dzieci
słuchałam modlitwy dziatków szklanych
słuchałam modlitwy chłopca malego
drżącymi dłońmi w kłębach dymu
mówił do ojca, syna i ducha świętego
by oddali mu slonca pełne poranki
psy o wesoło machających ogonach
bo przyszedł wrzesień, wywieźli mu mamkę
jak nieczłowieka, w bydlęcych wagonach
łkał i spoglądał za lewe ramię
oczka utopione miał w morzu łez pełnym
w obawie że usłyszy ktoś jego lament
i odjedzie jak ona, pociągiem kolejnym
wspominał czerwcowe wieczory upalne
kiedy się wspinał po drzewa kruchych korach
zanim weszli panowie szkaradni
i wywieźli też ojca, w bydlęcych wagonach
bał się maleńki chłopiec ze szkła,
że już nigdy nie zobaczy pokoju jasności,
że Elohim o nim zapomni, bardzo się bał,
że zostanie na ziemi budowanej na kościach
przeżegnał się chłopiec rączkami szarymi
biorąc drżący oddech w spokoju pozorach
czytam jego słowa, jedyne co zostało
po nim gdy odjechał, w bydlęcych wagonach
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania