Dziękuję, nicht tanzen

I raz zabiłem Niemca. Pokłóciłem się i rozstałem z nią, jej modelkami i architektami, szedłem wkurwiony pod mostem metra i kawałek przede mną dwóch szczyli, jeden biały, drugi ciemny, odprowadzało kopniakami ostatniego z grupki roztańczonych do niedawna dziewcząt i chłopców. Takie böser Junge. Obejrzałem się i pomyślałem, że jeśli zawrócę, to pewnie przyczepią się na dobre. Wkurwienie opuściło mnie zdradziecko, wyparte przez banalny defensywny stres. Stoją i patrzą wyczekująco. Idę i myślę - nie dogadam się, nie ma szans, w Polsce bym się dogadał. Idę i czuję tę swędzącą miękkość kolan, na granicy potknięcia się. Kilka metrów, Niemiec w bojówkach coś mi oznajmia w narzeczu wrogów, obliczam krok, ciemny uśmiecha się złośliwie i idę jak pajacyk na tych nogach bez honoru. Co ja tu robię? - ostatnia wątpliwość, a choć piszę prawą, to jestem mańkutem i kurcze cud, brzdęk tłuczonej duszy, kto pójdzie po piłkę?, Niemiec rozsypuje się w zbyt trudne puzzle, zahaczam o nie krokiem kolejnym i lecę na chodnik. Błysk, kopnięcie nad prawy policzek, podrywam się siłą uderzenia na trzy kroki, ciemny odbiegł już, a Niemiec leży w pozycji której do dziś nie potrafię ani opisać, ani zapomnieć.

 

Ręka spuchła po przedramię, bolała mocno, myślałem że złamana, ale przeczekałem 3 tygodnie i jakoś zeszło. Opowiedziałem Chinowi i to chyba on stwierdził, że zabiłem Niemca. Chyba wolałem mówić to, niż że się rozstaliśmy i wróciłem tak pokonany, że o ja pierdolę. I że zabiłem w sobie Niemcy. I że na tylko trochę więcej niż rok.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Vonshiak 23.08.2015
    Dosyć nie typowe trója

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania