„Dzieło. Futurystyczny obraz rzeczywistości”

/Stare opowiadanie na konkurs czasopisma "Chimera". /

 

Zwyczajny, jesienny dzień. Taki sam jak inne jesienne dni. Z nutką melancholii i butami w brudnej kałuży. Zaczął się od deszczu. I w tym deszczu szła. Już nie rano, ale jeszcze nie w południe, o jedenastej. Szła szarą ulicą, po szarym chodniku w szary, zwyczajny dzień. Nawet płaszcz miała szary, co wprawiało ją nie raz w zakłopotanie. Bała się, że zniknie na tle szarości miasta, dlatego zawsze nosiła przy płaszczu kolorową broszkę z materiału.

Weszła w końcu do szarego budynku, budynku-pomostu, pomostu między starym, a nowym, do siedziby Muzeum Sztuki Nowoczesnej. Choć budynek ten to przykład powojennego modernizmu, architektury „nieco nowoczesnej”, to jednak jest pomostem między minionym, a trwającym. Symbolizuje dawną epokę, ustrój, nastrój i to z czym część z nas chce się już pożegnać, a część wspomina z łezką w oku. Ale taki jest z zewnątrz. Wewnątrz są dzieła, także pomosty: te najnowsze i „pioniersko nowoczesne”, te z „nowej” epoki i te ze „starej”. Gdy weszła do szarego budynku rozejrzała się szybko. Od barw, które zobaczyła zakręciło jej się w głowie. Kolorowe obrazy, rzeźby i instalacje wirowały jej przed oczami. W końcu zdecydowała się. Opanowawszy zmysły postanowiła zrobić krok w lewo i zacząć oglądać nową wystawę. Część dzieł widziała już na poprzedniej ekspozycji, części nie rozumiała, a części nie chciała rozumieć. Ale pociąg do sztuki, jaki czuła w sobie, nie pozwalał jej przejść obok tego miejsca obojętnie, nie zerknąć, nie wytężyć intelektu, zmysłów i ducha. Lecz coraz częściej te nowoczesne prace artystyczne gniotły jej duszę. Niektóre, zwłaszcza te o tematyce społecznej, wywoływały w niej mały optymizm, lecz te, których nie chciała rozumieć pozostawiały lęk, niesmak i poczucie, że powrót do naturalizmu jednak nie jest dobrym kierunkiem… dla sztuki.

Obejrzała eksponaty na pierwszym piętrze: rzeźby, instalacje, filmy, obrazy, dzieła małe i duże, wesołe i smutne, proste i trudne. Weszła na drugie piętro. W połowie oglądania dzieł na tym piętrze natrafiała na wyjątkowo „dotkliwe” Dzieło. Było tak bardzo dziwne, naturalistyczne, niezrozumiałe i straszne, że nie patrząc już na nic wybiegła z budynku, budynku-pomostu. Gdy znalazła się na ulicy spojrzała jeszcze raz w stronę muzeum, ale świadomość tego, że znajduje się tam Dzieło wzbudziła w niej lęk i chciała jak najszybciej opuścić nawet pobliża tego miejsca. Drogę miała daleką, na drugą, prawą stronę Wisły. Gdy wreszcie wpadła do swojego, małego mieszkania, po prostu usiadła na kanapie. Siedziała tak godzinę patrząc w tapetę na ścianie. Nie chciało jej się pić, jeść, ani spać. W sumie nic jej się nie chciało. Nie wiedziała co ze sobą zrobić, skąd jest i dokąd zmierza, jaki jest dzień tygodnia, miesiąc, ani godzina. W jej głowie tkwił tylko jeden, nieznośny obraz: niezrozumiałe, naturalistyczne, dziwne i straszne Dzieło. Nie mogła wymazać go z pamięci. Postanowiła zająć się, po prostu czymś. Otworzyła pierwszą z brzegu książkę. Informacje o modernizmie powojennym, które w niej znalazła w niczym jej nie pomogły. Włączyła telewizor chcąc zająć się czymś głupim, tak nie absorbujący i łatwo przyswajalnym, że myśl o tym mimowolnie zastąpiłaby wizję Dzieła. Przełączała kanały w poszukiwaniu czegoś odpowiedniego. Niestety sitcomy miały w sobie za dużo niebanalnego humoru, a programy kulturalne wymagały zbyt intensywnego wysiłku intelektualnego, by usunąć Dzieło z pamięci. Nawet seriale obyczajowe zawierały zbyt wiele zwyczajnych sytuacji, które mogłyby przytrafić się każdemu, za mało było w nich sensacji, by wciągnąć się w nie na tyle, żeby zapomnieć. Wiadomości okazały się wyjątkowo dobre, bez większych tragedii i zagrożeń, które przysłoniłyby lęk związany z Dziełem. W końcu jest ! Znalazła coś tak łatwo przyswajalnego, że chyba bardziej się nie da. Na ekranie pojawiła się kobieta opowiadająca o swoich problemach. Żeby było łatwiej kobieta była „podpisana”. Na pasku pod jej wizerunkiem było wyświetlone jej imię, nazwisko, wiek i krótki opis sytuacji, w której się znalazła. Zaraz potem ukazała się scena kłótni tej kobiety z jakimś mężczyzną, a potem bezpośrednia jego relacja dotycząca właśnie odegranej kłótni i oczywiście „podpis” jego postaci. Wszystko w wykonaniu aktorów amatorów… i to właśnie spowodowało, że nawet ten program nie pozwolił jej zapomnieć. Choć wszyscy aktorzy-amatorzy grali tak samo, to ich zwyczajność stała się czynnikiem, przez który Dzieło nadal było w jej umyśle. Wyłączyła telewizor i włączyła komputer.

Zaczęła gorączkowo przeszukiwać Internet: wchodzić na portale społecznościowe i plotkarskie, oglądać filmy ze śmiesznymi zwierzętami, porady modowe i video blogi. Przejrzała też strony z potencjalnie zabawnymi obrazkami. Niestety. Wypowiedzi niektórych osób na portalach społecznościowych okazały się całkiem niegłupie, sfilmowane zwierzęta naprawdę zabawne, część porad modowych trafiona (nawet jeśli były serwowane przez gimnazjalistki), video blogi całkiem interesujące, a portale plotkarskie pisały głównie o błahych rzeczach, mających w sobie za mało sensacji. Nawet niektóre śmieszne obrazki wymagały zbyt dużego skupienia i namysłu nad ich treścią. Wyłączyła komputer i poszła pod prysznic. Stwierdziła, że skoro nie może pozbyć się Dzieła ze swojego umysłu za pomocą forsowania go, spróbuje czegoś, co dotknie ją fizycznie. Wzięła najpierw gorący,a potem zimny prysznic, a później jeszcze raz gorący i zimny na przemian. Nic nie pomogło. Dzieło wciąż męczyło jej umysł i duszę. Zrezygnowana postanowiła zająć się czymś rutynowym, automatycznym. Postanowiła coś ugotować, lecz i to nie przyniosło zmiany. Gdy zjadła obiad, który dziś był wyjątkowo bez smaku, wyszła z mieszkania. Na zewnątrz było słonecznie, dzień stał się nieco mniej szary. W jej głowie nadal było tylko Dzieło, choć wciąż starała się je stamtąd wyrzucić. Weszła do pierwszego sklepu, który zobaczyła i od razu skierowała się do stoiska z prasą. Sięgnęła po najbardziej sensacyjną gazetę i najbardziej nie-intelektualny magazyn dla nastolatek jaki znalazła. Wiedziała, że tylko w tego typu magazynach jest nadzieja. Kupiła je i szybko wyszła ze sklepu. Otworzyła gazetę. Niewiarygodne historie, które tam znalazła opowiadały o ludziach zbyt zwyczajnych. Nie pomogły w ogóle. Zaczęła więc czytać pismo dla nastolatek. Tu było już lepiej. Opisane tam afery dotyczyły osób publicznych, wyjątkowych, które wybiły się ponad szary tłum: czy to ze względu na dorobek swój, czy krewnych, przez grę w ekranizacji kolejnego bestsellera dla nastolatek, albo jako piosenkarze pop. Niestety i to nie pomogło. Wyrzuciła gazety do kosza. Rozbolała ją głowa, ale Dzieło nie dawało jej spokoju, co gorsza wzbudzało w niej lęk tak okropny, że w jej głowie zaczęły ukazywać się najczarniejsze historie i scenariusze. Każdy przejeżdżający koło niej tramwaj, samochód, czy autobus stwarzał zagrożenie. Tak samo każdy przechadzający się po ulicy człowiek, pies, czy kot. Nawet drzewa, ze względu na swą wysokość i chwiejność były niebezpieczne. Błąkała się więc z miejsca na miejsce, odbijając się od bloku do bloku i od ulicy do ulicy. Nieraz spuszczała wzrok i szła z głową w dole, a zaraz patrzyła w twarze przechodniów, lecz zdawało się jej, że odwracają wzrok, jakby ujrzeli w niej szaleńca. Pomyślała w końcu, że skoro ogłupianie nic nie pomogło, spróbuje czegoś innego. Pójdzie do miejsca, które sprawia, że w jej duszy pozostaje nieco optymizmu. Nie będzie to miejsce sztuki niezrozumiałej, lecz sztuki prostej. Takiej, w której odbiorca i nadawca są na jednym poziomie, pochodzą z tego samego miejsca i zmierzają do podobnego celu. Poszła więc do Centrum Artystycznego znajdującego się po tej, prawej stronie Wisły. Niestety było jeszcze za wcześnie i za jasno by odpowiednio wczuć się w atmosferę tego miejsca. Otaczało ją za mało ludzi i brakowało jej ulubionej muzyki, która dawała pole do intelektualnego rozwoju we własnym, prostym zakresie. Błąkała się ulicami opadając powoli z sił. Wszystko w jej głowie wirowało: śmieszne zwierzęta, porady modowe, seriale obyczajowe, przepis na mielone, które jadła na obiad, plotki na temat gwiazd pop i Dzieło, ciągle Dzieło. Poczuła, że zgłodniała. I wtedy wpadła jej do głowy myśl, że skoro ładnie opakowane, puste wartości, którymi karmiła umysł nie pomagają, to może gdy podobną treścią nakarmi ciało pozbędzie się straszliwego Dzieła. Odnalazła restaurację typu fast food i zamówiła najbardziej klasyczny zestaw: hamburgera, frytki i colę. Zamknęła oczy i wzięła do ust kęs hamburgera. Bardzo dawno nie próbowała takiego jedzenia, a kombinacja zawartych w nim smaków uderzyła w jej zmysły. I to uczucie, jednak okazało się przeszkodą. Męczące Dzieło wciąż ukazywało się w jej umyśle. Umęczona intelektualnie i fizycznie wskoczyła w nadjeżdżający tramwaj i wysiadła na moście, będącym również pomostem łączącym dwie strony miasta, dwa brzegi Wisły, pomostem między nową, a starą Warszawą, między cieniem minionego i obrazem prężnie rozwijającego się, nowego. Było już ciemno. Zeszła pod most, na miejsce, w którym latem były barki i klubo-bary, niekiedy elementy takich miejsc jak Centrum Artystyczne. Na wielkich, szarych, betonowych schodach siedzieli ludzie. Ściągnęła ich tu chyba ta nagła poprawa pogody. Mogli mieć wrażenie, że ciągle jest lato i mogą tu tak beztrosko siedzieć, popijać napoje, przegryzać przekąski, rozmawiać i śmiać się . Przechodząc koło nich można było zobaczyć (sub)kulturową panoramę miasta. Byli tam ludzie zwyczajnie i lepiej ubrani, hiperalternatywni wielbiciele wtórnego typopolo oraz po prostu fani nowoczesnego designu. Też ci mniej hiper, lecz wciąż alternatywni: w ciężkich butach, bojówkach moro, czarnych bluzkach i z długimi włosami, albo z dredami i w bardziej kolorowych ubraniach. Idąc wzdłuż betonowych schodów spostrzegła samotnie siedzącego człowieka popijającego napój, wpatrzonego w Wisłę mieniącą się w świetle drogi i Stadionu Narodowego. Czując, że nie ma nic do stracenia podeszła do nieznajomego i usiadła koło niego. On odwrócił się do niej. Był młody, zwyczajny, ale twarz miał zastanawiającą. Jednocześnie zmęczoną i pełną energii, jakby zrezygnowaną, lecz z mglistym błyskiem w oczach. Jednak miał w twarzy coś jeszcze. Coś co go trapiło, wręcz gniotło jego duszę. Chłopak spojrzał w jej twarz i spytał

-Widziałaś ?

-Co ?

-Dzieło.

-Jakie dzieło ?

-To Dzieło.

-Tak, skąd wiesz, że je widziałam ?

-Z twoich oczu.

-Jak to z oczu ?

-Zwierciadeł duszy. I też nie możesz sobie z tym poradzić.

-Z czym?

-Z Dziełem.

-A ty możesz ?

-Nie, chyba nie.

-To co teraz robisz ?

-Piję i patrzę.

-Po co to robisz ?

-Żeby zapomnieć o Dziele.

-I to pomaga ?

-Trochę, chyba, nie wiem, a może nie.

-I co zrobisz ?

-Nie wiem.

Nagle przypomniała sobie, że ma w kieszeni jedną rzecz, która może ich uwolnić. Uwolnić od lęku, psychicznego wyczerpania, psychodelicznej pułapki. Wyjęła nowoczesny telefon i słuchawki. Podłączyła je i odszukała utwór. Melodia popłynęła przez ich uszy do umysłów i serc- muzyka artysty, który jest na tym samym poziomie co odbiorca, opisuje to, co słuchacz może zobaczyć, emocje, które może poczuć, prostotę chwili i magię ulotności, historie, które noszą w sobie zwyczajni ludzie. Głos artysty, który nie chce nazywać siebie artystą i poezja, której sam twórca nie chce nazywać poezją.

-Nie, tak nie można- powiedział wyjmując słuchawkę z ucha.

-To nic nie pomoże. Trzeba z płyty, albo na żywo. Przypomniałem sobie, dziś po prawej stronie Wisły, na żywo, jeszcze zdążymy - zerwali się i pobiegli do tramwaju. Gdy znaleźli się po drugiej stronie miasta odnaleźli miejsce, gdzie grał ów twórca. Jeszcze udało im się kupić bilety i wejść. Stanęli blisko sceny w oczekiwaniu.W końcu wyszedł zespół. Zaczął grać. Grał. Skończył grać. Wyszli na zewnątrz.

-Pomogło?- spytała

-Tak, chyba tak. A tobie ?

-Tak… niezupełnie.

-Musimy teraz pokonać strach. Zniwelować lęk.

-Jak ?

-Musimy…musimy zobaczyć Dzieło jeszcze raz.

-Jeszcze raz ? Teraz ?

-Teraz to niemożliwe. Jutro. Spotkajmy się jutro…pod muzeum…o jedenastej. Wróciła do domu. Położyła się do łóżka. Uśpiła ją muzyka twórcy, który był na równi z nią. Niestety, sen to stan wyjątkowy, stan w którym zmysły funkcjonują inaczej, a umysł lubi płatać figle. Jej sen był przerażający. Była w dużym budynku: szarym z zewnątrz i białym w środku. Gubiła się ciągle w korytarzach jedynego, pierwszego piętra. Co najgorsze, gdzie nie spojrzała, tam widziała Dzieło. Każdy kolejny korytarz, w który skręcała okazywał się ślepy, a na jego końcu stało owe Dzieło, czasem nawet kilka Dzieł. Może na ścianach powieszone były wielkie lustra, a może rzeczywiście w budynku były setki, tysiące, miliony Dzieł- Dzieł tak strasznych, naturalistycznych, niezrozumiałych i dziwnych. Zerknęła przez jedyne, wielkie okno u frontu budynku. Na ulicy stał tylko jeden człowiek, spotkany nad Wisłą mężczyzna. Patrzył na nią ze spokojną twarzą, lecz z widocznym przerażeniem w oczach. Obudziła się zlana potem.

Rozpoczął się nowy dzień, tak samo szary jak poprzedni. Wstała, zjadła śniadanie, zarzuciła swój szary płaszcz z kolorową broszką i wyszła na szary chodnik. Wsiadła w tramwaj i wysiadła z niego po drugiej stronie Wisły. Doszła do szarego budynku. Budynku-pomostu. Zobaczyła przed nim jego.

-Na pewno? -spytała

-Na pewno.

Weszli do środka. Jej zmysły znów uderzyła gra kolorów. Zrobili krok w lewo i szybko weszli na drugie piętro. Zobaczyła Dzieło. Poczuła lęk.

-Musimy przeczytać- powiedział

-Co przeczytać ?

-Opis Dzieła.

-Na pewno ?

-Na pewno.

Pochylili się nad białym kartonikiem z czarnymi literami przyklejonym do białej ściany. Przeczytali opis Dzieła:

”Futurystyczny obraz rzeczywistości”, Marek Skwarkiewicz, 1989 r, szkło, plastik, drewno, płótno, papier, techniki różne.

Dzieło to powstało w roku ważnym dla historii Polski, jednak przedstawia jedynie to co widać: plastikową miednicę, w której stoi drewniany stołek, na stołku ustawiony jest plastikowy manekin ubrany w jeansy i kolorowy podkoszulek, na głowie ma szklany wazon, a do wazonu włożone są papierowe kwiaty. Artysta przyznał, że dzieło nie ma głębszego sensu, ani przemyślanego konceptu. Jest to jedynie zbiór rzeczy znalezionych w jego piwnicy i złożonych w spójną całość. Choć wielu krytyków i artystów budowało teorie na temat treści tego dzieła i związku z rokiem powstania jest ono jedynie prostą formą, niemalże bez treści. Niektórzy jednak uważają, że stanowi satyrę sztuki nowoczesnej.”

 

-Kurcze. Pomogło- powiedziała

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Nuncjusz 08.05.2016
    No ciekawe :)
    motyw krzesła i miednicy mi sie kiedyś przyśnił, tyle że były jeszcze zwłoki, częsciowo zmumifikowane, siedziały na krześle a nogi miały w miednicy, wszystko w tonacji bursztynowej - fajny sen, chciałbym kiedyś taki obraz namalować :)
  • Polecam zatem zainteresować się tematem ukrzesłowienia Andrzeja Wróblewskiego :) Ja kiedyś miałam bardzo długi i dziwaczny sen,ale chyba najdziwniejsza jego sceną było jak robiłam sobie selfie na betonowym moście z pól kobietą pół kozicą,a za nami na zielonej łące pasl się nosorożec :p

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania