– Stało się. – Wzruszył ramionami.

– To co będzie tam na dole na ziemi?

– Zło zdobyło chwilową przewagę. Źli ludzie zamknęli innych w domach i kazali im się maskować, a teraz tak ciągną za sznurki, że dochodzi do wielu morderstw. Ale nie ma co się tym przejmować. To się dzieje od stuleci. Wahadło wychyliło się w jedną stronę, a teraz gwałtownie odbije w drugą.

– Czy ja tu jeszcze wrócę?

– Kto wie… zobaczymy… – wziął mnie za rękę i uśmiechnął się.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania