DZIECIŃSTWO

Na imię miał Paweł. Pochodził z Polski. Czy był bystry? Nie wiem. Lecz szczęścia mu nie brakowało. Szczęścia pod postacią rodziców. Kochających rodziców.

 

Każdy jego dzień zapełniała przygoda. Czasem kończąca się znalezieniem skarbu, pod postacią starej, zardzewiałej monety, a czasem pobytem w szpitalu, gdzie sama bezczynność doprowadzała go do płaczu. Cechował się wybitną wyobraźnią. Jeśli ulewa nastawała za oknem, a matka siedziała w domu i nie dało się jak wymknąć, tradycyjne karty do Piotrusia Pana zamieniały się w oddział elitarnych żołnierzy, broniący własnoręcznie zrobionego zamku z drewna przed falą orków – kilku talii kart ojca, sprytnie podwiniętych z jego prywatnej gabloty.

 

Wystarczyły dwie minuty bezczynności, aby zanudzić go na śmierć. Lecz nigdy nie umarł z nudów. Zawsze miał coś do roboty: od rozkopywania mrowisk, poprzez bicie się ze starszym bratem, oraz czasem i z kuzynostwem, do... pisania. Kochał pisać. Kochał na tyle, iż wylądował raz u psychologa. Dlaczego? Pisał horrory. Za bardzo się wczuwał...

 

Czy był idiotą? Niegdyś uważałem, iż owszem, lecz zbiegiem czasu zrozumiałem, że pozostawał po prostu oryginalny.

 

Wspomniałem o biciu się ze swymi kuzynami. Owszem. Zdarzało się. Lecz sporadycznie, gdy dochodziła kwestia różnych podglądów na temat sposobu gry w nogę, lub innych dziedzin sportu, takich jak... walka... na patyki. Zawsze trzymali się razem: czy to uciekając przed osami, trzmielami, podczas koalicji przeciwko starszemu bratu, lub po prostu kryjąc się przed rodzicami, gdy to jednemu nie chciało się iść do kościoła (już nie wspomnę, iż wspinali się na najwyższe drzewo w celu dobrego zamaskowania się, z którego był widok na cały ogród, tak więc i na nich. Tego nie wspomnę. Nawet nie proście).

 

Czy miał nie po kolei w głowie? Tak, to na pewno. Lecz trzeba zauważyć, iż każdy w tym wieku był totalnym bałwanem.

 

Bał się ciemności. Szczególnie w piwnicy. Oj, do dzisiaj pamiętam, jak wyglądały wędrówki doń, gdy to mama prosiła wieczorem, aby przyniósł konfiturę...

 

– Pawełku, zajdź do piwnicy po dżem – prosiła jak zwykle łagodnym tonem głosu.

 

Ten nigdy nie odpowiadał. Naprawdę. Łudził się, że zwróci się z prośbą do starszego brata, z myślą, że "Pawełek" pewno zajęty – nie usłyszał. Ochhh, jak nienawidził być nazywany tym zdrobnieniem...

 

I owszem bywało, że udawało się zwalić obowiązki na niego. Niestety sporadycznie. Ten miał chyba jakiś nadludzki słuch, gdyż zawsze potrafił złapać go za przegub, nazwać smarkaczem, "namelać" na twarz i nakierować na ruszenie do mrocznej piwnicy, gdzie w jego przekonaniu grasowały "Beboki", czekające na żarełko.

 

Pamiętam. Słyszę jeszcze bicie małego serduszka. Narastało, wraz z kolejnym przebytym stopniem, prowadzącym wgłąb "jaskini zła". Teraz warto wspomnieć, że członkiem ich rodziny był również Kiciuś – czarny kot, lubiący ciepełko piwnicy. Gdy ten akurat tam siedział, całe "siedlisko Beboków", jak również parter domu przeszywał przeraźliwy krzyk, przypominający skowyt zarzynającego chłopca. Następnie domownicy mogli usłyszeć stado pędzących baranów. Ściślej mówiąc jednego. Wielkiego.

 

Czy obecnie tęskni za swym dzieciństwem? To wiem. Tęskni wielce. Tęskni za beztroskim życiem. Tęskni za wyprawami, mającymi na celu znalezienie fantastycznych stworzeń, gdy to się naczytał przepięknej książki, prezentu na bodajże ósme urodziny. Tęskni za swoją dziecinną głupotą, gdy światem okazywał się być jedynie ogród, którego granice poszerzał swoją potężną wyobraźnią. Tęskni za swymi młodzieńczymi zapiskami, które gdzieś się zapodziały. A warto podkreślić, iż wychodziły czysto z jego głowy – na nikim się nie wzorował. Wzorem pozostawał sam sobie.

 

P. Ż. Żaku

 

ZAPRASZAM:

https://www.wattpad.com/user/Zaku98

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania